Czy del Toro faktycznie bał się w dzieciństwie mrocznych Zębowych Wróżek wychodzących z piwnicznego pieca? Zapraszamy do dyskusji.
Po Labiryncie fauna i Kręgosłupie diabła wielu wydaje się, że filmy opatrywane metką firmową Guillermo del Toro są dziełami wartymi uwagi. Nie bój się ciemności warto obejrzeć co najwyżej jako potwierdzenie mylności owej tezy. Psioczenie nawet na to, że ów meksykański filmowiec przyłożył się tylko do pióra, wykorzystując pomysły z produkcji telewizyjnej lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia pod tym samym tytułem, nie ma sensu. Ponieważ wówczas pominiemy fakt, że Guillermo del Toro figuruje jako producent, a to już znamienne.
Pewnym jest, że wspólnie z Troy'em Nixey'em ulepili filmik, za którego zaletę można uznać tylko walory estetyczne kilku kadrów. Fabularnie dzieło swe wyposażyli w tak nieznośną ilość dziur, aż dziw, że bohaterowie w nie nie powpadali.
Nie bój się ciemności to opowieść o stworkach, które niczym upiorna wersja Zębowej Wróżki czyhają na wyposażenie jamy ustnej kolejnych bohaterów. Trudno im się niestety zdecydować, czy za pozostawianie ich pod poduszką wynagradzać srebrem, czy karać. Niby chcą zaciągnąć młodziutką dziewczynkę do ukrytego w piwnicy pieca, ale tego nie robią.
Nawet, jeżeli przychodzi komuś ochota się pobać, to za chwilę któryś z aktorów na pewno zaskoczy nas swoją niedocenioną mimiką twarzy, co raczej zmusza do wybuchnięcia salwą śmiechu. Jedyny powód, dla którego tego nie zrobimy jest taki, że właśnie oglądamy horror, więc ziewniemy znudzeni.
Nie ma się co bać Nie bój się ciemności, szczególnie gdy obserwujemy aktorskie popisy Bailee Madison grającą młodziutką Sally tak, jakby jej szczyt możliwości aktorskich wystarczał najwyżej na uroczystą akademię uświetniającą rozpoczęcie roku szkolnego w małej, wiejskiej szkółce, w której to akurat dzieci nie specjalnie wykazują uzdolnienia aktorskie.
Dziwi mnie, że film ów – zgodnie z hasłem na plakatach – miał przedstawiać najmroczniejszy koszmar dzieciństwa del Toro. Faktycznie bał się niezdecydowanych Zębowych Wróżek rodem z kiepskiej produkcji telewizyjnej lat siedemdziesiątych?
Może słynny del Toro zawsze robił filmy dziurawe i przeciętne, a tylko przypadkowo balladowo-baśniowy nastrój w Labiryncie... czy Kręgosłupie... został uznany za... odkrywczy i oryginalny?
Cóż o tym sądzicie?
© Michał Domagalski
Nie bój się ciemności (org. Don't Be Afraid of the Dark)
Gatunek: horror
produkcja: Australia, Meksyk, USA, 2010
reżyseria: Troy Nixey
scenariusz: Guillermo del Toro, Matthew Robbins