Amerykanie są mistrzami kinowych biografii, a "Wstrząs" jest tego dowodem.
Obraz Petera Landesmana opowiada o patologu, pochodzącym z Nigerii dr. Bennecie Omalu (Will Smith). Dobrze wykształcony, przesadnie drobiazgowy, oddany swej pracy lekarz odkrywa niepokojące zmiany w mózgu pewnego denata. Nie jest to jednak byle kto, lecz uwielbiany przez tłumy futbolista. Omalu dostrzega zależność między uprawianym przez niego sportem, a chorobą, która doprowadziła do jego śmierci. Co grosze, odkrywa, że nie jest to pojedynczy przypadek, a przewlekła traumatyczna encefalopatia (CTE) (choroba spowodowana licznymi uderzeniami w głowę) dotyka wielu nieświadomych tego graczy. Mając przeciwko sobie nie tylko NFL, ale i w zasadzie całą kochającą futbol Amerykę, próbuje jednak nagłośnić sprawę.
"Wstrząs" jednak nie jest niczym wyjątkowym. Ot, solida, sprawnie zrealizowana i dobrze zagrana historia. Interesująca, pełna emocji i szlachetnych przesłanek opowieść. Pokrzepiająca, z mocnym akcentem na pierwiastek ludzki, ale też niepozbawiona schematów i fabularnych banałów. Pewne ułomności i niedociągnięcia rekompensowane są jednak warsztatem twórców.