Nad zakupem biletu na ten koncert zastanawiałem się podwójnie a nawet potrójnie. Po pierwsze bandy odgrzewające klasyki starych dinozaurów raczej nie spisywały się do tej pory w tej roli najlepiej, po drugie płyta The Wall nie jest moją ulubioną (chyba rock opery są nie dla mnie)a wiedziałem że właśnie ta płyta będzie tematem przewodnim tego koncertu z okazji trzydziestolecia jej powstania, po trzecie - cena biletu. Rekomendacja samego Gilmoura, moja szczeniacka miłość do Pink Floyd'ów , niepowtarzalna okazja do zobaczenia tego widowiska bez przejeżdżania setek kilometrów i w sumie zwykła ciekawość wystarczyły żeby bilet wylądował w mojej kieszeni jeszcze w starym roku spokojnie czekając na dzień w którym australijski zespół przyjedzie do Polski.
Stawiłem się pełen entuzjazmu w hali Łuczniczki i co ... i niestety wszystkie moje obawy się potwierdziły. Zgrabne odegranie utworów nie wystarczy kiedy przychodzi mierzyć się z takimi gigantami muzyki. Zespół starał się i prężył żeby nuta w nutę odegrać songi legendy i to im się udało lecz to za mało, brakowało odrobiny pieprzu, odrobiny własnej interpretacji i nawet głosy jak gdyby wydarte z gardeł Gilmoura i Watersa nie przykryją braku zaangażowania i charyzmy panów użyczających swych głosów.
Chciałoby się zapytać gdzie to wielkie show o którym zapewniały wszystkie serwisy informacyjne przed koncertem biorąc za przykład zeszłoroczny występ kangurów w Katowicach. Może rok temu było inaczej, nie wiem mnie tam nie było. Zapowiadane świetne efekty były zaledwie jedną dziesiąta tego co możemy zobaczyć na imprezach z gwizdkami. Nie zabrakło pozytywów w dodatku z polskim akcentem. Plusami tego koncertu był świetny popis wokalny Oli Bieńkowskiej w „The Great Gig In The Sky", oraz rewelacyjnie zgrane z muzyką animacje bądź co bądź zapożyczone w większości z filmu Alana Parkera „The Wall".
Jako podsumowanie całego widowiska niech posłuży fakt że nigdy wcześniej nie jadłem prażonej kukurydzy na koncercie, w piątek patrząc jak kangury skaczą po klasykach muzyki zjadłem cały kubełek.