"Prawie jak matka" (recenzja film)

Agata Iżykowska
Agata Iżykowska
Kategoria kino · 10 września 2015

Jak często zdarza nam się nieświadomie naśladować zachowania swoich rodziców? Film "Prawie jak matka" w inteligentny sposób, pokazuje, że nie ważne jak bardzo uciekamy, charakter naszych rodziców gdzieś w nas pozostaje.

Prawie jak matka to dramat o Val (Regina Casé) –  kucharce, sprzątaczce, a właściwie niani i wychowawczyni 17-letniego Fabiano (Michel Joelsas). Opowieść z prostą, przejrzystą fabułą, małym zwrotem akcji i szczęśliwym zakończeniem. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak. To jeden z tych filmów, który pozostaje w pamięci, chociaż nie jest to dzieło, które będzie się wspominać przez dziesięciolecia. To film, w którym jest coś niepokojącego, coś, co zostawia ślad w obyciu filmowym widza.

 

Dzieło Anna Muyalert w krótkim czasie nakreśla wiele skomplikowanych relacji. Główna bohaterka Val, pracuje od kilkudziesięciu lat w bogatej rodzinie. Opuściła rodzinne miasto w poszukiwaniu zarobku, zostawiła tam córkę i nie ma z nią realnej styczności. Po latach Jessica (Camila Márdila) informuje matkę, że chce rozpocząć studia w Sao Paulo. Wiązałoby się to ze wspólnym mieszkaniem i życiem, o którym tak marzy Val. Okazuje się jednak, że przerwana więź nie jest łatwa do odbudowania. Val lepiej zna syna pracodawców niż własną córkę. To Fabiano Val traktuje z większą czułością, odrzucając Jessice za jej butność. Owszem, dziewczyna nie grzeszy ogładą, ale jest bystra i ciekawska, a przede wszystkim zna swoją wartość i nie zgadza się na podział służba-pan. Jej pojawienie się zaburza dotychczasowy spokój. Wpływa na Val, ale również na gospodarzy. Dziewczyna swoją pewnością intryguje pana domu – doktora Carlosa (Lourenço Mutarelli) – narażając się tym samym pani domu Barbarze (Karine Teles). Jednak nie tutaj należy szukać intrygi.

 

Chociaż nie jest ona zbyt ukryta. Tkwi w tytule. Prawie jak matka! Od pierwszych minut filmu mogłoby się wydawać, że będzie chodziło o relację Val-Fabiano. W końcu kobieta zajmowała się wychowywaniem chłopca, kiedy jego matka robiła karierę. Stała się tym samym jego powierniczką i przyjaciółką, jest dla niego - nomen omen - prawie jak matka. W miarę oglądania filmu, coś nam zaczyna zgrzytać. Muyalert dorzuca pojedyncze wskazówki, które zwracają uwagę na to, że tytuł nie koniecznie odnosi się do Val. Po przybyciu Jessici, z jej słów, zachowania i gestów jesteśmy w stanie wyczytać, że ona będzie... prawie jak swoja matka. Nie chodzi tu o wygląd. W młodym wieku zaszła w ciążę, a teraz zostawiła syna pod opieką rodziny, żeby wykształcić się i zapewnić mu lepszy byt.

 

Czy nie to samo zrobiła Val? Wyjechała myśląc, że tak będzie najlepiej dla jej dziecka. Jessica jest lustrzanym odbiciem Val, co sprawia, że kobiety w końcu odnajdują nić porozumienia. Intryga zamyka się na końcu filmu. Wszystko kończy się na propozycji Val, aby dziewczyna sprowadziła tutaj syna, a ona jako babcia, zajmie się opieką.

 

Tak naprawdę, dramatu w filmie nie ma. Wszystko kończy się szczęśliwie, jednak film pozostaje niepokojący. Każda prezentowana relacja między bohaterami jest zastanawiająca. Być może niepokoi dlatego, że początkowo narzucone zasady są stopniowo rozbijane. Jako widzowie zaakceptowaliśmy nakreśloną relację służba-państwo. A narastająca destrukcja, wprowadzana przez Jessicę, uwiera powoli ale natarczywie, aby w końcu zachwiać porządek i ład. Nie ma w tym jednak nic depresyjnego. W filmie Prawie jak matka zmiany wychodzą wszystkim na dobre, mimo że są czasem nabudowywane w nieznośny sposób. Aktorzy minimalnymi środkami pokazali wachlarz ludzkich emocji. Nie było niedociągnięć i niedomówień. Prosta fabuła została dobrze odegrana i przedstawiona.

 

Pozostaje tylko ten niepokój. I pewne niejasności. Coś, czego do końca nie pojmuję. Scena w barze czy scena oświadczyn wydaje się zbędna. Można powiedzieć dosadniej, wydaje się nijaka i mdła w zestawieniu ze scenami rozmów Jessici i doktora. W całej produkcji zdarzyło się parę zapychaczy, które być może miały nakierować na coś, co nie zostało potem rozwinięte. Szkoda, że nie w pełni wykorzystano potencjał jaki niosła za sobą postać Val. Kobieta momentami przedstawiała się jako jednostajnie monotonna i bez skrajnych emocji. Na wszystko przystawała. Może było to spowodowane wieloletnią służbą i nie ma się czego doszukiwać? Obstaję przy tym, że ważniejsza dla twórców była Jessica – ciekawa i przejmująca. Val to wykreowana na bezpieczną przystań, której nie da się nie lubić, przewidywalna matka.

 

Prawie jak matka to dobry film na zbliżający się jesienny wieczór.

 

 

Prawie jak matka 

Reżyseria: Anna Muyalert
Kraj produkcji: Brazylia
Rok produkcji: 2015
Czas trwania: 114 min
Występują: Regina Case, Camila Mardila, Karine Teles
Nagrody: Nagroda Publiczności, Nagroda Specjalna - Berlinale 2015