Przez perypetie wspomniane wyżej prawdopodobnie nie trafiłem na sam początek, już ktoś grał. Odrobinę mokry i lekko zdezorientowany nie zwracałem szczególnej uwagi na artystów, którzy występowali w konkursie, wszyscy grali podobnie, z małymi wyjątkami. Jedynymi muzykami jacy na dłużej przyciągnęli mą uwagę byli: Elmaniaq (jak się później okazało zdobywca 1-szej nagrody w konkursie) i Xsander, który zaproponował zebranym małe widowisko - oprócz ciekawych propozycji muzycznych, po sali "snuła się" postać w przebraniu mnicha i roznosiła ogień. Ten występ wart był wyróżnienia. Niestety nie znalazł uznania w gronie jury, a szkoda. W związku z takim a nie innym obrazem sytuacji w trakcie poszczególnych występów (każdy uczestnik miał do dyspozycji ok. 15 min.) bardziej zajmowałem się rozmową z kolegami i artystami, którzy przybyli na festiwal, a nie dogłębnym słuchaniem zbyt podobnych do siebie kompozycji, choć trzeba przyznać, ze animacje komputerowe jakie "leciały" na specjalnie przygotowanym ekranie mogły przyciągnąć wzrok. Zamieniłem kilka słów z jednym z organizatorów (Odyssey), który wyjaśnił zmiany i ubolewał nad raczej niepomyślnym rozwojem sytuacji. Po prezentacji wszystkich konkursowych propozycji jury udało się na obrady a swój występ rozpoczął Artur Lasoń. Stało się już niejako tradycją, że muzyk proponuje słuchaczom kompozycje ze "Znaku zasłuchania" z drobnymi wtrąceniami z "Hue Rage Music", za każdym razem jest jednak nieco odmienna wersja. Tym razem wyszło o niebo lepiej niż miałem okazję słuchać na KOMP 2001 w Kwidzynie. I choć występ nie należał do długich, to nośność emocjonalna była duża. Momentami zaś uważny widz był "nagradzany" wizerunkiem pana Artura w czarnych okularach (kompozytor coś wypatrywał w monitorze swego komputera) - skojarzenie z muzykami z ZZ Top same się nasuwało. Po tym występie ogłoszono wyniki konkursu. Wręczono dyplomy i nagrody. Pierwsze miejsce zajął Elmaniaq, na drugim uplasował się niejaki Abaddon, a na trzecim "wylądował" Wiesław 'Tracer' Małolepszy (według mnie powinien być na szarym końcu, jego techno-propozycje z el-muzyką mają niewiele wspólnego). Po tej małej uroczystości większość widzów niejako "zmyła się" się po cichu. Zostali tylko muzycy, ich koledzy i osoby związane z organizacją całości. Impreza nabrała charakteru klubowo-kameralno-rodzinnego. Na kolejnych wykonawców trzeba było jednak trochę poczekać. Kamera "powędrowała" na wywiad z Arturem Lasoniem, a impreza miała być w całości sfilmowana, więc nastąpiła nieco przydługa wymuszona przerwa. Po niej zaczęli muzykować artyści miejscowi, którzy przygotowali na festiwal wspólny projekt. Zebrani usłyszeli więc obszerny występ Marcina Chmary w towarzystwie (od czasu do czasu) Pawła Murlika. Potem indywidualne popisy Odyssey'a i zespołowe granie całej trójki. Klimaty bliskie Jarre'owi, ale z wieloma własnymi interesującymi pomysłami. Muzyka dynamiczna z dość zaskakującymi zwrotami nie nudziła - bywały oryginalne momenty. Według mnie było ich jednak trochę zbyt mało. W sumie nieźle. Na koniec został duet Remote Spaces. Tutaj komentarz jest zbyteczny. Chłopaki jak zwykle zaprezentowali niezapomniany, wielowarstwowy kawałek el-muzy. Tym razem zebrani mieli przyjemność wysłuchać wydłużonej wersji "Kosmolotu", połączonej z nieco odmiennym niż wcześniej mi znanym "Latem w mieście".
Granie skończyło się ok. 2:25 już w poniedziałek. Pozostało jeszcze zwijanie sprzętu, luźne rozmowy i odjazdy. Pokręciłem się nieco (co będę mókł) no i na dworzec - pociąg o 3:42, 6:10 w Gdyni i z marszu do ... pracy. Czy żałuję ? Uczucia mam mieszane. Gdyby nie fakt, że na festiwalu miał wystąpić Artur Lasoń i zespół Remote Spaces prawdopodobnie nie wróciłbym się na Synth Arth po wspomnianej wyżej "komórkowej" wiadomości, tylko udał się wcześniej w drogę powrotną. Miało być inaczej. Trochę szkoda, że pogoda spowodowała taki a nie inny rozwój wydarzeń.
reporter z przypadku i obowiązku
El-Skwarka