Hitchcock

Mateusz Górniak
Mateusz Górniak
Kategoria kino · 18 kwietnia 2013

Kim był jeden z najsłynniejszych reżyserów? Z jakich dziwactw był znany? Jaką rolę w jego życiu odegrała Alma Reville?

Ostatni dialog i akcja Północ – północny zachód dogasa, a kamera zwraca się na otyłego mężczyznę w garniturze, który trzyma filiżankę herbaty i jest wielkim reżyserem u szczytu sławy. To guru światowego kina, człowiek, który ze zgrozy zbudował „świątynie trwalsze niż ze spiżu”. Zaraz dowiemy się, że jest eleganckim grubaskiem, który lubi ironizować i znacznie przekraczać dzienny limit alkoholu i słodyczy wyznaczany przez ukochaną żonę. Tak Sascha Gervasi, twórca Terminalu, zaprasza nas do swojej opowieści o Alfredzie Hitchcocku, którego będziemy mogli poznać z trzech różnych perspektyw – jako twórcę zmagającego się ze sporym wyzwaniem, jako poczciwego grubaska, a przede wszystkim jako genialnego egocentryka odkrywającego na nowo miłość do swojej żony i muzy, słynnej Almy Reville.

 

Kolejny film, tym razem Północ – północny zachód kończy się dla Hitchcocka zarówno sukcesem artystycznym, jak i kasowym. Ma wszystko: drinki, których wzbrania mu żona, cały filmowy światek u stóp, lodówkę pełną smakołyków i równe 60 lat. Jak mawiał Houellebecq: może wszystko, a zwłaszcza nic.

 

Hitch nie potrafi jednak długo się grzać w blasku własnej sławy i zaczyna szukać inspiracji do kolejnego projektu. Doskonale zna wymagania wobec siebie oraz presję, z którą coraz gorzej sobie radzi. Zewsząd zaczynają się pojawiać propozycje i książki, jakie mistrz miałby zekranizować. Późniejszy twórca Ptaków znajduje jednak inspirację w wannie, podczas przeglądania rubryki kryminalnej. Szybko okazuje się, że żaden producent nie chce wyłożyć pieniędzy na historię kilku morderstw w oddalonym od świata motelu. Hitchcock podejmuje więc trudną i pełną wyrzeczeń walkę o swój prestiż i wizję Psychozy – swojego największego, jak dziś już wiemy, dzieła.

 

Zostajemy zaproszeni za kulisy Psychozy, skąd będziemy mogli obserwować manie i obsesje znanego reżysera, trudny proces tworzenia filmu i prostą, wziętą przez twórców całkiem serio historię miłosną. Oto Alma, dotąd niezauważana przez zaślepionego swoją twórczością i narcyzmem Hitchcocka, chce poczuć się bardziej niezależna. Chce żyć własnym życiem, spróbować tworzyć autorskie projekty i przestać sprowadzać wszystko, co posiada do filmów jej męża – wielkiego, największego przecież reżysera – Alfreda Hitchcocka. Ten będzie musiał zrozumieć, że bez swojej muzy nie jest już wielkim Hitchcockiem i bez Almy żaden ptak na jego ramieniu nie wyląduje. Nie będzie już takich filmów, takich inspiracji, takiego życia... Alma jest niezbędna i to przede wszystkim o nią walczy Hitchcock pokazany nam przez twórcę scenariusza, Johna McLaughlina i  Sasche Gervasiego.

 

Film nabiera rumieńców, kiedy otyły geniusz ironizuje, podkrada ciastka i alkohol oraz okazuje słabość do „blondyneczek Hitchcocka”. Ten osobliwy obraz mistrza z nadwagą jest ciekawym, świeżym spojrzeniem na postać twórcy Psychozy, bo że Hitchcock wielkim reżyserem był – to wszyscy wiemy. Atrakcyjne dla widza są również sceny ukazujące kulisy filmowe – na przykład ta z zabójstwem pod prysznicem. Sascha Gervasi lekko i przyjemnie opowiada o największym mistrzu światowego kina, ale kiedy dochodzi do głosu główny wątek z Almą – twórcy tracą animusz, robi się zbyt sztampowo i moralizatorsko. A tak dobrze było popływać z rozczulającym twórcą dewizy, że kino powinno zaczynać się od trzęsienia ziemi...

 

Można pomyśleć, że światowa produkcja o tytule Hitchcock będzie swoistym ukłonem dla mistrza gatunkowego thrillera. Nic bardziej mylnego. Obraz Gervasiego to raczej miły uśmiech w kierunku uczłowieczonego do bólu Hitchcocka, któremu zdecydowanie lepiej leży kostium osobliwego geniusza niż ten, źle przez twórców uszyty garnitur ślubny kochającego męża. Film mógłby stać się rewelacją ubiegłego roku, niestety – zostaliśmy poczęstowani dosyć tanią i mocno podkreślaną historią o roli Almy w twórczości mistrza. Całkiem to sprawiedliwie, już niekoniecznie w tym przypadku filmowe.

 

Hollywood jest miejscem, gdzie powstają najważniejsze i najbardziej spektakularne filmy biograficzne. Z jednej strony jest opowiadające nie tylko o ważnych ludziach i poruszające ważne kwestie kino uspołecznione, którego niezwykle sprawnymi filmowo przykładami są chociażby Skandalista Larry Flynt w reżyserii Milosa Formana, czy Obywatel Milk z 2007 roku. Po drugiej stronie sceny stoją monumentalne laurki kręcone z jednym tylko zamysłem: dostać Oscara, a najlepiej jak najwięcej Oscarów – przykładów takich filmów nie trzeba szukać wcale daleko, bo równolegle z Hitchcockiem do kin wchodził Lincoln Spielberga.

 

Obraz Gervasiego nie wpisuje się w żaden z tych nurtów. Ani nie jest monumentalnym ukłonem, ani nie stawia sobie zadań i pytań. To raczej mile wypełniająca czas opowiastka o roli miłości i smaczkach z życia najwybitniejszego reżysera XX wieku. Nic więcej. Pochodzenie made in Hollywood wyznaczają tylko aspekty techniczne i aktorskie. Jest Oscar za cokolwiek? Jest, za charakteryzację. Są też bardzo dobre kreacje aktorskie Anthonego Hopkinsa i Hellen Mirren. Teraz to pozostaje tylko uśmiechać się z dziwactw Alfreda Hitchcocka, które w tak przyjemny sposób pokazali nam twórcy – bo i muzyka dobra.

 

X Muza na zawsze zapamięta kokieteryjny z nią flirt Cinema Paradiso, Fabryka Snów złotymi literami zapisała kolejną stronę Oscarowej historii oddającą pokłony Operacją Argo Bena Afflecka, a Hitchcock się w grobie nie przewraca, ani nie chce z niego wyjść i uściskać Gervasiego. Może gnije sobie z większą świadomością obecności Almy – nie tylko w mogile, ale w twórczości i całym życiu.

 

 

Hitchcock

reż. Sacha Gervasi

scenariusz: John J. McLaughlin

premiera: 1 marca 2013 (Polska), 1 listopada 2012 (świat)

obsada: Anthony Hopkins, Helen Mirren, Scarlett Johansson, Danny Huston, Toni Collette, Michael Stuhlbarg, Michael Wincott, Jessica Biel i in.