W końcu ktoś na to wpadł! Osamotniona bieszczadzka strażnica w samym środku zimowej zawiei. Ojciec i dwóch synów kontra zakrwawiony intruz z bronią w plecaku. Samograj.
Przecież ta historia aż błagała się o to, by ktoś ją opowiedział. Serial "Wataha" zdecydowanie nie wykorzystał pełni potencjału, a tym bardziej filmowego potencjału Bieszczad. A ta kraina, odludna, z bogatą, często bolesną historią, tajemnicami skrywanymi wśród kniei i strumieni to wymagająca, ale wręcz wymarzona dla kina - dramatów, sensacji i dreszczowców - lokalizacja. Kamera, oczywiście, czasami tu zagląda - to nie tak, że HBO było pierwsze - ale ciągle za rzadko. Z przyjemnością patrzy się więc na nią przez obiektyw nominowanego do Oscara za zdjęcia do "Idy" Łukasza Żala u debiutującego w pełnometrażowej fabule Wojciecha Kasperskiego.Twórcy postanowili wykorzystać Bieszczady gatunkowo - by opowiedzieć thriller z przemytnikami i przetrwaniem w tle. Dwaj bracia wraz z ojcem, byłym pogranicznikiem, mają jakiś czas spędzić w strażnicy. Ewidentnym jest, że zmagają się z traumą związaną ze śmiercią matki. Młodszy chłopak, Tomek (Kuba Henriksen), jest bardziej nieśmiały, słucha we wszystkim ojca, Mateusza (Andrzej Chyra). Starszy, Janek (Bartosz Bielenia), buntuje się, bywa wręcz bezczelny. Być może ta trójka by się wzajemnie zagryzła, gdyby przez drzwi ich schronienia nie wpadł dygocący z zimna, półprzytomny i zakrwawiony Konrad (Marcin Dorociński). Zanim intruz straci przytomność, zdoła wybełkotać "Zostawiłem ich w kanionie".
Napięcie narasta powoli, ale konsekwentnie. Atmosfera gęstnieje. Wiatr wieje coraz mocniej. Generator pada. A w starej jak świat (ok, z poprzedniego wieku) radiostacji słychać tylko skrzypienie. Wedle gatunkowego klucza niby wiadomo co się dalej wydarzy, ale "Na granicy" wciąga. Do czasu... Niestety, w pewnym momencie impet zdecydowanie słabnie. Bohaterowie zaczynają się zachowywać coraz bardziej niedorzecznie, a postać Konrada staje się (ze skutkiem ujemnym dla zaangażowania się w fabułę) o wiele ciekawsza niż jego ofiar. Gdzieś w scenariuszu zachwiały się proporcje. Przy tym właśnie punkcie "Na granicy" najbardziej kuleje, pozostawiając film w gronie seansów przyjemnych, ciekawych (te Bieszczady, polski thriller, Chyra i Dorociński, zdjęcia Żala), ale jeszcze nie tak dobrych, jakby mogły być.