"Zjawa" zdobyła przychylność członków Akademii otrzymując 12 nominacji. Wiadomo jednak, jak to z tymi oscarowymi filmami bywa.
Hugh Glass (Leonardo DiCaprio) zajmuje się pozyskiwaniem skór w zimnych lasach. Pewnego dnia zostaje zaatakowany przez niedźwiedzia. Choć towarzysze przez długi czas próbują się nim opiekować, w końcu muszą podjąć trudną decyzję i zostawiają go pod opieką Johna Fitzgeralda (Tom Hardy). Ten jednak, myśląc przede wszystkim o sobie, porzuca go samego w dziczy. Glass się jednak nie poddaje.Jest coś w oscarowych faworytach przereklamowanego i nie inaczej jest z najnowszym dziełem Alejandro González I~nárritu. To dobry obraz, łączący western z kinem drogi i psychologicznym dramatem. Wciągająca opowieść, z niesamowitym klimatem i jeszcze bardziej niesamowitymi, przepięknymi, naturalistycznymi zdjęciami (Emmanuel Lubezki). Genialnie sprawdza się chłodna muzyka (Ry^uichi Sakamoto, Carsten Nicolai), a Leonardo DiCaprio jest świetny (choć miewał lepsze kreacje), ale nie jest to film bez wad. Meksykański twórca wystawia na próbę cierpliwość widza, męczącymi, niewiele wnoszącymi do fabuły retrospekcyjnymi majakami głównego bohatera. To po części film drogi, także metaforycznie, więc rozumiem, że konieczny był pewien proces, potrzebny był czas, nie wolno się było spieszyć, niemniej pewne skondensowanie na pewno by nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie, "Zjawa", miałaby większą siłę rażenia. A tak, zdarza się, że I~nárritu na chwilę gubi widza, osłabia jego zaangażowanie. Trzeba jednak przyznać, że jest wyśmienitym, sprawnym reżyserem z ogromnym wyczuciem, dlatego nigdy całkiem nie tracimy uwagi.
Zachwyca też uniwersalność tej opowieści. Chodzi o walkę, ale w wielu wymiarach, formach. O walkę z naturą, ze sobą w sensie biologicznym i psychicznym. O walkę za kogoś, w imię czegoś i walkę przeciwko komuś. Wielu innych artystów (po jednej i drugiej stronie kamery), dałoby się ponieść, zmieniłoby tę opowieść w coś histerycznego, nieznośnie egzaltowanego. I to chyba największy atut "Zjawy". Emocji jest mnóstwo, ale trzymane są na wodzy, często podskórne, przyczajone, dawkowane. Za reżyserię nagroda na pewno się należy, za zdjęcia i kilka technicznych kategorii także, ale Oscar za najlepszy film powinien powędrować do kogoś innego.