Kilka lat po kameralnej "Joannie" Feliksa Falka na nasze ekrany powraca temat Polaków, którzy z narażeniem własnego życia ratowali Żydów.
Michał Szczerbic, scenarzysta "Róży", tym razem zarówno napisał scenariusz, jak i - w wieku 71 lat - zadebiutował jako reżyser. I może trochę szkoda, że swojego skądinąd ciekawego i bez wątpienia szlachetnego pomysłu nie oddał w cudze ręce.
"Sprawiedliwy" zabiera widzów do mrocznych lat II wojny światowej - na polską prowincję, gdzie pewne pełne dobroci i ludzkiego współczucia inteligenckie małżeństwo Anastazji i Jana (Urszula Grabowska i Jan Wieczorkowski) decyduje się na to, żeby zaopiekować się i zarazem ocalić przed niechybną śmiercią żydowską dziewczynkę Hanię (Ewelina Zawistowska oraz - w dorosłym wieku - Aleksandra Hamkało). Wspierają ich miejscowy odmieniec Pajtek (Jacek Braciak), który z dziewczynką się zaprzyjaźnia oraz twardo stąpająca po ziemi Dziunia (słusznie nagrodzona za swoją rolę na ubiegłorocznym festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie Katarzyna Dąbrowska). Wszyscy dla bezpieczeństwa dziecka muszą bardzo dużo poświęcić, nieustannie uważać - w każdej chwili do domu czy innej kryjówki wpaść mogą niemieccy żołnierze.
Temat wojny i ludzkiej solidarności oraz odwagi w tych latach - choć wydaje się wyczerpany, wcale takim nie jest. Historię trzeba przypominać - to "oczywista oczywistość". Bohaterowie zasługują na pamięć, zdrajcy na potępienie - nie ma tu o czym dyskutować, nad czym się zastanawiać. Problem z filmem Michała Szczerbica polega jednak na tym, że jest on na wskroś akademicki, momentami wręcz telewizyjny. Z jednej strony pojawiają się tu pojedyncze sceny z epicko-poetycką ambicją, z drugiej tylko postać Dziuni (w znacznej mierze dzięki charyzmie Dąbrowskiej) jest niepapierowa, wychodzi poza ramy przewidywalności i wnosi na ekran jakąkolwiek autentyczną energię. Być może "Sprawiedliwy" jest najlepszym filmem dla młodych widzów - świetnym uzupełnieniem lekcji historii w szkole podstawowej. Albo pretekstem do rozmowy z dzieckiem o pradziadkach.