„Mamma Mia” - film pozytywnie roztańczony, napawający optymizmem z udziałem rozśpiewanej gwiazdorskiej obsady.

anonim
Anonimowy użytkownik
Kategoria kino · 24 października 2008

Uroczo opowiedziana kobieca historia, w której nie brak mężczyzn. Połączenie nieśmiertelnych piosenek Abby oraz gwiazd światowego formatu, zostanie w pamięci widzów na długo. Jeżeli dodam do tego słoneczną Grecję, już chce się to zobaczyć, prawda?

Wspaniała ekranizacja broadwayowskiego musicalu „Mamma Mia” obfitująca w najlepsze utwory Abby pozwala odkryć na nowo magię i świetność piosenek tego zespołu. Musical ten w 1999 roku zawładnął londyńskim teatrem West End, a w 2001 Broadway’em. Ma ogromne szanse zawładnąć sercami także polskich widzów.

 

   Reżyserka filmu, Phyllida Lloyd w sposób godny podziwu przedstawia historię Donny ( w tej roli Meryl Streep) samotnie wychowującej córkę. Między tymi dwiema głównymi kobietami w filmie można wyczuć silną więź zrozumienia i wzajemnego wsparcia. Donna kiedyś zbuntowana i wolna, korzystająca z życia, prowadzi hotel na wyspie i zupełnie się już nie spodziewa miłosnych uniesień w swoim życiu. Córka Donny – Sophie ( Amanda Seyfried) planuje natomiast zamążpójście, a jej marzeniem jest, aby do ołtarza odprowadził ja ojciec, którego nigdy nie poznała. Na swoje wesele zaprasza więc wszystkich potencjalnych ojców, o czym Donna nie ma zielonego pojęcia. Co czuje matka, kiedy spotyka swoich byłych mężczyzn we własnym domu na wyspie, a co czuje córka nie wiedząc, który z nich jest jej prawdziwym ojcem? Trzeba to zobaczyć na własne oczy.

 

   Cały film powtarza się wciąż to samo pytanie: „Który z nich jest ojcem?”, czy jest to Bill ( Stellan Skarsgard), Harry ( Colin Firth) czy Sam ( Pierce Brosnan). Może Donna zakocha się w którymś po raz drugi?

   Jeszcze więcej zabawnych wrażeń dostarczają przyjaciółki zaproszone na ten wielki dzień. Razem z Sophie jej dwie najbliższe koleżanki Lisa (Rachel McDowall ) i Ali ( Ashley Lilley) starają się nie zdradzić tajemnicy pojawienia się trzech mężczyzn na wyspie. Przyjaciółki Donny, Rosie ( Julie Walters) oraz Tanya ( Christine Baranski) dostarczają dużo śmiechu, pozytywnych uczuć i emocji nie tylko głównej bohaterce, ale również publiczności. Wszystkie trzy, choć są dojrzałymi kobietami mają więcej energii niż niejedna nastolatka, zarażają nią absolutnie wszystkich.  Tańczą, skaczą, śpiewają i w każdej sytuacji widzą lepszą stronę, są doskonałym oparciem dla Donny, która nie wie, jak zachowywać się w zaistniałej sytuacji. Na ogromne uznanie i olbrzymie brawa zasłużyła sobie Meryl Streep. Pomimo, że była to jej pierwsza rola w musicalu, zagrała ją świetnie. Zachwyca doskonałą sprawnością fizyczną i aktywnością ruchową.

 

   Zdjęcia do „Mamma Mia” kręcone były w Londynie i w przepięknej, pełnej słońca Grecji. Krajobraz rozpościerający się wokół stwarza wrażenie niebiańskiego miejsca na ziemi, a może rzeczywiście nim jest. Oglądając ten film ma się ogromna chęć znalezienia się tam, choćby na jedną krótka chwilę. W znacznie większej części akcja rozgrywa się na jednaj z greckich wysp, przepełnionej słońcem i radością mieszkańców.

 

Jest to film niezwykle barwny, roztańczony, emanujący optymizmem. Teksty aktorów są rozśpiewane. Stają się nimi również słowa piosenek Abby. Utwory te są śpiewane przez samych aktorów w nieco zmienionych wersjach. Są genialne. To absolutnie wielkie światowe przeboje, które poruszą każdego. Słysząc je w wykonaniu świetnych aktorów z jednej strony naprawdę trudno jest usiedzieć w miejscu i nie poderwać się do tańca razem z nimi, aczkolwiek z drugiej nie sposób oderwać wzroku od tego, co się dzieje na ekranie. Aż chce się śpiewać razem z nimi i bawić. W filmie można usłyszeć około 20 utworów Abby, a każdy z nich bez wątpienia wzbudzający emocje jak najbardziej pozytywne, są to m.in. „Honey, Honey”, „Dancing Queen”, „Lay All Your Love On Me”, „Money, Money, Money”, „The Winner Takes It All”, „Tale A Chance On Me”, „I Have A Dream”, „Thank You For The Music” oraz tytułowa „Mamma Mia”. Przebojów Abby można słuchać bez końca i o każdej porze. Dowodem na to jest publiczność, która nie opuszcza sali kinowej do niemalże ostatniego dźwięku „Thank You For The Music”, towarzyszącego napisom końcowym.

  

Film bezwzględnie godny obejrzenia. Zapewniam, że każdy odkryje te piosenki na nowo i będzie słuchał ich jeszcze nie raz.