Subiektywizacja kamery w Maniacu Francka Khalfouna

walen
walen
Kategoria kino · 8 sierpnia 2017

W 1980 roku William Lustig wyreżyserował film Maniak opowiadający o seryjnym mordercy grasującym po Nowym Jorku, który zabijał i skalpował kobiety, by później żyć w dusznym pokoju z manekinami, będącymi kopiami ofiar. Film uznany został za kultowy w gatunku  slasher movie.  W 2012 roku powstał jego remake.

 

 Maniakowi bliżej jest do thrillera o seryjnym mordercy, niż to slashera, ponieważ nie spełnia on wszystkich założeń tej specyficznej odmiany horroru. W filmie tego rodzaju seryjny morderca, będący ofiarą prześladowań w dzieciństwie, często przez członka rodziny, atakuje grupę młodych, przeważnie nastoletnich osób, używając broni innej niż pistolet (ang. slash – ciąć) . Większość zabójstw następuje nagle, bez długich scen cierpienia, ataki przeżywa kilka osób.  Pewne elementy łączą opisywany przeze mnie film z tym podgatunkiem, jednak brakuje w nim podstawowych cząstek fabularnych (nastoletni bohaterowie, tajemniczy morderca), by zgodzić się na zdefiniowanie Maniaka jako slashera, dlatego proponuję pozostać przy opinii, że jest to thriller o seryjnym mordercy.

 

W 2012 roku Franck Khalfoun wyreżyserował film z  Elijahem Woodem w roli tytułowego socjopaty. Postaram się wykazać, że widz oglądając Maniaca, identyfikuje się z tytułowym antybohaterem, dzięki wykorzystanym efektom wizualnym oraz wyraźnej  subiektywizacji opowiadanej historii.

 

Mania to według Słownika wyrazów obcych „przesadne, bardzo mocne zainteresowanie czymś, upodobanie i pociąg do czegoś lub stan chorobowego podniecenia psychicznego i ruchowego występujący w niektórych schorzeniach psychicznych”, natomiast maniak to „człowiek opanowany ideą i pasją” albo „człowiek cierpiący na jakąś manie”.

 

 Frank podgląda swoje ofiary, czy to na żywo zza kierownicy  furgonetki, czy przez internetowy serwis randkowy. Przeszukuje internet lub miasto, by znaleźć swoje następne ofiary. Zazwyczaj wybiera młode atrakcyjne kobiety. Element voyeryzmu, czyli podglądactwa jest tu bardzo wyraźny. Frank od najmłodszych lat był niejako zmuszany do podglądania, analogicznie reżyser przymusza widzów do tego samego. Podglądactwo nie podnieca go jednak samo w sobie, jest tylko sposobem na osiągnięcie celu, czyli zdobycia kolejnego manekina. Franka nie interesuje ani przestraszenie ani wykorzystanie kobiet, zależy mu tylko na tym, żeby mógł je kontrolować i podziwiać  w zaciszu swojego domu.

 

 Żeby zrozumieć Franka należy odwołać się do jego stosunku z matką, która współżyła z różnymi mężczyznami na oczach chłopca. Nie wywołało to jednak w nim dewiacji na tle seksualnym. Frank podziwia swoje ofiary i pożąda ich, chce je  mieć przy sobie w domu,  sprawić by były mu podległe, ale nie zależy mu na seksualnym spełnieniu. Stosunek zdaje się go nawet brzydzić. Widać to w scenie z Lucie (poznaną na portalu randkowym dziewczyną), która w prowokujący i nie wysublimowany sposób stara się go uwieść. Seks go onieśmiela, podobnie jak inni mężczyźni. Kiedy na wernisażu Anny (szczególnej kobiety w jego życiu, jednak o tym w dalszej części pracy) idzie do toalety za jej chłopakiem, nie jest w stanie go zaatakować, a nawet cierpliwie znosi obelgi rywala, zdaje się onieśmielony męskim  Jasonem, będącym stereotypowym samcem alfa. Większość scen została nakręcona metodą z punktu widzenia bohatera, czyli:

 

„ujęciem sfotografowanym z takiego ustawienia kamery, które mniej więcej odpowiada pozycji, na jakiej znajdują się oczy postaci. Ujęcie z punktu widzenia przedstawia to, na co patrzy bohater”.

 

Regułą większości filmów o napaściach jest umiejscowienie widza/kamery przy obiekcie napaści . Wiemy gdzie jest ofiara, nie wiemy natomiast gdzie jest napastnik. W Maniacu, widzowie są „oczami Franka”, standardowa sytuacja, została więc odwrócona. Zabieg ten tworzy progresję napięć (sytuacja dramatyczna budowana jest powoli, wiemy, że atak nastąpi nie wiemy jedynie kiedy) zamiast zwykle pojawiającego się w takich momentach suspensu, czyli niespodziewanego ataku, mającego wywołać szok widza.

 

Jednym z bohaterów filmu jest również miasto. Reżyser postanowił przenieść akcję z oryginalnego Nowego Jorku do Los Angeles. Miasto przygląda się zbrodniom i jest nieczułe na błagania ofiar. Początkowa sekwencja, gdy Frank przejeżdża przez centrum LA,  przypomina brudne i śmierdzące NYC z Taksówkarza Martina Scorsese. Miasto to niebezpieczne miejsce dla kobiety. Pierwsza ofiara wychodzi z klubu wypłoszona z niego przez zachowanie mężczyzn, będących w środku, czekając na taksówkę jest zaczepiana przez pijanego chłopaka, taksówkarz nie chce jej zabrać, a mijany bezdomny prowokacyjnie pyta czy „nie za późno na spacer”. Kiedy tracimy perspektywę ujęcia z punku widzenia bohatera, zyskujemy punkt widzenia miasta. W scenie zabójstwa tancerki, na parkingu otoczonym wieżowcami, w momencie zabójstwa, widzimy dokładnie twarz Franka. Z kolei po uduszeniu Lucie miasto niejako pokazuje nam sklep z manekinami, w którym Frank tworzy jej lalkową wersję. W wywiadzie udzielonym Evanowi Dicksonowi dla portalu bloody-disgusting, reżyser tłumaczył zmianę miasta akcji. Dzisiejszy Nowy Jork uznał za bezpieczny i odnowiony, natomiast starą część LA docenił za mieszaninę bezdomnych, artystów i bogaczy, która nocą jest kompletnie pusta. Sceny pustego miasta, gdzie błagającej o pomoc dziewczynie nie ma kto jej udzielić Khalfoun wykorzystał kilkukrotnie, tworząc z miasta niemego świadka i obserwatora zbrodni Franka.

 

W Maniacu dominują ciemne barwy, mieszkanie Franka jest zabrudzone, klaustrofobiczne i ciemne, znajduje się na tyłach sklepu z manekinami. Świadome wykorzystanie kolorów powoduje zmysłowe odczytywanie odautorskich wskazówek interpretacyjnych. Frank  przeważnie ubrany jest w ciemne kolory, odcienie brązu i czerni, wskazuje to jego neutralność i brak chęci wyróżniania się. Na wernisaż Anny przychodzi jednak ubrany w żółty golf. Żółty to kolor zaprzeczeń. W książce Jeśli to fiolet, ktoś umrze. Teoria koloru w filmie czytamy, że jest „to kolor, który pamiętamy najdłużej i którym gardzimy najbardziej”.  Jednocześnie jest utożsamiany ze szczęściem. Ta dwutorowość znaczeń powoduje, że jest idealnym symbolem obsesji. Autorka wspomnianej książki przywołuje przykład Travisa Bicklea z Taksówkarza, który jeździ żółtą taksówką z maniakalną obsesją oczyszczenia miasta z wszelkiego zła. Żółty to również kolor ostrzeżenia, wykorzystywany w znakach drogowych. W Maniacu pojawia się przed zabójstwami, pierwsza dziewczyna wraca do domu żółtą taksówka, mija żółte nalepki umieszczone na ulicach, jej klatka schodowa jest pomalowana na żółto. Barwa dominuje też podczas przejażdżek Franka po mieście, kiedy jego (a zarazem widza) wzrok zatrzymuje się na przypadkowych kobietach, otoczonych przedmiotami wspominanego koloru. Tancerka zabijana jest na tle jaskrawo żółtego przedmiotu, kiedy Anna domyśla się już, że grozi jej niebezpieczeństwo fotografowana jest na tle żółtego obrazu.

 

 Każda z ofiar tytułowego maniaka charakteryzowana jest przez konkretny odcień czerwieni, najbardziej kobiecej barwy, ale również koloru krwi i niebezpieczeństwa. Frank w analogiczny sposób postrzega kobiety. Podziwia ich urodę, pożąda ich podobizn, ale jednocześnie jest nimi onieśmielony, a jedyną metodą, by je zdobyć jest zabójstwo i kradzież włosów. Pierwsza dziewczyna nosi fioletową sukienkę. Zgodnie z samym już tytułem wspominanej kilkukrotnie książki, jest to kolor zwiastujący śmierć. W filmie to właśnie ona ginie jako pierwsza, więc symbolizuje los pozostałych. Fiolet oznacza również przemianę, Frank przemienia każdą ze swoich dziewczyn w manekiny, które w jego wyobraźni ożywają, by go dręczyć.

 

 Odcieniem charakteryzującym Lucie jest namiętna i intensywna czerwień. W takim kolorze jest tło portalu randkowego, na którym widzimy po raz pierwszy jej zdjęcie, w podobnym tonie pomalowane są ściany restauracji, gdzie bohaterowie się poznają. Ta czerwień  symbolizuje seksualne zbliżenie, cieleśnie to właśnie Lucie będzie najbliżej Franka. Strój dziewczyny jest bardziej różowy niż czerwony. Lucie jest postacią energiczną, paradoksalnie zarówno władczą jak podległą. Jej władczość polega na zdecydowaniu w uwodzeniu  Franka, natomiast jej uległość w proszeniu o jego uwagę i w chęci podporządkowania się jego fantazjom. Róż jej stroju może również symbolizować,  naiwność dziewczyny, zapraszającej do domu dopiero co poznanego mężczyznę. Jej bujne rude włosy podkreślają zdecydowanie i żywiołowość. Ginie przez uduszenie, jej twarz robi się różowo-fioletowa.

 

 Kolorem tancerki, kolejnej z ofiar jest tak zwana królewska czerwień . Żywa bohaterka jest poza zasięgiem marzeń Franka, atrakcyjna, świadoma swej urody kobieta nie zwróciłaby na niego uwagi, może ją obserwować tylko zza okna lub drzwi szafy. Dopiero wystraszona, powalona na ziemię będzie do niego należeć, wtedy już nie owija jej królewska czerwień chusty akrobatycznej.

 

 Podobny charakter ma czerwień Rity, agentki Anny. Rita różni się od poprzednich ofiar. Jest starsza, Frank utożsamia ją ze swoją matką, oraz nie zabija jej z chęci posiadania, z podziwu, którym darzy jej urodę. Rita jako przedstawicielka wyższej klasy średniej i reprezentantka świata sztuki, wyśmiała pasję Franka, niejako nasyłając go na siebie samą. Uważa manekiny za śmieci, jej kolor to wściekła intensywna czerwień. Czerwone są jej paznokcie, pomadka, szlafrok i wino, które popija. Czerwień jest kolorem namiętnym i niebezpiecznym. Prowokuje agresję i pobudza. Czerwień Rity to odcień wściekłości Franka, przyszedł do jej mieszkania, żeby się zemścić za znieważenie swojej pracy i wyżył się na kobiecie utożsamiając ją ze swoją matką.

 

 Angela, matka Franka gdy przebywa z mężczyznami, fotografowana jest w otoczeniu prowokującej czerwieni jako uosobienie erotycznego diabła, który sprowokował manie własnego syna. Jej czerwień jest namiętna i niebezpieczna, Angela zatapia się w odcieniach, tak jak jej ciało, znikające małemu Frankowi z oczu, pod dotykiem dłoni obcych mężczyzn.

 

Kolorem przypisanym ostatniej ofierze Franka, Annie jest biel. Czasem śnieżna, oślepiająca, promieniująca, innym razem spokojna i przyjemna. Anna przychodzi do ciemnego sklepu ze słonecznej ulicy. Wnosi światło również w życie chłopaka. Podczas sceny w sklepie, dzięki oczom bohatera śledzimy dokładnie każdy jej ruch, uśmiech, zachwyt manekinami. Anna filmowana jest z reguły w planie bliskim, kamera zbliża się do jej twarzy, śledzi każdy jej ruch, ponieważ Frank chce być jak najbliżej niej samej. Ubrana jest zawsze w jasne barwy, nieprzypadkowo jest blondynką. Biel symbolizuje niewinność, dobro, opozycję dla czerni. Anna postrzega Franka jako maniaka w znaczeniu człowieka ogarniętego jakąś pasją, podobną do jej własnej. Obydwoje próbują ożywić manekiny, Anna za pomocą fotografii i światła, natomiast Frank, o czym wiedzą tylko widzowie, reprezentuje maniaka w sensie człowieka cierpiącego na jakąś manię, a więc chorego i niezrównoważonego, jego manekiny ożywają, gdy przymocuje na ich głowach skalpy zabitych dziewczyn i gdy ubierze je w rzeczy swoich ofiar. Jasna Anna jest opozycją dla czarnego Franka. Bohater zraniony przez swoją matkę utożsamia kobiety z rozwiązłością i nikczemnością, mści się na nich za bycie pomijanym przez zajętą innymi, licznymi mężczyznami rodzicielkę. Anna jest zupełnie inna niż Angela. Nie ma w niej żadnej negatywnej cechy, niczego co mogłoby wzbudzić podejrzliwość Franka. Anielska i dziewicza biel, która ją otacza, symbolizuje czystą miłości jaką darzy ją Frank. Nie chce jej wykorzystać ani posiąść, chce ją oczarować. Podczas swojego wernisażu, dziewczyna ma na sobie intensywnie niebieską suknie. Kolor postrzegany, jako najmniej zmysłowy, kojarzony z intelektem . W jednej ze scen Anna nazywa Franka ostatnim romantykiem, widzowie również mogą utożsamiać go z tragicznym, romantycznym bohaterem, ponieważ jego miłość na zawsze pozostanie niespełniona. Przez cały czas wiemy, że nie zdobędzie Anny, anielska biel, która ją reprezentuje zdaje się to potwierdzać. Niebo jest nieosiągalne dla czarnego, diabelskiego maniaka.

 

Dzięki filmowi Khalfouna obserwujemy morderstwo z perspektywy zabójcy. Przez zastosowanie ujęć z punktu widzenia bohatera poznajemy  wspomnienia Franka i możemy się dowiedzieć, dlaczego został seryjnym zabójcą. Zaburzona, perwersyjna matka staje się prawdziwym demonem, tworzącym drugie ja w środku „miłego” chłopaka, które zmusza go do zabijania kolejnych kobiet. Subiektywizacja kamery to, że widzowie odczuwają i widzą, to co Frank sprawia, że zdajemy sobie sprawę z prześladującej go choroby. Zastosowanie POV ma jeszcze jedną ważną cechę. Przez to, że widzimy to, na co bohater zwraca uwagę, dostrzegamy jak przypadkowe są jego ofiary. Widać to szczególnie w scenie w której, zza kierownicy samochodu przemierza ulice miasta, a jego wzrok  (a zarazem obiektyw kamery) zatrzymuje się na różnych, zupełnie przypadkowych kobietach, które mogłyby stać się jego potencjalnymi ofiarami. Przez to, że elementem wspólnym  jego ofiar jest płeć i szeroko rozumiana atrakcyjność (jego ofiary są z reguły młode, ale poznane w odmiennych okolicznościach oraz nie posiadają żadnych wyróżniających wspólnych cech)  każda kobieta może poczuć się zagrożona. Subiektywizacja kamery objawia się też w kolorystyce scenografii i kostiumów. Jak pisałam, każdą z ofiar reprezentuje konkretny odcień czerwieni dlatego, że Frank je tak postrzega. To, jaką barwę zobaczymy zależy od tego, co bohater będzie do nich czuł.

 

 Maniac został skonstruowany tak, aby zwyczajny, „normalny” człowiek mógł zrozumieć co dzieje się w umyśle socjopaty. Dzięki temu, że możemy niemalże w pierwszej osobie doświadczać ataków, które dręczą Franka rozumiemy, że jego czyny są powodowane chorobą. W jednym z wywiadów reżyser przyznał, że zatrudnił Elijaha Wooda, ponieważ ma on opinię „miłego chłopaka”, co jego zdaniem jest bardziej przerażające, niż gdyby morderstw dokonywał tak zwany podejrzany typ . Nikt nie powinien popierać jego czynów, ale przez to, że widzimy świat jego oczami, a cierpienie jest nam prezentowane przez prześladujące go napady, w pewnym momencie zaczynamy utożsamiać się z nim, a więc i współczuć. Subiektywizacja kamery oraz ujęcia z punku widzenia postaci, są więc nie tylko efektownym i nowatorskim podejściem do thrillera, ale być może również zapowiedzią nowego gatunku. Już nie straszne są same napaści, straszniejsze może okazać się to, że to my moglibyśmy być napastnikami.