Przekroczyć w związkach partnerskich wszelkie społecznie ukształtowane zasady. Nie dać się zdeterminować wszędobylskim dualizmom. Zrobić o tym film przemyślany w każdym detalu. „Trzy” Toma Tykwera.
Tom Tykwer zaprasza widzów do zobaczenia historii wyjątkowej, w której bycie z kimś innym wcale nie musi oznaczać zdrady, a dwa może być ograniczeniem, nie zaś – zasadą istnienia. Simon i Hanna dwadzieścia lat spędzili we względnie stabilnym związku – przepełnionym wzlotami, upadkami, wspólnymi staraniami o potomstwo, zdradami... w związku, do którego w naszej kulturze (więc i w kinie) przywykliśmy. Nie nudzimy się jednak. Nawet zanim pojawi się „ten trzeci”, film pochłania, z każdą kolejną minutą angażuje nas coraz bardziej. Ukazuje szeroką paletę uczuć bohaterów, analizując ich stanowisko wobec rzeczywistości, myśli, wątpliwości i nie zawsze kontrolowane wyobrażenia.
Simon i Hanna – pomimo pewnego znużenia – starają się w życiu trzymać określonych, wpisanych w naszą kulturę zasad (w tym wszystkim wydają się i tak parą nietypową, bo stroniącą od potrzeby zalegalizowania swojego związku). Kolejne wątki w Trzy ukazują widzowi, jak ludzie męczą się, uparcie patrząc na świat tak, jakby monogamia była naturalna. Kobieta, która usuwa ciążę, bo wynikała z romansu z zajętym facetem, nie stała się przez to szczęśliwsza. Ojciec Simona opuścił żonę, gdyż nie mógł w tym samym czasie być z dwoma kobietami, i stał się marudą. Laborant, uprawiający przygodny seks z właścicielem kliniki, chce mieć go tylko na wyłączność, więc zazdrośnie zerka na kobietę towarzyszącą jego szefowi.
Dla Hanny spotkanie i romans z Adamem staje się na swój sposób wyzwalające, ale cały czas tkwi w niej poczucie, że dopuściła się zdrady. Zresztą podobna niepewność pojawia się u Simona, gdy temu samemu Adamowi pozwala się masturbować na basenie. Simon boryka się dodatkowo z zupełnie innymi wątpliwościami dotyczącymi swoich skłonności seksualnych. Nie wie, czy seks z mężczyzną uczynił z niego – automatycznie – homoseksualistę.
Trzy podąża jednak inną ścieżką.
Widz musi wziąć udział w dyskusji nad sensownością jakiejkolwiek stereotypizacji. Po co właściwie uporczywie chcemy określić się na którymś z biegunów możliwości zbudowanych w kulturze europejskiej? Hetero? Homo? Trzy pokazuje relacje seksualne między kobietą i mężczyzną tak samo jak między mężczyzną a mężczyzną. Kiedy wielu rozważa status par homoseksualnych, Tykwer zastanawia się, czy warto w ogóle żyć w parach, czy może lepszym rozwiązaniem może okazać się liczba z tytułu.
Trzy to film odważny i odważnie zagrany. Na szczególną uwagę zasługuje Sophie Rois grająca Hannę. Na jej twarzy widz obserwuje tęczę emocji i prób ich blokowania – od skrajnej złości, przez bezradność, po radość i zadowolenie. Za nią z dobrym skutkiem podążają Sebastian Schipper (Simon) i Devid Striesow (Adam).
Warto dodać, że twórcy nie starają się zamknąć swych rozmyślań w prostych realistycznych ujęciach, chyba że realizm przestaniemy rozumieć poprzez pryzmat prostego prawdopodobieństwa, biegania z lustrem po dziedzińcu, a uznamy go za próbę opowiedzenia o świecie i skomplikowanych relacjach międzyludzkich. Do tego celu wykorzystuje się symbolikę, sny...
Filmy Toma Tykwera oglądało się dobrze. Wysoki poziom realizacji technicznej połączony z przemyślanym scenariuszem i odwagą w wykorzystywaniu ujęć dawały świetne efekty – dzieła, obok których nie można było przejść obojętnie. Trzy staje się w tym interesującym dorobku (Niebo, Biegnij Lola, biegnij, Pachnidło: Historia mordercy) filmem-krokiem na przód. Tom Tykwer mówi w nim w pełni własnym językiem.
Naprawdę wyjątkowy.
© Michał Domagalski
Trzy
reżyseria: Tom Tykwer
scenariusz: Tom Tykwer
gatunek: komediodramat/romans
czas trwania: 119
produkcja: Niemcy
tytuł oryginalny: 3
premiera: 2012-05-25 (Polska), 2010-09-10 (świat)
dystrybucja: Vivarto
Film obejrzałem w poznańskim Kinie Muza