Dziewczyna z... bagażem

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria kino · 27 stycznia 2012

Już sam początek „Dziewczyny z tatuażem” pozwala wyczuć wyrazisty styl Davida Finchera, który dba nie tylko o fabułę, ale także o inne składowe filmu

 

Bagaż przeszłości

 

Przeszłość reżysera

 

David Fincher po raz kolejny pokazał, że zasługuje na miejsce wśród najlepszych reżyserów. Z typową dla siebie zręcznością wziął się za znany temat, by stworzyć świetny film. Należy pamiętać, że już jego debiut (Obcy 3) był niesamowitym wyzwaniem, gdyż wcześniejsze części kręcili – choć może jeszcze wtedy nie tak bardzo znani, to na pewno doceniani – mistrzowie kina rozrywkowego (Ridley Scott i James Cameron).

 

Fincher ma na swoim koncie filmy, których nie boję się zaliczyć do kategorii kultowych (Siedem, Fight Club), od każdej jego kolejnej produkcji widz więc wymaga wiele. Ten bagaż przypomina piwo, którego samemu się naważyło. Ale piwo oczywiście smaczne. Pytanie tylko, czy kolejne łyki nadal będą równie dobre, co pierwsze.

 

Przeszłość dziewczyny...

 

Dziewczyna z tatuażem to – co powszechnie wiadomo – druga już ekranizacja bestselerowej powieści Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Wydana w 2005 – po śmierci autora – książka szturmem zdobyła świat. Że stanie się natchnieniem dla twórców spod znaku X Muzy, było tylko kwestią czasu.


Czekaliśmy aż cztery lata. Szwedzcy filmowcy w koprodukcji z kolegami z Niemiec, Norwegii i Danii w 2009 roku uraczyli fanów trylogii dobrze zbudowaną ekranizacją z nietuzinkową kreacją Lisbeth Salander (w tej roli Nooami Rapace). Reszta ekipy wykonała swoje zadanie poprawnie i w efekcie otrzymaliśmy kawał dobrze przykrojonego europejskiego kina. Choć może trudno dostrzec tam jakiś geniusz, to surowo opowiedziana historia została powszechnie doceniona, o czym świadczą nie tylko zebrane nagrody, ale niezmiennie wysokie oceny kinomanów na różnych filmowych portalach. Autorzy z rozmachem zrealizowali nawet filmowe wersje kolejnych części trylogii MIllennium Stiega Larssona. Co więcej, gdy mieli już trzy filmy, to przycięli je do potrzeb miniserialu.
 

Oczywiście psioczyli ci, którzy z uporem maniaka zaglądali w każdą możliwą szparę i poszukiwali różnic między powieścią a filmem (a częstokroć między swoim wyobrażeniem, a tym co lepiej wypada na ekranie!). Tych, którzy mylą język pisany z ruchomymi obrazami, zawsze pełno.

 

Pełno też takich, którzy Dziewczynę z tatuażem będą traktować jako remake filmu Nielsa Ardena Opleva. I ten bagaż – wypchany po brzegi łachami/wypowiedziami licznych pseudospeców od ekranizacji oraz krytyków spod znaku Pierwszy Był Lepszy – musiał unieść David Fincher. Samo nazwisko reżysera zdawało się gwarantować, że unikniemy tym razem nieudolności, z jaką spotykaliśmy się przeważnie przy zamerykanizowanych wersjach azjatyckich horrorów.

 

Mimo wszystko obawy były.

 

Noszenie bagażu

 

Muzyka

 

Już jednak sam początek pozwalał wyczuć wyrazisty styl reżysera, który dba nie tylko o fabułę, ale także o inne składowe filmu. Jako dyrygent świetnie dobiera sobie sprawdzonych specjalistów. Za muzykę odpowiadają (współpracujący z Fincherem przy wcześniejszym The Social Network) Atticus Ross oraz Trent Reznor (znany oczywiście także jako członek zespołu Nine Inch Nails oraz twórca muzyki do Zagubionej autostrady Lyncha). Dźwięk zresztą stanowi ważny element kolejnych sekwencji w Dziewczynie z tatuażem. Scena gwałtu, scena pościgu, czy nawet sama czołówka (tutaj panowie dobrali kawałek Led Zeppelin). Muzyka spełnia świetnie powierzoną jej rolę – buduje nastrój.

 

Montaż i zdjęcia

 

Również montażyści (Angus Wall oraz Kirk Baxter) i operator (Jeff Cronenweth) zostali już przez Davida Finchera sprawdzeni przy wcześniejszych filmach. Znajomość własnych metod pracy pozwala im na budowanie silnych obrazów, które w połączeniu z muzyką wprowadzają w tym kryminalnym thrillerze nie tyle strach, co nastrój grozy.

 

Aktorzy

 

Bohaterowie w całym Millennium są tak dobrani, że tworzą wyrazistą paletę postaci. Nawet ci drugoplanowi i epizodyczni nie są pozbawieni charakteru. W Dziewczynie z tatuażem kilku z nich zepchniętych zostaje w cień (np. Cecylia), co jednak zdaje się wynikać ze specyfiki języka, jakim twórcy filmowi zmuszeni są operować. Z tych samych przyczyn wynikają pewne zmiany związane z zamknięciem całości. Nie chciałbym tu wchodzić w szczegóły rozwiązań fabularnych. To w końcu jedna z przyjemności, jaką otrzymuje widz śledzący znane – pozornie – wydarzenia.

 

Najważniejsze, że postacie zostały dobrze zagrane.

 

Craig po raz pierwszy mnie naprawdę przekonuje (w Bondzie po prostu był, a w Kowboje kontra obcy aktorsko został przyćmiony przez Forda), Rooney Mara (jej wersję Nancy w Koszmarze z ulicy Wiązów pomińmy milczeniem, zaś rola w poprzednim filmie Finchera to rozgrywka na granicy drugiego/trzeciego planu) nareszcie dostała prawdziwe wyzwanie i podołała mu, co wcale nie było łatwa, gdy wziąć pod uwagę skomplikowany życiorys Lisbeth Salander. Oprócz tej dwójki, wokół której wszystko się kręci, niezgorzej nadają ekranowego życia swoim postaciom Stellan Skarsgård czy Christopher Plummer.

 

Całokształt

 

W całości mamy więc film, który nie skupia się na przekazaniu żadnych prawd życiowych, ale serwuje mocne sceny, które nie pozostawiają obojętnym. Wydawać by się mogło, że ich moc została ukryta w fabule umiejętnie nakreślonej przez Larssona w powieści. Za to twórcom Dziewczyny z tatuażem udało się ją podkreślić i uwypuklić, nadając konkretny kształt i dźwięk, sięgając po możliwości ukryte w sztuce filmowej.

 

Fincher może dopisać kolejne dobre dzieło do swojej filmografii.

 

 

 

 

© Michał Domagalski

 

 

 

 

Dziewczyna z tatuażem (org. The Girl with the Dragon Tattoo)

reż. David Fincher
dramat, thriller, kryminał

158 minut

USA, Szwecja, Wielka Brytania, Niemcy

data premiery: 12 grudnia 2011 (Polska: 13 stycznia 2012)