Welcome to the high life...
Zazwyczaj antyutopie obserwujemy z perspektywy dysfunkcyjnych miast lub państw. W "High-Rise" ograniczamy się do jedynego budynku - mutanta jednostki mieszkalnej Le Corbusiera. W groteskowej ekranizacji prozy Ballarda zastanawiamy się, kto tu jest czarnym charakterem. Aspirująca klasa średniae Zmanierowani bogaczeg A może to sam budynek jest źródłem zład
Uznany architekt Royal (Jeremy Irons) marzy o utopii. Wszystkie warstwy społeczne w jednym budynku. Wraz z numerami pięter rośnie status mieszkańców. Wszyscy mają do dyspozycji basen, siłownię, supermarket. On zamieszka na szczycie z żoną i jej sentymentalnym stadem gąsek.
Życie w nowiutkim budynku obserwujemy z perspektywy Lainga (Tom Hiddleston) - wyrachowanego lekarza z niejasną przeszłością. Jeszcze nie wyschła farba, a utopia już zaczyna się walić. Dolne piętra cierpią na braki w dostawach prądu. Za nic mają to bogacze, urządzający na górze dekadenckie bale. Reporter Wilder o rewolucyjnych zapędach z niższych pięter (Luke Evans) wszczyna bunt. Walka do pierwszego trupau Nic z tych rzeczy. Wtedy impreza na szczycie i rewolucja mas dopiero się rozkręcą.
Na szczęście reżyserowi Benowi Wheatleowi nie przyszło do głowy, by uwspółcześnić "High-Rise". Idylliczne społeczeństwo gnije zatem pośród dekoracji w stylu retro. Lęki, aspiracje i zepsucie są przecież uniwersalne. W odmętach absurdu to rebeliant Wilder pozostaje przy zdrowych zmysłach. I nie on, a Laing jest najbardziej niebezpiecznym drapieżnikiem w dżungli. Wie, gdy stać na uboczu, popisać się, podlizać, a w obliczu katastrofy - przystosować. Magnetyzm obu postaci jest zasługą doskonałych kreacji Evansa i Hiddlestona - dla obu "High-Rise" jest odskocznią od blockbusterów. Popis ich umiejętności to wspólna sesja terapeutyczna na gruzach utopii.
High-Rise
reżyseria: Ben Wheatley
scenariusz: Amy Jump
gatunek: DramatAkcjaSci-Fi
produkcja: Wielka Brytania
premiera: 15 kwietnia 2016 (Polska) 13 września 2015 (świat)