Wykolejony świat i wykolejona opowieść

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria kino · 29 lutego 2012

Zniekształcony Mefisto, nieobecność Boga. Opowieść wymagająca czy męcząca? Czyli „Faust” Sokurowa.

 

Faust wg Sokurowa to film... I to przede wszystkim różni go od arcydramatu Goethego. Autorzy wykorzystują możliwości techniczne X Muzy prawie w stu procentach, proponują ustawienie kamery pozwalające śledzić bohaterów w różnych planach, co często umożliwia obserwować nie tylko ich, ale również otoczenie. Czasami natomiast ujęcia zostają przechylone, jakby operator chciał nam ukazać świat wypadający z norm. Zresztą norm tutaj niewiele.

 

Cała fabuła można mieć wrażenie, że traci spójność, że jest niezmiernie chaotyczna. Niby możemy rozciągnąć sznurek wydarzeń między Faustem szukającym duszy w martwym ciele a Faustem odchodzącym od Maurycego (diabła) w finałowej scenie, jednak nie odczuwałem żadnego twardszego kośćca. Sznurek wisiał, a właściwie bezwładnie dyndał, raz wychylił się w jedną, raz w drugą stronę. Bo czy można jeszcze utrzymać opowieść w świecie pozbawionym podstaw, pozbawionym sensu? Jak opowiadać, gdy nie ma już opowieści?


Pozornie widz może przypuszczać, że diabeł z Bogiem zawarli zakład, że Dobro i Zło walczą o dusze człowieka. Ale co to za zakład, skoro nie widać na horyzoncie jednego z zakładających się? Gdzie Bóg? Czy tylko diabeł wierzy w Jego istnienie? Jest przedstawiciel Boga, ksiądz. W jednej ze scen próbuje przeprowadzić kondukt pogrzebowy tą samą ulicą, którą wiozą świnie. Wóz klinuje się razem z trumną w wąskim przejeździe. To równoważenie zjawisk paradoksalnie niszczy porządek. Księdza widzimy jeszcze, gdy spotyka się z diabłem w kościele. Zresztą właśnie w tym domu „Stwórcy” Maurycy załatwia swoje potrzeby fizjologiczne. Kto więc walczy o duszę Fausta?


Na pewno nie Dobro. A i Zło też jakieś słabe. Pokraczne, zniekształcone, penisa ma na plecach, a reszta ciała wygląda raczej jak bezkształtna masa, jakiś przypadkowo stwardniały wosk. Przypomina bardziej stwarzanego przez jednego z bohaterów człowieka, czy też raczej człowieczka. Zupełnie niesamodzielną istotę. W wersji Sokurowa słaby z diabła władca dusz. Nawet porządnego paktu do podpisania nie potrafi dać, tylko jakiś świstek papieru przepełniony ortograficznymi błędami. Jaką wartość ma ten pakt?

 

Świat wydaje się układać w coś konkretnego (przynajmniej dla Fausta), gdy pojawia się Małgorzata (bardzo dobra rola młodziutkiej i pięknej Isoldy Dychauk). Świetnie poprowadzone kadry ukazujące twarz dziewczyny z bliska w prawie mistycznym oświetleniu, to najlepsze ujęcia w filmie. Jedna noc z nią, nie daje jednak Faustowi pełni szczęścia, raczej niczym poeci schyłku XIX wieku, wolałby podczas tej nocy umrzeć (może lepiej użyć słowa „zginąć”?).

 

Główny bohater to człowiek zagubiony, wiecznie szukający sensu, odpowiedzi na wszystkie trudne problemy, a głównie na pytanie: jak to działa? Chce skalpelem odnaleźć duszę i najlepiej Boga. Czy to się może udać? Wydaje się, że nie. Faust Sokurowa przez dwie godziny nie powie nam nic więcej. Odpowiedź nadal będzie brzmiała tak samo. Przy okazji dostaniemy oczywiście sporą dawkę filozoficzno-teologicznych rozważań.


Oglądając Fausta, miałem więc wrażenie, że udało się dopasować formę do treści. O umierającym świecie mówi się, burząc oczekiwania widza, przyzwyczajonego mimo wszystko do większej spójności. Rzeczywistość wypadła z torów, więc opowieść też się wykoleja. Czy jednak dwugodzinna jazda na granicy możliwości percepcyjnych odbiorcy ubarwiona pozornie intelektualnymi rozważaniami na temat świata, Boga etc., może stać się ciekawym filmem?


Jako widz jestem zadowolony, że widziałem ten wymagający obraz. Jako widz wiem też, że do niego nie wrócę.

 


 

© Michał Domagalski

 

 

 

 

 

Faust

Premiera: 24 lutego 2012 (Polska), 8 września 2011 (Świat) 

Reżyseria: Aleksander Sokurow

Scenariusz: Aleksandr Sokurow, Johann Wolfgang Goethe (sztuka)

Dramat

Produkcja: Rosja

Dystrybucja: Aurora Films