Krytyka filmowa w Polsce nigdy nie będzie dobra, jeśli będzie odczuwała kompleks niższości – kompleks, z którym łódzki festiwal Kamera-Akcja konsekwentnie od lat stara się walczyć.
Festiwal już po raz piąty próbował przybliżyć niejednolitą tożsamość krytyki filmowej, tym razem kładąc nacisk na relację między krytyką, dystrybucją i produkcją filmową. Temat ten, obcy dla zwykłych kinomanów, zwykle pozostaje na peryferiach filmoznawczych rozważań. Opisy fabuły, aktorstwa czy reżyserii w większości wypadków dosyć wdzięcznym (i pośpiesznym) krokiem przechodzą ponad całym sztafażem środków i wybiegów PR-owo- marketingowych stanowiących probierz sukcesu lub porażki niejednej kasowej produkcji. Tym więc lepiej, że podczas panelowego spotkania z Pauliną Młynarską (i.film), Kubą Mikurdą (krytykiem filmowym i prezes Stowarzyszenia Film 1,2) i Ewą Golenią (Film Point Group i Alter Ego Pictures) słuchacze mieli okazję przyjrzeć się filmowi „od piwnicy”.Spojrzenie na kino poprzez pryzmat dyskursu produkcyjno-ekonomicznego to, niestety, rzadkość. Po części taki stan rzeczy dyktuje pozycja i zainteresowania odbiorcy, z drugiej strony stoją za nim realne możliwości przeprowadzenia skutecznego projektu teoretycznego, który miałby prześledzić film niejako od „poczęcia” aż do okresu jego emisji. Możliwy i pożądany jest jednak namysł nam mechaniką sukcesu produkcji, szczególnie zaś tych, których przychylne przyjęcie zaskakuje (obecny sukces Idy Pawła Pawlikowskiego, która jak do tej pory zarobiła ok. 3,7 milionów dolarów w Stanach Zjednoczonych, to dobry punkt startowy).
W tym kontekście zasadna wydaje się rekapitulacja pytania o rolę dzisiejszego krytyka filmowego. Należy zadać kłam zbyt radykalnym twierdzeniom, jakoby rola filmoznawców i ich wpływ na widza były znikome i niemal żadne. Sprawa ma się inaczej, jeśli uwzględnić obawy sztabu marketingu przed atakami ze strony filmoznawców. Chęć ukrywania dzieła aż do czasu premiery, aby nie doczepił się do niego żaden krytyk sugerują wręcz, że znaczenie tekstów krytycznych i recenzji filmowych wcale nie zmalało.
Łódzki festiwal Kamera-Akcja wpisuje się obecnie w szerszą tendencje, wyraźnie obserwowalną na zagranicznych portalach filmowych, które oferują te same fachowe treści młodym filmowcom, osobom kochającym kino i krytykom filmowym. Zanik barier na poziomie języka i w relacjach interpersonalnych stanowi tu istotny element pozwalający na swobodny obieg myśli bez ostrego podziału na znawców i laików. Łódzki festiwal staje się więc coraz to bardziej obiecującym polem eksperymentalnym dla ścieżek krytyki. Premiery filmów Xaverego Dolana, Kena Loacha, Nuri Bilge Ceylana oraz panele na temat produkcji Małych Stłuczek czy popularności VHS dostarczają ponadto materiału do dyskusji zarówno krytykom, młodym reżyserom, jak i pasjonatom kina.