Nigdy nie zapomnę wrażenia jakie zrobił na mnie film nakręcony telefonem komórkowym. Powstał w więcej niż skromnych warunkach jako dzieło szkicowe, zapis chwili, fragment, na podstawie którego reżyser chciał nakręcić w pełni profesjonalny obraz. Pozostał jednak pod wpływem uroku zwykłych prześwietlonych kadrów, które opowiedziały jemu samemu historię jakiej nie znał. Tak objawił się film o królu i śmierci.
"Nokturny dla króla Rzymu" powstały w czasach, kiedy telefony komórkowe z kamerą należały do rzadkości. Był to pierwszy długometrażowy film nakręcony tak eksperymentalną ręką przez wykładowcę sztuki filmowej w Paryżu, Jeana Fitoussi. Okazało się, że krytyk i teoretyk obrazu przeżył prawdziwe pięć minut sławy z powodu filmu, nad którym pracował najkrócej w życiu. Kręciłem przez cały dzień wakacji, a potem siadałem z laptopem i obrabiałem obraz - wspomina. Film powstał w zupełnie spontanicznych warunkach. Najważniejszy dla niego jest komentarz; poetycki, szczególny, nawiązujący swoją klasą do wyznań Jeana Geneta. Czy próba zdefiniowania obrazu, światła i nowej wrażliwości została zauważona przez współczesnych krytyków?
Film zaprezentowano podczas kolejnej edycji Ery Nowych Horyzontów we Wrocławiu. Jak się łatwo domyślić nie został zauważony przez jurorów międzynarodowego konkursu, miał jednak swoich zagorzałych fanów wśród wyrobionej publiczności. Właśnie swobodne eksperymenty ze światłem i błędami jaki przynosi używanie kamery w telefonie komórkowym, spowodowały, że produkcją Francuza zainteresowało się bardzo wielu ludzi na świecie.
Prawdopodobnie ich entuzjazm oraz łatwość i dostępność kamer na rynku spowodowały, że od 2006 roku organizuje się na świecie międzynarodowe konkury filmów nakręconych komórką. Pierwszy z nich miał swoją premierę już w 2004 roku w Stanach Zjednoczonych. Ze względu na niski poziom prezentowanych filmów (górowały obrazy z przyjęć, wesel, chrzcin i suto zakrapianych imprez), festiwal nie zapisał się w historii. Wielkim wydarzeniem stał się za to organizowany dwa lata później festiwal w Portugalii. Zjechało na niego dużo fanów eksperymentalnego obrazu, ale i zawodowych filmowców oraz studentów wielu prestiżowych szkół artystycznych. To spowodowało, że filmy komórkowe trafiły później do wielu innych festiwali jako dowód na możliwości kreacyjne współczesnego obrazu.
Najbliższy weekend należy do komórkowców japońskich. To właśnie oni zgromadzeni pod charyzmatycznym urokiem lidera, Yuko Mori, organizują dwudniowy festiwal filmów komórkowych. Nazwali go przewrotnie Pierwszym Festiwalem Filmów Kieszonkowych, odwołując się do logiki zachowania i użyteczności telefonu. Ostatecznie każdy z nas nosi go w kieszeni lub torbie. Czy świat zza kieszeni oczaruje tegoroczną widownię konkursu? Jest o co walczyć. Główna nagroda to ponad 4, 5 tys. dolarów, a może ona trafić do artysty z Japonii, Singapuru, Chin, Korei Południowej czy Niemiec. Tak się bowiem złożyło, że uczestnicy pochodzą z tych krajów. Dominują Azjaci, którzy w produkcji plastikowych aparatów wyprzedzili światową czołówkę już wieki temu. Teraz za sprawą konkursów takich jak ten próbują zainteresować Europę swoją wrażliwością wizualną. Wszystko wskazuje, że może im się to udać. Do najbardziej oryginalnych filmów należy ten, który został zrealizowany z perspektywy wnętrza lodówki.
Festiwale takie jak ten, który zorganizował Tokyo National University of Fine Arts and Music, stanowią odpowiedź na pytanie o granice we współczesnej sztuce. I to granice rozumiane dosłownie jako ograniczenia geograficzne oraz kulturowe, a także metaforycznie. Bo obraz ma przecież uniwersalną siłę przekazu. Kto nad nim panuje - mówi japońskie porzekadło - ten panuje nad całym światem.