Zjawa to opowieść o zemście. Pierwowzorem dla scenariusza była powieść Michael Punke, a pierwszą próbą jej ekranizacji Człowiek w dziczy w reżyserii Richarda C. Sarafian z 1971. Iñárritu postanowił na swój własny sposób ukazać dość starą już historię o zemście.
Hugh Glass (Leonardo DiCaprio), jako członek ekipy, której celem jest pozyskanie skór dzikich zwierząt, pełni rolę tropiciela. Najlepiej zna dzikie lasy północnej Ameryki, tereny objęte walką o dominację pomiędzy Anglią, Francja i ich rdzennymi mieszkańcami. W czasie wyprawy zostaje zaatakowany przez niedźwiedzia, a jego życie dosłownie wisi na włosku. Ledwo żywy nie jest w stanie pomóc synowi, który na jego oczach zostaje zabity. Zemsta napędza głównego bohatera, daje mu niesamowitą siłę przetrwania, która ukierunkowana jest na jeden cel. Zabicie mordercy syna.
Tyle z fabuły, żeby nie dawać Wam zbyt dużo spojlerów. Choć przyznam, że w filmie Iñárritu fabuła stanowi akurat najmniej istotny element. W rzeczywistości jest dość prosta, opiera się na schematach opowieści o zemście, których przykłady zarówno w literaturze, jak i kinematografii można mnożyć. Mamy dodatkowo wątek z filmów survivalowych, w którym rodzi się ponadprzeciętna jednostka potrafiąca sobie poradzić w każdych warunkach.
Pozostawiając na boku niczym niewyróżniający się scenariusz, pora przejść do innych elementów filmu, które nawet z najprostszych historii potrafią stworzyć coś wyjątkowego. I na tym główne zyskuje film zeszłorocznego zdobywcy Oscara. Jeśli oglądaliście Birdmana,
szybko skojarzycie dość charakterystyczne długie ujęcia. Emmanuel Lubetzki, który jest odpowiedzialny za zdjęcia w Zjawie, doprowadza je do perfekcji. Przyznam, że zarówno w Birdmanie jak i Ludzkich dzieciach, przykuwały uwagę i niezwykle wzbogacały film, ale w Zjawie osiągnęły punkt kulminacyjny. Prawdopodobnie, jeśli jeszcze raz zobaczę podobną realizację w filmie Iñárritu, będę miała jednak ich przesyt. Scena walki z niedźwiedziem jest doskonała. Kamera ustawiona na poziomie bohatera krąży wokół niego, a wszystko odbywa się bez ani jednego cięcia. Dzięki temu scena nabiera wręcz nieprzyzwoitego dla filmu dynamizmu i realizmu. Czujemy się jakbyśmy byli w środku wydarzeń, wręcz odczuwamy ból i niemoc bohatera. Dokładnie taki sam zabieg mamy w początkowej potyczce z Indianami. Widz jest jeszcze jednym uczestnikiem bitwy.
W filmie panuje niezwykle surowy klimat. Z pewnością przyczynia się do niego samo miejsce akcji. Północnoamerykańskie lasy, zimowa pora, ciągłe zagrożenie ataków Indian, którzy nie zawsze są pokojowo nastawieni. Klimat ten potęguje również minimalistyczna muzyka. Długim ujęciom pustkowi często nie towarzyszy żaden dźwięk, a czasami cisza przerywana jest głuchym odgłosem bojowego bębna. Hugh Glass ma niełatwe zadanie, by przedrzeć się przez te niebezpieczne tereny do obozu swojego oddziału.
Gra aktorska stoi na wysokim poziomie, ale czy DiCaprio zasłużył na swojego Oscara?
Wśród opinii krytyków pojawiają się głosy, że jest to pierwsza dorosła rola odtwórcy Wilka z Wallstreet. Tym razem jego postać nie ma nic z chłopięcości, choć uważam, że w dziele Scorsseze miał większe pole do popisu. Cały film jest niezwykle dopracowany i gra aktorska DiCaprio z pewnością do tego wszystkiego pasuje. Biorąc pod uwagę również inne nominacje w kategorii najlepszy aktor pierwszoplanowy, sądzę, że DiCaprio ma naprawdę duże szanse. Drugoplanowa rola męska także utrzymuje wysoki poziom. John Fitzgerald grany przez Toma Hardiego jest świetnym, czarnym charakterem. Psychologia tej postaci jest o wiele bardziej dopracowana niż w przypadku Hugh Glassa. Tym razem Hardy mówi, jego kwestie dialogowe są o wiele dłuższe niż w Mad Maxie i także z tym sobie świetnie radzi. Reszta obsady ma dość krótkie epizody, stąd ciężko ją indywidualnie ocenić, jednak żaden aktor nie odstawał przyczyniając się jeszcze bardziej do niezwykle spójnego filmu.
Iñárritu stworzył naprawdę dobry film, przez który precyzyjnie nas przeprowadza. Niektórzy zarzucają zbyt dużą teatralizację. Mnie zaś nie podobał się scenariusz, brakowało mi jasnego zarysowania głównej postaci. Wizje i kiepskie metafizyczne wstawki nie oddają całej gamy emocji, które tłumaczyłyby tak dużą chęć zemsty głównego bohatera i tak wielką wolę przetrwania.
Najbardziej za to podobał mi się sam klimat filmu. Świetnie pokazana była również kolonizacja północnej Ameryki, pełna najokrutniejszych i bestialskich chwytów zarówno po stronie białego człowieka, jak i Indian. Film z całą pewnością polecam, jednak nastawcie się bardziej na klimat niż przygodę i wartką akcję.
Zjawa
Reżyseria: Alejandro González Iñárritu; Scenariusz: Alejandro González Iñárritu, Mark L. Smith; zdjęcia: Emmanuel Lubetzki, muzyka: Ryûichi Sakamoto, Carsten Nicolai; Obsada: Leonardo DiCaprio (Hugh Glass), Tom Hardy (John Fitzgerald), Domhnall Gleeson (Kapitan Andrew Henry), Will Poulter (Jim Bridger), Forrest Goodluck (Hawk)