Będą płacić za lektury? [fragmenty o edukacji]

Michał Domagalski
Michał Domagalski
Kategoria felieton · 21 sierpnia 2021

 

Znowu trwa debata o lekturach. Że nie takie. Że nowe gorsze od tych, które już są na liście. Że nie te wartości przedstawiają, które akurat byśmy chcieli, żeby przedstawiały. I wszystkie te kwestie są istotne. Warto sobie o nich pogadać. I w różnych miejscach ludzie o nich rozmawiają. Nie przeciągając, chciałbym tylko zauważyć, że wolę z uczniem dyskutować o tekście niż kazać mu się zgadzać z wartościami, które — przynajmniej jak nam się wydaje po wspólnej interpretacji — ów tekst niesie. W powrocie do dyskusji o lekturach zaciekawiło mnie jednak coś innego.

To nie jest tak, że pomyślałem o tym po raz pierwszy. To już za mną chodzi niczym postać z jakiegoś horroru. Otóż nie zauważyłem (choć może oprócz moich wypowiedzi w różnych komentarzach również ktoś inny to podjął), żeby ktokolwiek zaproponował jakieś konkretne stawki za przeczytanie lektur polonistom. Ile trwa przeczytanie książki? Takie normalne, bez pogłębionej interpretacji?

Dla uproszczenia przyjmijmy, że średnia książka ma około 300 stron. Ja czytam stosunkowo wolno — jakieś 30 stron na godzinę, ale załóżmy, że średnia to 50. To, po dokonaniu nietrudnych matematycznie obliczeń, daje nam jakieś sześć godzin pracy przy każdej lekturze. W moim przypadku byłoby ich więcej, ale zostawmy te sześć godzin, za które nikt nie ma zamiaru zapłacić.

Znam tę pozorną argumentację o tym, że poloniści powinni czytać książki. I odpowiadam: czytamy. Nie trzeba się obawiać. Ale nie zawsze jest nam po drodze z tym, co proponuje się w spisach lektur. Dla przykładu: nie przepadam za Stowarzyszeniem umarłych poetów, ale rozumiem, dlaczego warto omawiać ten film/tę książkę z młodzieżą. W czasie, gdy miałem po raz pierwszy przedostać się przez kolejne strony tej opowieści, wolałbym czytać po raz kolejny Kocią kołyskę Vonneguta. Kto wie, czy nie wybraliby jej nawet sami zainteresowani — czyli uczniowie. Spokojnie, czytamy. W pełni rozumiem polonistę, któremu nie chce się przedostawać przez Quo vadis czy Hobbita (nie tylko tam, ale i z powrotem) albo Felixa, Neta i Nikę. Pewnie wolałby spędzić ten czas nad innym tekstem.

Spodziewam się także, że ktoś powie coś o tym, że wcale nie tak często zmienia się ten spis lektur. Polecam wówczas uwzględnić dwie kwestie. Pierwsza: To niech ktoś płaci chociaż przy zmianie. Druga: czy ktoś spodziewa się naprawdę, że gdy przeczytałem W pustyni i w puszczy w piątej klasie — grubo ponad dwadzieścia lat temu! — to nadal pamiętam szczegóły z tej — według mnie nudnawej — powieści młodzieżowej? I czy wystarczy tak raz na zawsze przeczytać te Kamienie na szaniec? Marginalna uwaga: dobrych książek o wojnie jest naprawdę sporo.

Pozostaje jeszcze słynne: zmieńcie pracę. I w sumie, skoro jako społeczeństwo nie chcemy mieć dobrze wykształconej młodzieży, to może jest to jakaś odpowiedź. Skoro wolimy taką obojętność zamiast dialogu, to dlaczego w ogóle czegokolwiek mielibyśmy wymagać od polonistów? Bo w sumie, kiedy będziemy się dziwić, że uczeń nie umie pisać, czytać, analizować tekstu, wypowiadać się, możemy usłyszeć: jaka płaca, taka praca.

 
__

[fragmenty o edukacji] to cykl (mniej lub bardziej felietonistycznych) artykułów dotyczących szkolnictwa oraz spraw z nim związanych. Autorem cyklu jest Michał Domagalski.

__

Wykorzystano zdjęcie autorstwa Łukasza Dziadury.