Czy reżyserka filmu Arizona dopuściła się naruszenia zasad etyki dokumentalisty?

riddick
riddick
Kategoria kino · 3 października 2016

 Odpowiedź na pytanie o naruszenie zasad etyki dokumentalisty przez Ewę Borzencką w nagrodzonej Arizonie z 1997 roku pozornie wydaje się być niejednoznaczne. Wypowiedzi bohaterów dokumentu, spisane osiem lat po premierze filmu przez Edytę Gietkę, są sprzeczne z tym jak reżyserka wspomina swoją pracę na planie w wywiadzie z Wojciechem Tochmanem. Dla przykładu:

„telewizory” kupili im świnię, którą kazali zaszlachtować na oczach dzieci.

Kiedy kręciłam "Arizonę", sama byłam zaskoczona, kiedy wszystkie dzieci zbiegły się do Bartosiaka na zabijanie świni.

Ustalenie prawdomówności jednego lub drugiego podmiotu jest niemożliwe, a co za tym idzie, ustalenie prawdziwej wersji wydarzeń. Obie strony konfliktu, który rozgorzał po emisji Arizony w TVP, bronią nie tylko swych racji, ale głównie swego dobrego imienia, które w obu przypadkach zostało poważnie nadszarpnięte. Ewę Borzęcką oskarżano o manipulację faktami i selektywność w doborze protagonistów oraz zarejestrowanych materiałów, a mieszkańców Zagórek obśmiewano za pijaństwo i degenerację.

Przyjmując, że etyka dokumentalisty opiera się na: rzetelności twórcy, docieraniu jak najgłębiej w sedno problemu, świadomym wykorzystaniu środków artystycznych, przy założeniu, że sumienie twórcy jest najwyższą instancją, a jego przyzwoitość jest bazą wszelkich rozważań, naruszenie jego zasad w przypadku Arizony, wydaje się być bardziej klarowne.

Dokumentalista, który kręci film o biednej polskiej wsi, w której panuje bezrobocie, a alkoholizm niszczy lokalną społeczność, musi być świadom swego wpływu na ich losy. Szczególnie jeśli wie, że wypłacane honoraria zostają użyte do kupna alkoholu, który jest tematem utowru i początkiem do dalszych, głębszych rozważań na temat stanu popegeerowskiej  Polski.

Zawsze z bohaterami moich filmów podpisuję umowę i wypłacam pieniądze. Grosze, dziesięć złotych. Za to ludzie kupowali chleb, a niektórzy Arizonę.

To samo dotyczny docierania do sedna problemu, kóry –choć jest poważny- zostaje podkoloryzowany i –co istotne- fałszywie wypunktowany, dyskredytując przedstawiane materiały.

 Wykorzystanie filmowych środków artystycznych by podkreślić beznadzieję życia bohaterów Arizony , wydaje się być najoczywistszym zabiegiem zastosowanym przez jej autorkę. Zdjęcia robione jesienią nie tylko przedstawiają Zagórki jako siedlisko brudu i wszechogarniającego rozkładu, gdzie wszystko i wszyscy toną w egalitarnym błocie, które w tej samej mierze pochłania dzieci, co świnie, ale również stoją w kontrapunkcie do popularnych wyborażeń o „złotej polskiej jesieni”. Nasuwa się myśl, że reżyserka realizowała swój film z wcześniej przyjętą tezą, dobierając czas kręcenia filmu do odpowiednich dla niej warunków pogodowych. Również wybór materiałów potwierdza tę teorię, gdzie –dla przykładu- ujęcia świni zostają zestawione z kłótnią w sklepie konotując ich ekwiwalentność,  czy też rozmowy o wszechobecnym złodziejstwie połączonej ze sceną bawiących się dzieci, obok których przechodzi wspomniany rozmówca.

Choć sumienie i przyzwoitość człowieka jest elementarnie indywidualne to warto w ich kontekście przytoczyć wypowiedzi twórczyni Arizony:

Wiadomo oczywiście, że to jest moje subiektywne spojrzenie na świat. Mój sposób widzenia, moi bohaterowie, miejsca, montaż, wszystko to od początku to jest mój sposób postrzegania tych ludzi.

To są piękni ludzie, tacy od początku do końca. Przecież człowiek ma prawo do wielu rzeczy, także do popełniania błędów.

 

Z jednej strony podkreśla subiektywność przedstawionego świata, co stoi w sprzeczności z ideą neutralnego rejestrowania świata, za którego piewcę uchodziła właśnie autorka Arizony, z drugiej strony stawia pytanie o jej motywację, skoro postrzega swych bohaterów jako pięknych ludzi, ale w żadnym stopniu nie przedstawia tej wizji w filmie, który można określić mianem naturalistycznego.  Marcel Łoziński, który otwarcie krytykował reżyserkę za jej postawę wobec bohaterów, w wywiadzie z T. Lubelskim mówił:

[...] ona nie bierze w obronę tych ludzi, ona ich poniża, to jest zwykłe epatowanie najbardziej brutalnymi scenami z życia chłopstwa, odwołujące się do najniższych instynktów widza.

Poglądy Łozińskiego -choć skrajne- wywodzą się z idei społecznej roli dokumentu, który nie tylko pyta, ale próbuje wyjaśnić przyczyny zastanej sytuacji, w przeciwieństwie do omawianego filmu, który tylko powierzchownie porusza problem likwidacji pegeerów i fazy liminalnej we współczesnej historii polski.

 Odpowiadź na pytanie: czy reżyserka filmu Arizona dopuściła się naruszenia zasad etyki dokumentalisty? jest jednoznacznie twierdząca, ale jak Borzęcka wyznała w przytaczanym wcześniej wywiadzie:

Ja nie po to robię filmy, żeby komukolwiek pomagać. Ale po to, by zwrócić uwagę tych, którzy są do tego zobowiązani

I tak też się stało. Arizona nie tylko wywołała burzę w środowisku filmowców i ogólnopolską debatę na temat stanu polskiej wsi, ale doprowadziła do współpracy mieszkańców Zagórek z fundacją działającą na rzecz osób najbiedniejszych, oraz wysłania, przez ówczesnego premiera Jerzego Buzka, osoby do przeprowadzenia gospodarskiej wizyty. Choć metody stosowane przez reżyserkę są kontrowersyjne, nie można im odmówić efektywności. Jeśli prawdziwym założeniem Borzęckiej było zaszokowanie widzów do tego stopnia, by zaczęli działać, to można przyjąć, że cel swój osiągnęła dużym kosztem.

 

 

https://www.youtube.com/watch?v=ktlekcXpD6Q