Takie jest już nasze, ludzkie zadanie. Nadać sens.
Pudełko. Kostka. Elementarna bryła, która każdemu człowiekowi od najmłodszych lat wydaje się w swoisty sposób zorganizowanym, zaplanowanym układem. To właśnie do pudełek różnego rodzaju zwykliśmy chować najbardziej niezwykłe skarby dzieciństwa: kapsle, agrafki, kamyki. Sześć ścian. Czasami z wysuwanym wnętrzem jak pudełko na zapałki, czasami otwierane od góry – na papierosy. Sześć ścian. Mogły ukrywać zagadkę, rebus, który przy pierwszym kontakcie nas przerastał. Trzeba czasu, aby go rozwiązać. Wystarczy wspomnieć fascynację, jaką budzi układanka wymyślona na Węgrzech przez Emo Rubika. Chcieliśmy nauczyć się z tego zbioru malutkich, kolorowych, chaotycznie rozłożonych kwadracików tworzyć bryłę o jednobarwnych ścianach. Nadać konkretny kształt.
Takie jest już nasze, ludzkie zadanie.
Nadać sens.
W splecionych między palcami sznurkach dostrzegamy kocią kołyskę.
*
Człowiek [...] spytał: Jaki jest sens tego wszystkiego?
- Czy wszystko musi mieć jakiś sens? - spytał Bóg.
- Oczywiście - odpowiedział człowiek.
- W takim razie pozostawiam tobie znalezienie sensu tego wszystkiego - powiedział Bóg.
I odszedł.
(Kurt Vonnegut, Kocia kołyska)
Tak zachowują się zamknięci w skomplikowanej maszynerii, będącej nomen omen sześcianem, bohaterowie filmu Vincenzo Natali Cube. Również dla nich rzeczywistość musi mieć sens. Jak Józef K. w labiryncie korytarzy uparcie szukają odpowiedzi na pytania takie jak: dlaczego ja? za co? kto wydał wyrok?
Można oczywiście dawać banalne odpowiedzi. Posądzać o spisek rząd, kościół bądź inną organizację – podobnie jak Holloway, jedna z bohaterek. Wmawiać sobie, że otaczający świat to zabawka w rękach bogatego świra, że ktoś „do góry” bawi się tylko nami – Quentin – następna postać. W obu przypadkach rzeczywistość ma sens.
Może znajdujemy się na samym dnie tej układanki, jesteśmy jej prawie nic nie znaczącym trybikiem, lecz…
Jest układanka!
Nie przypadkowa, ale posiadająca rozwiązanie zagadka, maszyna pracująca w jakimś celu, świat ma sens. Dodatkowo możemy być dumni jak Holloway w scenie, gdy entuzjastycznie wykrzykuje, że wiedziała, że miała rację.
Spisek (1)
Musimy zadać sobie podstawowe pytanie: Czego TO chce? Co TO myśli?
(Holloway w Cube)
Ukonkretnieniem, czym – a właściwie kim – może być owe TO zajęły się słabsza kontynuacja i zupełnie nieudany prequel Cube. Właściwie filmów wmawiających, że zostaliśmy wplątani w tajemniczy spisek lub że za plakatem naprawdę istnieje Wielki Brat, powstało o wiele więcej. Wspomnijmy tylko ekranizację bestselerowego Kodu Leonardo da Vinci. Twórcy bardzo zręcznie dopasowują kolejne elementy do siebie. Z pozornie chaotycznych wielobarwnych kwadracików uzyskujemy w efekcie kostkę o ścianach jednolitych.
Sens zostaje nadany i to po dwakroć.
1) Zagadkę kryminalną udaje się rozwiązać.
2) Dostajemy na tacy winnego za wieki nieuczciwości, cierpienia i oszustwa – Kościół.
Równie prostej odpowiedzi udzielają filmy i serial z serii Z Archiwum X. Całość zamknięta została w dość skomplikowaną fabułę – nawet bardziej niż tą Dona Browna – i kto inny ponosi winę. Jedno je łączy, jedno daje otuchę. Właśnie to, że w ogóle jest winny. Czy to kosmici, rząd, czy kościół to sprawa drugorzędna.
Cube 2 pokazuje w ostatnich scenach, że za całym eksperymentem stoi konsorcjum zbrojeniowe lub – jak kto woli – producent broni Izon, zaś celem okazuje się być zdobycie od znajdującego się w tesserakcie hakera Alexa Truska dysku w kształcie wisiorka. Tym razem zresztą – inaczej niż w części pierwszej – wszyscy zamknięci w sześcianie wydają się połączeni faktem, że kiedyś mieli styczność z odpowiedzialną za eksperyment firmą. Właśnie przez to stali się świnkami doświadczalnymi. Spisek wpasowuje się w schemat idealnie. Wielka siła niszczy wszystkich, którzy coś wiedzą i mogą jej zaszkodzić.
Wróćmy jednak do Alexa Truska.
Na początku nie mamy pojęcia, czy nie jest on legendą, swojego rodzaju marzeniem teoretyków spisku, jak nazywa go jeden z bohaterów. Tutaj rozpoczyna się krytyka krytyki teorii spiskowych. Krytyka ironicznych komentarzy i uśmiechów pod adresem opanowanych manią prześladowczą. Czyż nie jest tak, że przyjęło się naśmiewać z ludzi wierzących w owe zagrożenia wynikające z pracy giganta ukrytego za oficjalnymi informacjami? Czyż nie doszukujemy się błędów, oglądając kolejne odsłony Zeitgeist? Ale – jak się dowiadujemy później – Alex Trusk istnieje. Co więcej, przebywa w hipersześcianie jako ślepa dziewczyna o imieniu Sasha. Ukrywa się w tesserakcie przed prześladowcami, gdyż chciał(a) ogłosić, że planują ów niecny eksperyment. Spisek jest skomplikowany i bardzo głęboko ukryty.
Ale jest!
W końcu bohaterka, którą podczas oglądania Cube 2 łatwo polubić, której będziemy po części kibicować, okazuje się trybikiem w wielkiej maszynie spisku. Może to nas szokuje, może ją podejrzewaliśmy – w końcu jako jedyna pozornie nie miała nic wspólnego z Izonem. Jedno jest pewne: Cube 2 pozostawia nas z wnioskiem, że spisek istnieje i że układanka ma swój sens.
Ukrywa się pod pozorem chaosu?
Ale przecież tutaj nie ma miejsca na chaos. Tutaj jest sześcian, a właściwie hipersześcian (a może najwłaściwszym byłoby stwierdzenie: są hipersześciany) w pełni uporządkowany. Wszystko od początku działa wyśmienicie. Cały etap drugi odbywa się zgodnie z planem, na co wskazuje jedna z ostatnich kwestii filmu wypowiedziana do telefonu przez mężczyznę w garniturze aż nadto przypominającego filmowe wersje agentów rządowych (znamy ich z Miasteczka Twin Peaks, Z Archiwum X, a ich pierwowzorów możemy szukać chyba we wspomnianym już Procesie Kafki).
Podobnie w Cube Zero. Sytuacja pozornie zupełnie inna, bo od początku wiemy, że całość stanowi w pełni kontrolowany eksperyment. Ale na pewno mamy do czynienia z jakimś eksperymentem. Jest to kiczowata wersja Roku 1984 Orwella. Może z tym wyjątkiem, że tam należało nie wierzyć w Boga. Tutaj negacja jego istnienia kończy się śmiercią.
Kostka nabiera wymiaru metafizycznego?
Transcendencja (1)
- Czy wierzy pan w Boga?
- Jaki Bóg mógłby to robić ludziom?
- Proszę odpowiedzieć: tak lub nie.
- Nie. W porządku? Nie!
(Cube Zero)
Jakoś pojęcie Boga nie chce łączyć się w naszym mniemaniu z cierpieniem. Wolimy myśleć o nim jako miłosiernym ojcu, który nas ostatecznie od wszelkiego złego uratuje. Jednak takie spojrzenie nie jest zgodne z różnorodnymi tekstami religijnymi. Wystarczy wspomnieć księgi Starego Testamentu, potop, pożary. Gdy dodamy do tego cierpienie Chrystusa bardzo szczegółowo przedstawiane w Pasji Gibsona oraz Ostatnim kuszeniu Scorsese albo postawy niektórych średniowiecznych ascetów, biczowników...
Chcielibyśmy raju bez krzyża, zapominamy, że krzyż to jedyna droga umożliwiająca powrót do pierwotnej harmonii, którą utraciliśmy wskutek grzechu pierworodnego.
(Michael D. O'Brien, Dom Sophii)
Warto jednak pamiętać o wydarzeniach, które w dwudziestowiecznej Europie potrafiły zachwiać wypracowanymi przez naszą kulturę wartościami. Wielu wówczas zadawało pytanie takie samo, jakie postawił bohater Cube Zero: Jaki Bóg mógłby to robić ludziom?
*
Człowieka tak się zabija jak zwierzę
widziałem:
furgony porąbanych ludzi
którzy nie zostaną zbawieni.
(Tadeusz Różewicz, Ocalony)
Tak wyglądał dla niektórych świat wojny. Czy tak też jawi się Owenowi z Cube Zero udręczonemu pułapkami i poszukiwaniem ucieczki?
Człowiek porzucający Boga. Wyrzekający się go, pomimo że właśnie stanął wobec transcendencji. Przypomnijmy sobie ową scenę. Owen nie wie, czyj głos zadaje mu pytania. Nie wie, jaki jest cel owych pytań. Nie rozumie otaczającego go świata. Co więcej, nie może go poznać. Z samej możliwości istnienia Absolutu wielu teistów (m. in. Duns Szkot, Anzelm z Canterbury) wyciągało jednoznaczny wniosek: Bóg istnieje! Ilość doznanego cierpienia doprowadza Owena do zaprzeczenia tej tezie.
W efekcie zostaje spalony.
Ginie, bo przestał wierzyć w Boga. Chciałoby się dodać coś więcej w tym miejscu, ale byłyby to tylko czyste spekulacje, gdyż Cube Zero nie rozwija tego motywu. Nie wiemy, co stanie się, gdy wybierzemy tak. Czy projektant sześcianu chce się bawić w Pana i Władcę?
Widzowi pozostaje tylko specyficznie udowodniony zakład Pascala.
*
Cube Zero to film słaby – nawet jako kino rozrywkowe, więc stał się tylko bodźcem do rozważań na temat transcendencji, które lepiej kontynuować w kontekście Cube i Cube 2.
*
Z natury swej hipersześcian stanowi dla człowieka byt transcendentny, gdyż możemy dostrzec tylko trzy wymiary przestrzeni. Nie ma powodu, aby w tym miejscu nasze poznawcze umiejętności dołować możliwością istnienia czegoś takiego jak hepterakt czy dekterakt. Czwarty wymiar przestrzeni wystarczy.
Nauka teoretyczna wprowadza nam nową transcendencję.
Wielu ludzi nie potrafi pojąć teorii względności Einsteina. Trudno wyobrazić sobie, że czas może zależeć od obserwatora. Trudno nam nawet pojąć ewolucjonizm, gdyż mówi o zjawiskach nie do zaobserwowania podczas życia jednostki. Możemy powtarzać pewne naukowe prawdy tak samo jak frazę Bóg istnieje. Wszystko pozostaje kwestią wiary, wszystko to wykracza poza nasze poznanie. Często stajemy się panną Pefko z cytowanej już Kociej kołyski:
- Kiedy piszę to, co dyktuje mi doktor Horvath, to tak, jakbym pisała w nieznanym języku. Nie sądzę, abym mogła to kiedykolwiek zrozumieć, nawet gdybym skończyła studia. A możliwe, że on dyktuje mi rzeczy, które przewrócą cały świat do góry nogami, tak jak bomba atomowa. Kiedy wracałam ze szkoły, matka pytała mnie zawsze, co tego dnia robiłam, i zawsze jej opowiadałam. Kiedy teraz wracam z pracy, matka zadaje mi to samo pytanie, ale mogę jej tylko powiedzieć... (...) nie wiem, nie wiem, nie wiem.
Vincenzo Natali w Cube pokazuje bohaterów, gdy docierają do granic sześcianu, gdy nawet udaje im się obmyślić sposób wyjścia. Czy stają się mądrzejsi od panny Pefko?
Gdzie jest prawda?
Metaforyczność Cube'a, całej konstrukcji świata przedstawionego, pozwala nam odnosić poszukiwania bohaterów do warstwy socjologicznej jak i filozoficznej. Łatwo tutaj przyporządkować pytanie o Boga, łatwo ów trudny do zrozumienia twór, jakim jest sześcian, uznać za świat/wszechświat, łatwo próbę odczytania pojawiających się znaków – np. liczb – odnieść do nie zawsze trafnych naukowych teorii.
Leaven – podświadomie wierząc w istnienie systemu – widzi w liczbach najpierw numerację sali, później liczby pierwsze ułatwiające omijanie pułapek, oznaczenia przestrzeni kartezjańskiej, aż dochodzi do permutacji. Zanim podejmie owe paranaukowe wyjaśnienia, zamknięci przedstawiciele ludzkości działają w oparciu o najprostsze, rzec by można prymitywne doświadczenie: wrzucają but do kolejnych sali. W końcu, jeżeli pułapki uruchamiają się po wejściu do pomieszczenia, to uruchomią się również, gdy wrzucimy do nich przedmiot. Prawda?
Nazbyt proste doświadczenia zawodzą.
Zawodzą nie tylko w sześcianie Vincenzo Nataliego. Przecież analogicznie przedstawia się droga człowieka od metody prób i błędów, przez mechanikę Newtona – uznaną w XX wieku za niedokładną – aż po mechanikę relatywistyczną, czy mechanikę kwantową.
*
Odnalezienia ostatecznej odpowiedzi nie ułatwi tłum. Będzie wymachiwał rękami, wymuszał od jednostek ponadprzeciętnych natychmiastowego wskazania rozwiązania. Przy okazji ów tłum bądź jego przedstawiciele zapragną władzy, zapragną decydować o innych. W końcu pozornie wszystko wiedzą. Na pytanie: Skąd będziesz wiedział, że minęła godzina? Odpowiedzą: Godzina minie wtedy, kiedy powiem. Znają każde rozwiązanie i właśnie tutaj popadają w sprzeczność. Kiedy zamkniemy ich w sześcianie nie potrafią nawet pomóc, ale najbardziej ze wszystkich chcą wyjść. Chcą być wtajemniczeni, pomimo że nie posiadają żadnych wymaganych cech.
Quentin – policjant bijący dzieci i wykazujący zapędy dyktatorskie – jest właśnie taki. Do niego przemawia siła. W pewnym momencie popada w paranoję i wszędzie widzi szpiegów, nawet w autystycznym Kazanie. (Mówi do Leaven: Są jak pułapki, a my to klucz. I później o Worth'ie: Śnił mi się, jak to wszystko projektował za biurkiem. Nie może pozwolić na rozwiązanie zagadki, bo ona ma pewien cel. My nim jesteśmy.) Jego prymitywne myślenie doprowadza go do sztampowych wyjaśnień całości (Sześcian to my. Pasujemy jak liczby. Kobieta i mężczyzna. Dwie strony równania.). Odwołuje się do przedfilozoficznego sposobu myślenia. Jak w hinduizmie zasada męska i żeńska są nierozłączne i stanowią treść bytu. Mitologiczne i prymitywne rozwiązania nie pozwalają jednak na wydostanie się z sześcianu.
Okazuje się, że wtajemniczenie i osiągnięcie wiedzy ezoterycznej zależy od przypadku. Trzeba po prostu przetrwać, żeby wejść w światło. Rozwiązanie układanki nie daje ostatecznych odpowiedzi. Bohaterowie odkryli, jak omijać pułapki, że sale się przemieszczają, liczby znalazły swoje – wydaje się ostateczne – zastosowanie, a mimo wszystko Leaven, która przyczyniła się do owego sukcesu, nie opuści sześcianu, nie otrzyma ostatecznej odpowiedzi. Uzyska ją ten, któremu zależało wyłącznie na kolorowych żelkach – autystyczny Kazan. Ironia losu?
W widzu pozostaje wrażenie, że udaje mu się to, dzięki jego niepełnosprawności psychicznej. Może to właśnie swoista nadsprawność? A może zupełny przypadek?
Absurd naszego istnienia osiąga apogeum.
Transcendencja (2)
Wydaje nam się, że wystarczy poukładać elementy, odczytać znaki, nadać sens obrazkom rebusu, żeby osiągnąć cel. Określiliśmy wiele zasad rządzących światem, zrozumieliśmy liczne reguły ruchu planet, układów gwiezdnych, galaktyk. Pozostało jednak odpowiedzenie sobie na pytanie dlaczego? Tak wielu z nas interesuje odnalezienie sensu tego wszystkiego.
Wiemy po krótkim kursie, jak poukładać kolejne elementy kostki Rubika. Jednak nadal nie mamy pojęcia, dlaczego ją wymyślił (ponoć, by zająć czas studentom. Ponoć!). Twórca tej układanki już może sam zapomniał, co nim kierowało i pewnie nie interesuje go fakt, że udało nam się dopasować elementy.
Dzieło żyje własnym życiem.
Skazane na dowolne interpretacje.
Nasze zaś granice poznania są bardzo wyraźnie nakreślone. Stanowi je powłoka sześcianu. Świat człowieka to pudełko pełne ruchomych elementów, tajemniczych znaków, przedziwnych pułapek, w którym człowiek chce znaleźć sens. Rzeczy się po prostu dzieją, tylko my nadajemy im znaczeń.
Spisek (2)
Nie ma żadnego spisku. Nikt tym nie rządzi. To bezosobowy chaos, który wygląda jak wielki mistrzowski plan. (...) Wielki Brat nie patrzy. (...) Może na początku ktoś tam coś wiedział, ale go zwolnili albo sam odszedł. Jeśli to miało czemuś służyć, to ten cel został źle zrozumiany albo przestał istnieć. To dzieło przypadku. Wielki, zapomniany projekt. (...) Jesteśmy tu dlatego, że nikt nie ma nad tym kontroli.
(Worth w Cube)
Jeżeli jest to wizja przerażająca, to dlatego, że każe widzieć świat jako bezsensowny. Trafiamy tu przez przypadek, przez przypadek możemy zaplątać się w jakiś eksperyment bądź proces. Wówczas właśnie najbardziej chcemy, żeby to miało znaczenie. Szukamy winnych, odpowiedzialnych, ale w splecionych między palcami sznurkach nie ma żadnego cholernego kota, żadnej cholernej kołyski.
© Michał Domagalski
Bibliografia
Filmy:
Cube, reż. Vincenzo Natali, 1997.
Cube 2, reż Andrzej Sekuła, 2002.
Cube Zero, reż. Ernie Barbarash, 2004.
Kod da Vinci, reż. Ron Howard, 2005.
(plus pomniejsze nawiązania)
Literatura:
Kurt Vonnegut, Kocia kołyska, cyt. za: wyd. Warszawa 1994.
Michael D. O'Brien, Dom Sophii, cyt. za: wyd. Warszawa 2005.
Tadeusz Różewicz, Ocalony, cyt. za: wyd. Poezje t. 1, Wrocław 2006.
(plus inne nawiązania, m. in. Proces Kafki)