Noblesse oblige!

Redakcja
Redakcja
Kategoria kino · 20 września 2011

Kto oglądał i lubił odcinkową wersję „Dumy i Uprzedzenia" Jane Austen, ten z całą pewnością pokocha mieszkańców Downton i ich zawiłe dzieje.

Ludzie z BBC mają to do siebie, że jak już coś realizują, to robią to z profesjonalizmem, dbałością o szczegóły i techniczną maestrią. Tym razem przeszli samych siebie. Serial kostiumowy Downton Abbey miał premierę jesienią zeszłego roku i od tamtej pory święci sukcesywnie triumf za triumfem,  do tego stopnia, że został wpisany do Księgi Rekordów Guinessa jako najbardziej doceniony przez krytyków serial telewizyjny.

 

Kto oglądał i lubił odcinkową wersję Dumy i Uprzedzenia Jane Austen, ten z całą pewnością pokocha mieszkańców Downton i ich zawiłe dzieje. Rodzinę Crawleyów poznajemy w roku 1912, gdy świat dowiaduje się o katastrofie Titanica. Pan domu, Robert Crawley – Earl Grantham (Hugh Bonneville) jest tą informacją skonsternowany, która to konsternacja przeradza się w oszołomienie, gdy okazuje się, że na statku byli kuzyni, a jednocześnie narzeczeni dwóch starszych córek Earla. Gwoli wyjaśnienia, Crawley ma trzy córki, a prawo dziedziczenia jest ograniczone zasadą majoratu, zgodnie z którą tylko i wyłącznie męscy potomkowie rodu mają prawo do spadku. Downton Abbey jest dziełem życia Granthama i za wszelką cenę stara się tę cudną posiadłość (którą w serialu „gra" Highclere Castle w Berkshire) zachować dla rodziny. Właśnie dlatego śmierć dwóch z kolei kandydatów do spadku (obaj zaręczeni z córkami Granthama) niweczy jego plany i sprawia, że musi stanąć przed ciężkim wyborem.

 

Robert Crawley jest dobrym człowiekem, pełnym honoru i rozwagi. Chce walczyć o komfortową przyszłość trzech córek: Mary (Michelle Dockery), Edith (Laura Carmichael) i Sybil (absolutnie urocza Jessica Brown-Findlay). Z zasadą majoratu jednak nie jest w stanie zwyciężyć i kapitulując sprowadza do posiadłości kolejnego w kolejce do spadku Matthew Crawleya (Dan Stevens) wraz z matką. Dla młodego człowieka tego rodzaju nobilitacja jest szokiem, pochodzi bowiem z klasy średniej, jego ojciec był lekarzem, sam zaś  jest prawnikiem. Nagłe wciągnięcie w kręgi ścisłej arystokracji budzi sprzeciw i dezorientację nie tylko u samego zainteresowanego, ale również wśród rodziny i całej służby. Żona Roberta, Cora (Elizabeth McGovern) także stara się zabezpieczyć los córek, więc zakopując wojenny topór układa z teściową – Hrabiną Grantham (w tej roli fenomenalna Maggie Smith) zawiłe i skomplikowane plany. To tyle, jeśli chodzi o zarys fabuły na starcie.

 

Choć losy jaśniepaństwa są nader interesuące, nie mniej ciekawią dzieje licznej służby Downton. Tutaj władzę sprawuje zawsze elegancki i dystyngowany kamerdyner, pan Carson (Jim Carter), zaraz pod nim w hierarchii stoi gospodyni, pani Hughes (Phyllis Logan). Panowanie nad gromadą zabieganych lokajów, służących i sprzątaczek to nie lada problem, jednak ta dwójka doskonale daje sobie radę. Między służbą nie brak konfliktów i miłostek, a atmosferę dotatkowo podkręca przybycie nowego lokaja, pana Batesa (Brendan Coyle). Kosmicznie wciągające perypetie personelu ciekawią momentami bardziej, niż główny wątek serialu, stanowiąc świetną przeciwwagę dla salonowych rozgrywek.

 

Skupienie się w równym stopniu na losie pracowników Donwton i rodziny Crawleyów jest strzałem w dziesiątkę. Dobrze zarysowany kontrast priorytetów, zachowań i poglądów na życie wzbogaca serial i tym samym zrywa z typową w wielu filmach kostiumowych anonimowością służby. Widz towarzyszy przecież  bohaterom w okresie bezprecedensowych zdarzeń i wielkich zmian. Obserwuje, jak w życie mieszkańców Downton wkracza technologia – samochody, telefony, oraz nowe nurty w polityce: myśl liberalna, rosnący w siłę socjalizm i stronnictwa feministyczne. Z tym wszystkim radzić sobie musi arystokracja, jeszcze nie jako relikt dawnych czasów, a realna siła i autorytet.

 

Serial zadowoli każdego wymagającego estetę – cudowne pejzaże, pełne przepychu wnętrza, piękne damy i eleganccy dżentelmeni to coś, czego w Downton Abbey jest pod dostatkiem. Sceny typowo „dworskie" bardzo przypominają filmy Luchino Viscontiego, zrealizowane je bowiem z nieprawdopodobnym kunsztem i gracją. Dla tych zaś, których takie ładne obrazki odrzucają, twórcy przygotowali zadymioną kuchnie, koty kradnące przeznaczonego na ucztę kurczaka, jak również mnóstwo ciemnych tajemnic, zarówno rodu Crawleyów, jak i ich służby. Śmiem twierdzić, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, są bowiem pięknie napisane wątki miłosne, mnóstwo knowań i spisków przeróżnych koterii, a przede wszystkim bogactwo relacji na linii arystokracja-szary zjadacze chleba  oraz dynamika zmian społecznych, politycznych i kulturowych. Widz jest świadkiem przenikania się obu grup, ich jedności w momentach, kiedy liczy się tylko człowiek, niezależnie od majątku, czy statusu społecznego.

 

Jestem szczerze zachwycony aktorstwem w Downton Abbey, na szczególną uwagę zasługuje Michelle Dockery grająca najstarszą córkę Roberta, Mary. W kilku scenach mimika jej twarzy powala na kolana, widać tam całe spektrum emocji i niebywałą ekspresję. Podobne uczucia towarzyszą wspólnym scenom Batesa i służącej Anny (Joanne Froggatt), kiedy w obie strony wysyłane są setki milczących komunikatów. Gra aktorska tej trójki i całej reszty robi ogromne wrażenie, a to jest przecież t y l k o serial.

 

Strona techniczna jest zgoła niepodobna do typowych projektów srebrnego ekranu,  wszystko jest zrealizowane z dbałością o najmniejsze detale, ujęcia przypominają obrazy, a świetna, doskonale budująca klimat muzyka jeszcze potęguje przyjemność z oglądania. Jak do tej pory wyemitowano siedem odcinków pierwszej serii i jeden drugiej. Średnia długość epizodu to ok. 40 minut, przy czym pilot i finał pierwszej serii, tak jak pierwszy odcinek drugiej, trwają ponad godzinę.

 

Jestem przekonany, że tak popularny w Wielkiej Brytanii i USA (łącznie ponad 16 milionów widzów) serial spodoba się równiez polskiej widowni. Oglądać go można na brytyjskim ITV oraz polskim TVN Style, poza tym pierwszy sezon można już nabyć na DVD. Muszę przyznać, że żadne dzieło małego ekranu nie wciągnęło mnie w takim stopniu, każdy seans to paznokcie wbite w fotel i multum odczuć. Producenci powiedzieli sobie: „Noblesse Oblige!" i z całą pewnością stanęli na wysokości zadania. 

 

©Radosław Kolago


Downton Abbey
Wielka Brytania, 2010, 7 x ok. 40 min., serial kostiumowy.
reż. Julian Fellowes