Przystanek Rumuńskiego Kina w Poznaniu – podsumowanie (Cz. 2.)

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria kino · 12 lipca 2011

Od 3 do 9 czerwca poznaniacy mieli okazję zapoznać się z rumuńską kinematografią. W ramach Przystanku Rumuńskiego Kina zaprezentowano aż 9 filmów. Prezentowały różnorodną stylistykę i różnorodne gatunki. Może był to tylko przystanek, ale warto było się na nim na chwilę zatrzymać.

Ciekawie prezentują się, oprócz komedii (opisanych w pierwszej części)

także dokumenty, chociaż wybór dokonany na tegoroczny Przystanek Rumuńskiego Kina skazuje widza na myśl, że – podobnie jak Polska – Rumunia nie podniosła się jeszcze całkowicie po latach reżimu komunistycznego. Oba zaprezentowane filmy odnoszą się do tamtego okresu. Zresztą nie tylko one, bo to o tzw. komunie opowiada przecież Kino obwoźne, echo rządów Ceauşescu czujemy również w Medalu honorowym, a i inne produkcje całkowicie od tamtego okresu nie potrafią się uwolnić. Dokumenty jednak do nich odnoszą się dobitnie i jednoznacznie.

 

Dokumentalny uśmiech historii

 

O przewrotnej Autobiografii Nicolae Ceauşescu stworzonej ze zlepków filmów archiwalnych pisałem już na Wywrocie. Myślę, że warto powtórzyć pewne wnioski. Reżyser poprzez Geniusza Karpat, poprzez historię jego życia, pokazuje nam tamtą epokę, która przecież cały czas wisi nad krajem. Jednocześnie, dzięki wprowadzeniu ironii, udaje się Andrei Ujică uniknąć przesadnego nadęcia i zbędnego moralizatorstwa. Zainteresowanych odsyłam do obszerniejszej recenzji tego filmu.

 

My skupmy się na chwilę na Kapitalizmie – naszej ulepszonej formule.

 

Nie jest to film, który gloryfikuje ani jeden, ani drugi sposób na budowanie stabilnego społeczeństwa. Komunizm i kapitalizm jawią się przecież raczej jako systemy dokonujące twardego podziału, w którego konsekwencji kilka osób na górze bawi się dobrze, zaś reszta żyje marzeniami o wzniesieniu się ciut wyżej na skomplikowanej drabinie społecznej nobilitacji.

Alexandru Solomon zaczyna swój film od zastanawiania się jak były, nieżyjący już rumuński dyktator spojrzałby na swój kraj. Oczywiście nie byłby on zadowolony. Cóż jednak tak naprawdę stałoby się jego troską? Fakt, że upadł komunizm? A może obecność byłych oficerów tajnej policji Securitate wśród obecnych rekinów finansjery?

 

Swoiste przemyślenia reżyser rozbudowuje o różnorodne animacje, gdzie właśnie m. in. ukazuje swoich bohaterów-biznesmenów jako wspomniane krwiożercze ryby. Poza tym ludzie zamieniają się w tych fragmentach w ludziki, pamperki LEGO. Sformatowane, identyczne, różniące się zaledwie kolorami, ale przecież pasujące tak naprawdę do każdej nowej układanki. Może ich strój trochę razić, jednak nóżki przypną się do dowolnego klocka. Wszystko staje się zabawką, pewnym modelem, w który przeciętny obywatel musi się wpasować.


Droga od komunizmu do kapitalizmu okazuje się więc być zmianą... Ale nie warty. To tylko nowe opakowanie. Ładne, ale – jak kiedyś śpiewał Łona – „nie ma nic w środku”1. Stajemy się klientami wielkiego supermarketu. Może kapitaliści sprawdzili, co się stanie, gdy nas będą „lepiej i piękniej kusić”2?

 

Dramatyczny los człowieka

 

Współczesne kino rumuńskie potrafi spojrzeć na losy jednostki także z innej strony, poddać analizie jego życie osobiste, dokładnie się przyjrzeć się podejmowanym przez niego decyzją. Z takimi problemami borykali się twórcy opisywanych przeze mnie wcześniej Wtorek po świętach oraz Jak chcę gwizdać, to gwiżdżę.

 

Chodzenie z kamerą za człowiekiem, podglądanie jego każdego ruchu, najmniejszych decyzji i mimiki jego twarzy nawet podczas czynności tak prozaicznych jak prowadzenie samochodu. Tak opowiada nam Cristi Puiu historię, zdawałoby się, przeciętnego mężczyzny, w rolę którego zresztą sam się wciela. Wszystko zdaje się zmuszać widza do próby odpowiedzenia na trudne pytanie, o motywację. Możemy przypuszczać, że przygotowywana pieczołowicie przez głównego bohatera broń, niczym w regule teatralnej, w końcu wystrzeli.

 

Dlaczego?

 

Na to trudne pytanie odbiorca będzie musiał samodzielnie szukać odpowiedzi.

 

Wielu widzów owe 180 minutowe dzieło uznało za „tylko dla orłów”. Może wydawa

ć się nudny. Są jednak tacy, którzy będą go bronić. Czy możemy Aurorę uznać za film dobry, wartościowy? Będzie to zależało od przyjętych kategorii. Pewne jest, że jego obecność na Pr

zystanku Rumuńskiego Kina podkreśla jednoznacznie różnorodność oferowanych przez ową 

 

kinematografię form i tematów.


Trudno więc, myśląc całościowo o festiwalu, powiedzieć, że to film niewarty uwagi.

 

Podsumowując podsumowanie

 

Jeżeli za naczelny cel Przystanku Rumuńskiego Kina uznać zwrócenie uwagi polskiego widza na to, co w kulturze – a szczególnie w filmie – tego wyjątkowego kraju się dzieje z jednoczesną próbą wzbudzenia zainteresowania owymi zjawiskami, to został on osiągnięty. Ja przynajmniej z niekłamanym zainteresowaniem udawałem się na kolejne seanse i wychodziłem z każdego zamyślony i zadowolony.

 

© Michał Domagalski

PRZYSTANEK RUMUŃSKIEGO KINA 2011' Warszawa, Poznań, Kraków i Wrocław

 

1 Por. Łona i Webber, Hipermarket, na: tych, Absurd i nonsens, Data premiery: 23 marca 2007, Wydawca: Asfalt Records.

2 Por. Zbigniew Herbert, Potęga smaku, w: tegoż, Wiersze zebrane, Kraków 2008.