Zoolander 2

Megafon.pl
Megafon.pl
Kategoria kino · 4 marca 2016

Na ten film trzeba przygotować się psychicznie, emocjonalnie i przede wszystkim estetycznie.

Modele Derek Zoolander (Ben Stiller) i jego piękny towarzysz Hansel (Owen Wilson) powracają. Są starzy, nie wiedzą, co to wi-fi, pierwszy stracił pewność siebie i w zasadzie chęć do czegokolwiek, a drugi jest koszmarnie oszpecony. Muszą jednak zmierzyć się ze swymi słabościami, by Drek odzyskał syna, a przy okazji rozprawić się z wcielonym złem świata mody Jacobim Mugatu (Will Ferrell).

Na "Zoolandera 2" przyszedł idealny czas. Show-biznes w swojej sprężonej z social mediami formie aż prosi się, by z niego potężnie zadrwić. I, trzeba przyznać, twórcy filmu robią to nad wyraz celnie. Kristen Wiig i jej Alexanya Atoz to delikatnie rzecz ujmując antyreklama operacji plastycznych, Benedict Cumberbatch ze swoją kreacją All pięknie podsumowuje temat gender, a Penélope Cruz i jej kształtna Valentina Valencia podważają współczesne kanony kobiecego piękna. Obrywa się ponadto hipsterom oraz miłośnikom selfie i dziubków na tychże, a także zdeprawowanym seksualnie gwiazdom. Wszystko w punkt, boleśnie prawdziwe, pięknie przejaskrawione, a w ramach deseru kilka rozkosznych gościnnych występów. Scenariusz jest raczej wątły i przypomina serię skeczów luźno połączonych jakimś wątkiem przewodnim, ale nie w tym największy problem. Poziom absurdu i przesady jest po prostu ciężkostrawny. Za dużo dosłowności, za mało subtelności. Rozumiem, że to jedna wielka, kolorowa farsa, zdaję sobie sprawę, że wszechobecna iście barokowa kiczowatość jest zamierzona, że wszystko miało być wyolbrzymione, niemniej seans z filmem "Zoolander 2" to spore wyzwanie.

Jeśli przebrniemy przez wybraną przez Stillera i resztę konwencję, jeśli zgodzimy się na karykaturalnie przerysowaną stylistykę, "Zoolander 2" okaże się całkiem trafną satyrą nie tylko na świat mody. Trzeba jednak sporo chęci i wysiłku, by przebić się przez tę formę.