"Komunia" - szeroko dyskutowany polski dokument od 25 listopada w kinach

Robert Stawski
Robert Stawski
Kategoria kino · 24 listopada 2016

Kiedy dorośli bawią się w dom, wtedy to dzieci muszą szybko dorosnąć. 14-letnia Ola zajmuje się domem, opiekuje ojcem, niepełnosprawnym bratem i dba o relacje z mieszkającą osobno matką, ale przede wszystkim stara się na powrót złożyć rodzinę w całość.

 

Żyje nadzieją, że uda się ściągnąć matkę do domu. Pretekstem do spotkania z nią jest komunia święta 13-letniego Nikodema. Ola bierze na siebie całą odpowiedzialność za przygotowanie idealnej rodzinnej uroczystości.

 

„Po kilku pierwszych spotkaniach z Olą, Nikodemem i ich ojcem, wiedziałam, że chcę zrobić film o sile bezwarunkowej rodzinnej miłości, o więzach, które łączą na zawsze” -mówi Anna Zamecka, reżyserka filmu „Komunia”. - „We wnętrzu ciasnego mieszkania – gdzie wszystko ginie, psuje się i sypie - zobaczyłam troje ludzi związanych ze sobą tak mocno, że gest jednego z nich natychmiast powodował lawinę reakcji: od złości, przez strach, po powstrzymywane wzruszenie. Był tylko jeden sposób na sfilmowanie tego nagromadzenia przedmiotów i emocji: kamera musiała stać się czwartym członkiem rodziny”.

„Komunia” odkrywa piękno w odrzuconych, siłę w najsłabszych, potrzebę zmiany tam, gdzie nic na nią nie rokuje. To przyspieszona lekcja dojrzewania, która uczy, że żadne porażki nie są ostateczne. Szczególnie tam, gdzie idzie
o miłość.

 

Fot.: materiały dystrybutora

 

„Komunia” jest dla mnie o  RODZINNEJ WIĘZI”– mówi Izabela Łopuch, producentka i szefowa produkcji HBO Polska. - „Nie tej, której ilustracją na obrazku jak z katalogu czy reklamy, są „szczęśliwi ludzie”, a ich szczęście oznaczają piękne meble, przestronne wnętrze, wypolerowane na błysk owoce na stole. WIĘŹ to co innego. To coś, czego się nie da oszukać - ani wytworzyć sztucznie, ani przeciąć. To coś, co żyje w nas od urodzenia do śmierci. Ewoluuje, zmienia, zmusza do myślenia o sobie w relacji z innymi. Subtelność i wnikliwość, z jaką Ania pokazała tę więź w rodzinie bohaterów, wzrusza mnie i przypomina, że najważniejsze co mamy, to ludzie obok.”

 

Światowa premiera „Komunii” odbyła się na MFF w Locarno, gdzie film otrzymał GRAND PRIX Semaine de la Critique dla najlepszego filmu. Swoją polską premierę miał natomiast na Warszawskim Festiwalu Filmowym, na którym zdobył Grand Prix dla najlepszego dokumentu. Film został już zakwalifikowany do konkursu głównego festiwalu w Lipsku. Będzie również prezentowany w sekcji Best of Fests na festiwalu IDFA w Amsterdamie.

 

Obraz jest pełnometrażowym debiutem reżyserki Anny Zameckiej, która jest również autorką scenariusza, współproducentką oraz montażystką. Film został wyprodukowany przez HBO Europe, Wajda Studio oraz Otter Films we współpracy z MX35 przy wsparciu PISF. Jego producentkami są Anna Wydra, Anna Zamecka, Zuzanna Król, Hanka Kastelicova oraz Izabela Łopuch.

 

Fot.: materiały dystrybutora

 

NAGRODY I FESTIWALE:
2016 – MFF w Locarno, nagroda dla najlepszego filmu dokumentalnego sekcji La Semaine de la Critique (nagroda)

2016 – Warszawski Festiwal Filmowy, nagroda dla najlepszego filmu dokumentalnego(nagroda)
2016 - Jihlava Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych, nagroda Srebrne Oko(nagroda)
2016 - DOK w Lipsku - konkurs główny
2016 - MFF Listopad w Mińsku, Grand Prix za najlepszy film dokumentalny (nagroda)
2016 – IDFA, Amsterdam - sekcja: Best of Fests

 

SYLWETKA REŻYSERKI

Fot.: materiały dystrybutora

 

Anna Zamecka mieszka i pracuje w Warszawie. Studiowała dziennikarstwo, antropologię kulturową i fotografię w Warszawie i Kopenhadze. „Komunia” jest jej pełnometrażowym debiutem.

ROZMOWA Z ANNĄ ZAMECKĄ*
 

W jaki sposób znalazłaś swoich bohaterów?

 

Jako pierwszego poznałam ojca Oli i Nikodema, Marka - na warszawskim Dworcu Centralnym, robiąc dokumentację do zupełnie innego filmu, który zresztą nie powstał. Trwało Euro 2012, nasz projekt dotyczył właśnie tego wydarzenia, na dworcu było bardzo dużo turystów. Jeden z nich, cudzoziemiec podszedł do kasy i daremnie próbował porozumieć się z kasjerką. Trwało to na tyle długo, że jeden z mężczyzn w kolejce, ubrany w kreszowy dres, podszedł do okienka zirytowany długim czekaniem i zagadał do turysty: po angielsku, po hiszpańsku, po włosku, po serbsku, aż przeszli na francuski, którym mężczyzna w dresie też posługiwał się swobodnie. Byłam bardzo ciekawa, kim jest ten człowiek. Następnego dnia znów zobaczyłam go na dworcu i tym razem pobiegłam za nim. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że w PRL-u handlował na czarnym rynku walutą i stąd jego znajomość języków. Bardzo szybko zaczął mi - w sposób przejmujący - opowiadać o swoich dzieciach, przyznając, że nie poradziłby sobie, gdyby nie córka. Jakiś czas później odwiedziłam Marka i jego dzieci w ich domu.

 

„Komunia” jest świadectwem niezwykłej bliskości między Tobą i Twoimi bohaterami. Jak udało Ci się nawiązać z rodziną Oli tak intymną relację?

 

Po prostu pojawiła się między nami emocjonalna więź. Najtrudniej było pozyskać zaufanie samej Oli. Reprezentuję w jej oczach świat dorosłych, od którego doznała wielu krzywd.

Najpierw przyjeżdżałam do nich sama, później z operatorką. Pisząc scenariusz podążałam za bohaterami, za tym, na czym zależało im, a nie mnie. Nie starałam się na siłę aranżować pewnych sytuacji, jeśli czułam, że to sprzeczne z tym, czego Ola czy Nikodem rzeczywiście pragną. Bez tego wsłuchiwania się w ich potrzeby nie byłoby prawdy na ekranie, nie umiałabym też przewidzieć ich reakcji na konkretne zdarzenia.

Ważne było oczywiście by nie przekraczać pewnych granic i nie wchodzić na przykład z kamerą w sytuacje, które dla moich bohaterów byłyby zbyt bolesne.

 

Każde z Twoich bohaterów jest na tyle niezwykłe, że zasługuje na osobny film. Dlaczego postanowiłaś skierować kamerę na Olę?

 

Zawsze interesowała mnie sytuacja dziecka, które musi gwałtownie dorosnąć, przejmuje odpowiedzialność za innych. 

Kiedy przyjechałam do Serocka po raz pierwszy, 12-letnia wówczas Ola przygotowywała obiad: dużym, ostrym nożem, z wielką wprawą cięła w powietrzu - bo nie mogła znaleźć deski - schab na kotlety. Wyglądało to groźnie, ale zarazem było jasne, że dziewczynka nie robi tego pierwszy raz. Kiedy spytałam o matkę, Ola powiedziała, że mieszka osobno. „Ale jeśli tata wyremontuje łazienkę, to mama może wróci” - dodała i to zdanie bardzo mnie poruszyło.