Żona w moje życie wniosła… kraciaste obrusy – wywiad z Saifem Ali Khanem, aktorem filmu „Love Aaj Kal”, który można zobaczyć od 15 września w ramach Indian Film Festival.
Film Cocktail (2012) był wielkim sukcesem – jak ty oceniasz film i swoją rolę?
Nie wydaje mi się, żeby film „Cocktail” można było nazwać wielkim. Uważam, że postać głównego bohatera (aktor zagrał w nim Gautama Kapoora) nie była do końca dopracowana. Czuję, że mogliśmy zrobić lepszy film, gdyby tylko scenariusz był bardziej dopracowany. Szczególnie druga połowa filmu nie jest na najlepszym poziomie. Oczywiście film został okrzyknięty hitem, ale moim zdaniem, nie jest to ekscytująca produkcja, z powodu wad o których wspomniałem. Być może ten problem dostrzegam tylko ja, tylko ja nie jestem z niego do końca zadowolony. Wynika to prawdopodobnie z tego, że ja sam osobiście wolę oglądać amerykańską telewizję i amerykańskie produkcje. Nie oglądam zbyt wielu filmów w hindi. To dlatego, że w czasie kiedy nie gram w indyjskich produkcjach, wolę od nich odpocząć. Uciekam z pracy, kiedy nie jestem w pracy.
Ale czy nie jest dobrze być na bieżąco z tym, co robią, w jakich produkcjach grają koledzy?
Myślę, że to, że nie oglądam rodzimych produkcji sprawia, że moje aktorstwo jest „świeże”, nieskażone. Po prostu inne. Kiedy jestem bardziej pod wpływem amerykańskiej techniki gry aktorskiej czuję się lepiej, tym bardziej, że gram w określonym rodzaju filmów. Myślę, że to niekoniecznie dobry pomysł, by narażać się na uleganie czy poddaniem się wpływowi gry innych aktorów. Szczerze mówiąc, nie wydaje mi się, że jest się czego od nich uczyć.
W jakich filmach chciałbyś teraz grać?
Oglądałem niedawno kilka moich dawnych filmów, takich jak „Parineeta” (2005), „Omkara” (2006) oraz „Being Cyrus” (2005) i myślę, że chciałbym wrócić do tego typu produkcji. Filmów, które mają bardzo dobre scenariusze. Może powinniśmy wykorzystywać więcej książek do tworzenia ciekawych historii? Pisanie scenariuszy mają olbrzymią kreatywną stronę, którą, ja – mam wrażenie - zaniedbałem na jakiś czas. Ale teraz jestem gotowy – ze wszystkimi pomysłami, długopisami, pisaniem i notowaniem. Przez kilka ostatnich lat zostawiałem to innym. Teraz do tego wracam.
Czy granie gangstera, jak w na przykład w filmie „Bullett Raja”, jest przyjemnym doświadczeniem?
Jako dziecko lubiłem grywać policjantów i złodziei. Odgrywanie złodzieja było bardziej zabawne niż policjanta. „Człowiek z blizną”, z Alem Pacino, to najlepszy gangsterski film, jaki widziałem. Zawsze chciałem zagrać taką rolę. Po ponad dwudziestu latach mojej kariery w końcu dostałem taką szansę - właśnie w „Bullett Raja”. Grałem już wcześniej gangstera w filmie „Omkara”, ale on był czarnym charakretem, podczas gdy Raja Mishra w „Bullett Raja” jest bohaterem.
Nie mam fetyszów. Uważam, że broń jest piękna. Nie mam na myśli amerykańskiego uzbrojenia. Mam na myśli broń sportową wykonaną przez ekspertów z Holandii. Jest ona jak Rolls-Royce, niesamowicie skomplikowana. To są dzieła sztuki. Ale pewnie powinienem powiedzieć, że nie lubię broni (śmiech)… Więc tak – nie lubię broni, bo mnie przeraża, bo broń niesie śmierć. Mam świadomość, jak niebezpieczna jest broń. Nigdy nie wycelowałem w nikogo broni, nawet zabawkowej.
Niedawno zagrałeś w filmie „Phantom”. Podobno nauczyłeś się – na potrzeby tej produkcji - języka kurdyjskiego…
Jako dziecko lubiłem czytać komiksy o Phantomie, dlatego z ochotą przystąpiłem do pracy nad tym filmem, ale nie nauczyłem się kurdyjskiego na jego potrzeby, jak głosi plotka. Powiedzenie „dziękuję” w obcym języku jeszcze nie oznacza, że znam ten język. Praca w Bejrucie, na planie pomiędzy działami, czołgami i w akcji była dla mnie niesamowita! W filmie gram najemnika. Mam skojarzenia z „Psami Wojny” z Christopherem Walkenem….
W Indiach jesteś bardzo popularny. Mógłbyś odnaleźć się też w Hollywood?
Trzeba zapracować, żeby się dostać do Hollywood. Musisz przenieść się do Los Angeles i musisz tam walczyć. Ale moim zdaniem, nasz indyjski przemysł filmowy niebawem eksploduje. Pewnego dnia nasze efekty specjalne staną się niewiarygodne. Pewnego dnia będziemy rywalizować z Hollywood.
Wyglądam lepiej, gram lepiej. Stałem się spokojniejszy, bardziej cierpliwy.
Czy małżeństwo z Kareeną Kapoor to najlepsza rzecz, jaka cię w życiu spotkała?
Oczywiście, że mogę tak powiedzieć (śmiech)… Nie, to nie jest najlepsza rzecz. To dobra rzecz, która mnie spotkała. (Po chwili namysłu) W porządku – to najlepsza rzecz, jak mnie w życiu spotkała.
A co się zmieniło po ślubie?
Moja teściowa (Babita Kapoor) już nie martwi się tym, że mieszkam pod jednym dachem z jej córką – dziewczyną, która nie jest moją żoną.
Co Kareena wniosła do twojego życia?
(śmiech) Stabilność i… kraciaste obrusy!
Jak spędzasz czas, kiedy nie kręcisz filmów?
Czytam, wędkuję, podróżuję, uprawiam trekking, oglądam telewizję. Oglądam przede wszystkim amerykańskie programy. Ostatnio podobają mi się seriale „Demony Da Vinci” (oryg. „Da Vinci’s Demons”), „W garniturach” (oryg. „Suits”) oraz „Współczesna rodzina” „Modern Family”.
-----------------------------------------------------------------
Na podstawie wywiadu dla http://www.hindustantimes.com oraz http://in.askmen.com/