Przystanek Rumuńskiego Kina w Poznaniu – podsumowanie (Cz. 1.)

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria kino · 14 czerwca 2011

Od 3 do 9 czerwca poznaniacy mieli okazję zapoznać się z rumuńską kinematografią. W ramach Przystanku Rumuńskiego Kina zaprezentowano aż 9 filmów. Prezentowały różnorodną stylistykę i różnorodne gatunki. Może był to tylko przystanek, ale warto było się na nim na chwilę zatrzymać.

Świat filmu rumuńskiego zaskakuje na pewno. Nie jest to może absolutna świeżość, ale trudno nie przyznać, że mamy do czynienia z czymś, co pozwala widzowi odetchnąć od absolutnej sztampy – nawet tej fabularnej – a jednocześnie nie zabija go nudą psudointelektualną.

 

Z zacięciem komediowym

 

Większość z dziewięciu filmów, nawet podejmując tematy ważne i trudne, zawierało sceny, podczas których zebrani na sali kinowej w Muzie wybuchali śmiechem lub chociaż niekontrolowanie parskali. Trudno było przecież milczącym kiwaniem głowy zareagować chociażby na Nicolae Ceauşescu nieudolnie przebijającego piłkę przez siatkę, choć całą jego przewrotną autobiografię nie sposób zaliczyć do komedii.


Kilka z zaprezentowanych obrazów jednak zasługuje na to miano. Komedia to przynajmniej jedno ze słów, którymi wygodnie recenzentowi opisać te filmy. Rozśmieszały nas Kino obwoźne, Morgen, Wesele w Besarabii, Medal honorowy.


Pierwszy z nich to opowieść o partyjnych ambicjach młodego komunisty, którego zadaniem jest zaprezentowanie propagandowego filmu mieszkańcom pewnej wsi. Jego plany jednak spalają na panewce poprzez niezliczoną ilość przypadków i niechęć ludzi bę

dących obiektami ideologicznych eksperymentów. Co chwila na widowni rozlegał się śmiech! Jednocześnie należy zaznaczyć, że dawno nie widziałem zakończenia, które zostawiłoby mnie tak zamyślonego, które po komediowych perypetiach kazałoby zamilknąć, a może nawet wyjść... mówiąc kolokwialnie, zdołowanym.

Kiedy dodamy, że ciekawa fabuła zostaje podparta wysokiej próby aktorstw

em i reżyserską zręcznością, to chyba zbędnym okaże się dalsze zachwalanie Kina obwoźnego Titusa Munteana.


Natomiast Morgen to film opowiadający o skomplikowanej 

sytuacji na granicy rumuńsko-węgierskiej. W pierwszej scenie widzimy czterdziestoletniego Nelu próbującego zawiść do domu złowionego właśnie karpia. Kontrola graniczna mu na to nie pozwala, gdyż ryba musiałaby posiadać ważne badania weterynaryjne. Nie pomaga stwierdzenie, że jesteśmy w końcu w Unii Europejskiej. Pada prosta i jakże uroczo absurdalna r

iposta: Ale karp nie jest w Unii.


W dalszej części filmu Nelu – na co dzień pracujący w w firmie ochroniarskiej Predator – spotyka Turka, starającego się nielegalnie przekroczyć granice. Absurd goni absurd! Zanim przejdę do następnego filmu wspomnę tylko, że zdjęcie w dowodzie musi... nas przedstawiać. Skoro więc widniejecie na nim z wąsami, zaś obecnie je zgoliliście, to zapuście zarost z powrotem lub wyróbcie nowy dowód!


Problemy między narodami to nie tylko granica, język czy nawet ro

zstaw szyn. To cały bagaż kulturowy. Zmiana kół w pociągu, od której rozpoczyna się Wesele w Besarabii, to dopiero początek problemów. Gdy do niej dochodzą różnice w zwyczajach weselnych i historia, to konflikt staje się realnym zagrożeniem dla mł

odej pary. Zaś dla widza świetną zabawą, o czym szczegółowo pisze Jcek Podgórski w swojej recenzji.

 

 

Na koniec warto wspomnieć o perypetiach pewnego staruszka, który otrzymuje medal za bohaterskie czyny z czasów wojny. Odznaczenie – choć sam odznaczony ma problemy z przypomnieniem sobie, co takiego niezwykłego uczynił – wydaje się nadawać sens jego dotychczasowemu życiu. Może dzięki niemu Ion będzie mógł pogodzić się z synem, spotkać z prezydentem, a dla ciągle ścigającego go za nieopłacony czynsz dozorcy stać się wzorowym lokatorem. Najpierw jednak musi zetrzeć się z administracją niczym z filmów Barei, ze swoim skąpstwem oraz z codziennością.

 

Wartość zaprezentowanych na Przystanku Rumuńskiego Kina filmów nie kończy się na opowiadaniu wyłącznie śmiesznych historyjek przep

ełnionych gagami, zabawnymi dialogami i komizmem postaci. Do innych aspektów jednak jeszcze wrócimy.

 

© Michał Domagalski

 

PRZYSTANEK RUMUŃSKIEGO KINA 2011' Warszawa, Poznań, Kraków i Wrocław