„Zbaw mnie ode złego” – recenzja filmu

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria kino · 27 października 2011

Trudno cokolwiek tutaj polecić z czystym sumieniem.

Wes Craven – reżyser kultowych horrorów z lat 80. – obecnie nie grzeszy ciekawymi propozycjami. Od czasu do czasu Kevin Williamson dostarczy mu scenariusz do kolejnej części „krzykliwej” serii thrillerów, ale poza tym widzowie dostają raczej niezbyt udane horroropodobne dzieła.

 

Zbaw mnie ode złego zaczyna się od hektolitrów wylanej krwi i dziwnych schizoidalnych scen, w których morderca od miecza ginie. Przy okazji zabija swoją ciężarną żonę i próbuje/nie próbuje (zależnie od dominującej w jego głowie jaźni, która nie tyle się rozdwaja, co po prostu rozwarstwia) dopaść córkę. W prologu zdążymy jeszcze usłyszeć o nietypowym wydarzeniu; w noc śmierci Rozpruwacza z Riverton urodziło się siedmioro wcześniaków.


Cieszyłem się, że może film ów będzie swoistym powrotem do prostych, ale mimo wszystko uroczo banalnych, ale równocześnie nieprzekombinowanych; krwawych, ale „prawdziwych” horrorów; ciekawą odskocznią od wszystkich serialowatych piłowań oraz źle skręconych opowieści z sadystycznym zacięciem produkowanych w amerykańskich wytwórniach.

 

Pomyliłem się.

 

*

 

Zaraz po prologu przenosimy się o szesnaście lat i śledzimy uroczystość urodzinową obchodzoną wspólnie przez siódemkę nastolatków, którzy zbliżają się do dorosłości. W szczeniacki sposób rozmawiają o seksie, byciu prawdziwym mężczyzną, a nawet o udawaniu dorosłości.

 

I jak możemy się spodziewać, ktoś zaczyna ich po kolei zabijać.


Zgodnie z wzorcem młodzieżowego horroru (gatunku, dla którego twórczość Wesa Cravena ma nieprzecenione znaczenie) pojawia się prawie kryminalna zagadka, której rozwiązania – w postaci odpowiedzi na nurtujące nas pytanie: kto robi tym razem za boogymana? – możemy spodziewać się w finale. Oczywiście po Krzyku trudno oczekiwać, że wszystkie zasady będą zgodne z wypracowanym w latach 80. wzorcem.

 

Niezmienna jest za to kiepska gra aktorska.


W dodatku mamy ciągłe wrażenie, że zabawa w zagadkowe zakończenie tak przygniotła umysły twórców, że do znudzenia próbują zmieniać tropy, dokonywać swoistych zwrotów akcji, ale doprowadzają widza do filmowego nikąd. Całość została przyprawiona niesamowicie nieprawdopodobnymi szkolnymi relacjami bohaterów, które... śmieszą.


Wiele wątków zostaje nierozwiniętych. Jakby pomysły gdzieś drzemały sobie w najlepsze w głowie reżysera lub scenarzysty, ale nikt na planie nie wiedział, jak wprowadzić je w fabułę, jak ukazać widzowi. Zaś tytuł zdaje się zupełnie przypadkowo zaczerpniętym cytatem z modlitwy i chociaż oryginalne brzmienie (My Soul To Take) wydaje się mieć większy związek z całością, to jednak równie odpowiednim tytułem mógłby być na przykład Kondor.


Scena w szkole, kiedy dwójka przyjaciół prezentuje informacje na temat owego ptaka... Byłoby ciekawie, gdyby nie paranoiczny strach amerykańskich nastolatków przed swoim kolegą, który przed nimi założył strój na siebie.


Trudno cokolwiek tutaj polecić z czystym sumieniem.

 

Zdarza się, że widzimy ustawienia kamery i rozwiązania poszczególnych sekwencji rodem z dobrego horroru, ze „starej szkoły”, co cieszy, ale równocześnie zaraz poraża nas głupkowatość innych pomysłów. Dobrze, że udało się uciec w tym filmie od rzeźniczo-obrzydliwych scen serwowanych ostatnio dość często w amerykańskim kinie grozy, ale to, że czegoś nie ma trudno uznać za przeważający szalę plus.

 

*

 

Od dłuższego czasu Wes Craven sprawia wrażenie, że nie pokaże już nic ciekawego. Na przemian z kontynuowaniem opowieści przedstawionej w (czterech!) Krzykach dostawać będziemy bigos, a właściwie danie jednogarnkowe z resztek dań zaserwowanych w dotychczasowych horrorach, niestety w większości ciężkostrawne. Nie chce się spełnić w tym przypadku ludowa przepowiednia zawarta w słowach: kto jada ostatki, ten piękny i gładki.


Pytanie tylko, czy widzowi przyjdzie zwymiotować i raz na zawsze zmienić restaurację, czy przecierpieć całość z nadzieją, że kucharz po prostu miał gorszy dzień?

 

Decyzja...
...należy do Ciebie! 

 

 

 

© Michał Domagalski

 

 

 

Zbaw mnie ode złego

org. My Soul To Take

USA, 2011

Horror

Reżyseria i reżyseria: Wes Craven

Czas trwania: 107 minut