Spośród oscarowych nominacji do filmu roku, "Pokój" wydaje się najskromniejszym dziełem. To tylko kamuflaż. Obraz pulsuje od skrajnych emocji: od rozpaczy i bezsilności po nadzieję.
Akt pierwszy. Dźwiękoszczelna szopa ze świetlikiem zamiast okna. Łóżko, zlew, telewizor, głodowe racje żywnościowe. W tych warunkach wegetują Ma (Brie Larson) i Jack (Jacob Tremblay) - zakładnicy Dużego Nicka. Przed kilkoma laty sadysta uprowadził nastoletnią Ma. Jack urodził się w wyniku gwałtu.Malec nie zna świata poza pokojem. Wszystko poza ścianami i świetlikiem jest niebem i kosmosem, a postacie z telewizora jedynymi, jakie zna. Ma uczy go czytać, dba o jego kondycję, by zaznał odrobiny normalności. O tą jednak trudno, bo zakładników regularnie odwiedza Nick, który gwałci Ma, a Jack chowa się wtedy w szafie. Matka wie, że Jack nie może żyć w bańce iluzji, że wkrótce zacznie rozumieć. Podejmuje desperacki krok, by wyrwać się z niewoli. Cała nadzieja w bystrości Jacka.
Akt drugi. Jack sprostał zadaniu, choć musiał zmierzyć się z "kosmosem". Wraz z Ma wraca do świata żywych. Powrót okazuje się równie trudny jak niewola. Ma dowiaduje się, że jej rodzina rozpadła się, a na nią i Jacka polują tabloidy. To Jack lepiej znosi oswajanie się z normalnością, musi dzielić się siłą z matką.
"Pokój" jest ekranizacją bestsellerowej powieści Emmy Donoghue, która jest również autorką scenariusza filmu. Za kamerą stanął Lenny Abrahamson ("Frank"). Twórcy udało stworzyć się dwie ścieżki narracji. Ta Jacka ma cechy realizmu magicznego. Malec ucieka w świat kosmitów i bezkresu nieba, które otacza pokój. Narracja matki to brutalny naturalizm. To cena świadomości. Wrażenie dwóch przestrzeni uzupełniają świetnie zrealizowane zdjęcia. W klaustrofobicznej przestrzeni kadry dotyczące Ma są ciasne, przytłaczające, podczas gdy punkt widzenia Jacka jest pełen subtelnych zbliżeń, w jego świecie wiele dzieje się poza okiem kamery.
Konfrontacji dwóch punktów widzenia nie odczulibyśmy tak bardzo, gdyby nie heroiczna praca Brie Larson i Jacoba Tremblaya na planie. O talencie Larson mogliśmy przekonać się już przy okazji "Przechowalni numer 12". W "Pokoju" udźwignęła nie tylko własną rolę, ale wspierała kilkuletniego Tremblaya. Malca nie uświadamiano na planie, w jak tragicznej historii gra. Udało się zachować pełną naturalność i niewinność jego postaci.
"Pokój" jest jednym z tych filmów, które chcemy zobaczyć tylko raz w życiu i nigdy do niego nie wracać. Jedna paczka chusteczek w kinie może nie wystarczyć. Obraz porusza najgłębiej skrywane emocje, ale twórcy nie uciekali się do taniego sentymentalizmu. Warto zaryzykować i wystawić się na ból.