Patrzeć w „Oczy Julii” i zastanawiać się, co to za kino grozy?

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria kino · 16 października 2011

Po zajrzeniu w „Oczy Julii”, stwierdzam, że to dobre kino grozy, przynajmniej dla osób, które potrafią się bać zbudowanego nastroju i nie potrzebują hektolitrów krwi spływających z co drugiego kadru.

Od samego początku widza prowadzi się przez świat niedomówień i niepewności. Najwięcej udaje się ugrać pracą kamery, a konkretniej tym, że jej umiejętne oko nie dostrzega wszystkiego. I choć rozwiązania fabularne w końcowych partiach filmu mogą zawodzić, to całość stanowi kawał dobrze skrojonego kina. Zdecydowanie dobrze robi mu oglądanie samemu w ciemnym pokoju.

 

Hiszpańskie kino z pogranicza grozy zbiera ostatnimi laty – mniej lub więcej zasłużone – oklaski. Oczy Julii wydają się potwierdzać wysoki poziom osiągnięty w tym kraju w dziedzinie straszenia przy pomocy ruchomych obrazów.

 

Od pierwszych scen, kiedy widzimy ślepą kobietę popełniającą samobójstwo, wrzuceni jesteśmy w specyficzny świat ludzi niewidomych lub będących na pograniczu ślepoty. Siostra samobójczyni, tytułowa Julia, również traci wzrok, co pogłębia się podczas stresu związanego z podejmowanymi próbami rozwiązania zagadki śmierci Sary. Julia nie wierzy, że mogła ona sobie odebrać życie. My również nie wiemy, jak to traktować, w końcu wydaje się, że ktoś przy Sarze był, ktoś kopnął w krzesło. Ale to może urealnione w kilku ujęciach przewidzenie?

 

Faktycznie okazuje się, że we wszystko zaplątany jest tajemniczy mężczyzna. Nikt go nie zauważa, nikt nic o nim nie wie. Czasami jego cień widzi Julia, czują go niewidome dziewczyny, ale nie można przedstawić dowodów na jego istnienie.

 

Mąż chce ratować wzrok głównej bohaterki i nie pozwala jej się angażować w prywatne śledztwo, które Julia podejmuje. Jednocześnie dla widza sam mąż staje się podejrzany.

 

Nie mamy pojęcia, czy oglądamy horror, czy jednak na końcu będziemy mógli liczyć na realistyczne wyjaśnienie zagadki. To czyni film jeszcze bardziej tajemniczym.
Oczywiście – jak to już bywa w świecie filmu – Oczy Julii mają swoich zagorzałych przeciwników. Ja jednak polecam owe dzieło. Ze względu chociażby na zbudowany w nim nastrój oraz na kilka wyjątkowych scen:

 

1) Główna bohaterka, jeszcze ze sprawnym wzrokiem, przebywa w szatni wśród nagich koleżanek swojej siostry, które nie wiedzą o jej obecności. Mroczne – paradoksalnie – ze względu na blade twarze, jasne oświetlenie, nagie ciała i białe niewidzące oczy wpatrujące się pusto w przestrzeń.

 

2) [trochę SPOILER] Walka między mordercą a ofiarą ukazana w błysku fleszy. Widz pozostawiony w olbrzymiej niepewności dopinguje z jednej strony Julię, żeby udało jej się uciec pod przykryciem ciemności, z drugiej drzemie w nim – sprzeczna z pierwszym życzeniem – chęć zobaczenia, co się dzieje.

 

Takich perełek jest więcej. Perełek, które powodują w widzu zniesmaczenie, ponieważ o niektórych aspektach otaczającego nas świata wolelibyśmy zapomnieć. Tymczasem dostejemy je na filmowej tacy.

 

Oczy Julii tak naprawdę opowiadają o potrzebie bycia zauważonym, o postrzeganiu świata, o pewnych granicach i gdyby nie ostatnie dość ckliwe sceny i trochę przedłużane oczekiwanie na odkrycie tajemnicy, to uznać by należało owe hiszpańskie dzieło za rewelacyjny kawałek kina grozy.

 

Ja nie żałuję.

 

*

 

Otwieram margines.

 

Dyskusyjnym jest, czy zaliczyć Oczy Julii do horroru czy thrillera. Są mądrzy, którzy twierdzą, że nie ma tutaj zjawisk nadprzyrodzonych i to jednoznacznie powoduje przesunięcie w rejony tego bardziej realistycznego gatunku. Mnie jednak wydaje się, że nad całym dziełem tkwi aura nieprawdopodobieństwa. Moment, kiedy Julia orientuje się, że coś stało się Sarze, nie należy chyba w poczuciu ogólnie panujących przekonań do spotykanych w tzw. realu. Poza tym, „niezauważalność” mordercy też zdaje się wychodzić poza normy zwyczajnej "niezauważalności". Oczywiście możemy uparcie twierdzić, że to wszystko da się wytłumaczyć, ale...

 

 

Nie widział go kelner, recepcjonistka i jeszcze kilka innych osób. 

 

Bezpiecznie używane przeze mnie w recenzji sformułowanie kino grozy pewnie też nie jest do końca adekwatne, ale myślę, że bicie się o gatunkowość w tym przypadku to pozbawiona sensu czynność albo jakaś „nadnaturalna” potrzeba.

 

Mówiąc inaczej: bicie się o gatunki to bicie piany.

 

Zamykam margines.

 

*

 

Pozostaje mi jeszcze odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule: Po zajrzeniu w Oczy Julii, stwierdzam, że to dobre kino grozy, przynajmniej dla osób, które potrafią się bać zbudowanego nastroju i nie potrzebują hektolitrów krwi spływających z co drugiego kadru. Dla tych, którzy wolą bać się mroku, bać się o losy bohatera.

 

 

 

 

 

© Michał Domagalski

 

Oczy Julii
hiszp. Los Ojos de Julia
Hiszpania 2010
Horror; Thriller
Reżyseria: Guillem Morales
Scenariusz: Oriol Paulo, Guillem Morales
Obsada: Belen Rueda, Lluis Homar
Czas trwania: 110