Raz na jakiś czas zdarzają się filmy, po których widzowi trudno wydobyć z siebie głos. Raz na jakiś czas zdarzają się filmy godne miana arcydzieła.
Gdy rozpoczynają się napisy końcowe, w sali kinowej panuje całkowita cisza. Mało kto pędzi do wyjścia, bo po tym seansie jakoś trudniej niż zwykle się podnieść. "Syn Szawła" zabiera nas w sam środek piekła i przypomina o tym, o czym nigdy zapomnieć nie wolno. Mówi nie tylko o wojnie, Holocauście, mechanizmach zła i terroru, ale również o walce o ostatnie iskry człowieczeństwa, godności.
Holocaust jest, oczywiście, tematem bardzo dokładnie przez kino przepracowanym. Prezentowany i omawiany w dokumentach, filmach lżejszego i cięższego kalibru, dramatach i opowieściach obyczajowych - zdać się może wręcz wyczerpany. Ale czy naprawdę o Zagładzie powiedziano już wszystko i filmowcom pozostało jedynie przypominanie historii dla kolejnych pokoleńm Edukowanie młodzieżyo Nie. "Syn Szawła" udowadnia, że tego tematu zamknąć się nie da.
Fakty (warto po seansie trochę poszperać w źródłach i poszerzyć swoją wiedzę) zostają tu połączone ze skoncentrowaną na psychologii i instynkcie fikcją. Głównym bohaterem jest więzień Szaweł - węgierski Żyd (Géza Röhrig) - przydzielony do Sonderkommando z Auschwitz-Birkenau. Razem z podobnymi sobie zmuszony zostaje do obsługi fabryki śmierci - komór gazowych oraz krematoriów. Do jego zadań należy m.in. odbieranie ubrań i sprawdzanie ich zawartości, sprzątanie komory - wynoszenie ciał, mycie podłóg, a także trzymanie wrót, gdyby gładzony tłum próbował je wyłamać. Kolejny mord chwilę dłużej niż inni przeżywa mały chłopiec, co Szaweł zauważa. Gdy dziecko kona, postanawia uchronić jego ciało przed nakazaną przez Niemców sekcją zwłok. Za wszelką cenę chce, by ofiara doczekała się prawdziwego, tradycyjnego pochówku. Tym samym rozpoczyna się dramatyczna wędrówka Szawła przez obóz.
Reżyser i współscenarzysta "Syna Szawła" László Nemes funduje nam chyba najmocniejszą od lat lekcję historii, którą odrobić powinien każdy. Z jednej strony droga Szawła wpisana jest w autentyczny Bunt Sonderkommando z 1944 roku, a wśród ujęć filmu odnaleźć można rekonstrukcje nielicznych zachowanych do dziś zdjęć dokumentujących "pracę", do której zmuszano członków Sonderkommando. Z drugiej - "Syn Szawła" to również realistyczne (swoją drogą bardzo ciekawe formalnie) odtworzenie fizycznych i psychologicznych realiów obozu oraz ukazanie zderzenia niewinnego człowieka z gigantycznym okrucieństwem innych ludzi. Ważny, wstrząsający, głęboko antywojenny, a zarazem humanistyczny film. Jeszcze raz to powiem: arcydzieło.