Cieszę się, że jestem człowiekiem Teatru

Karolina Obszyńska
Karolina Obszyńska
Kategoria felieton · 23 listopada 2015

Przed duże T. Tylko tak można mówić o spektaklu Eweliny Marciniak, który w sobotę miał premierą na Dużej Scenie Teatru Polskiego. Śmierć i Dziewczyna – inscenizacja pozbierana z mini dramatów Elfriede Jelinek.

 

Plakat zapowiadający premierę stał się przyczyną zablokowania konta na Facebooku Teatru Polskiego – liryczne (bardziej niż erotyczne) zdjęcie autorstwa Natalii Kabanow, przedstawiające brzuch kobiety i dłoń schowaną w bieliznę, wystarczyło, aby już nie tylko plakat, ale i sam spektakl uznać za oburzający. Przeciwnicy (brakuje tu dopełniacza, ale przysięgam, nie wiem do końca przeciwnikami czego właściwie są ci ludzie) poszli o kilka kroków dalej i z Facebooka przenieśli się pod budynek Polskiego, aby tam, jak zapowiadali „nie dopuścić do przebiegu premiery”.

 

Oburzający, skandaliczny, pornografia w rzeczy samej – takie miano zyskało przedstawienie, zanim jeszcze ktokolwiek z uprzedzonych widzów zdążył je w ogóle zobaczyć. Co znamienne – prawdopodobnie nie zobaczą go już nigdy, tak, jak nigdy nie widzieli teatru od wewnątrz.

 

Nawet jeśli spróbuję zminimalizować sarkazm do minimum, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że teatr, który z założenia granice przekracza, jest już miliony kilometrów za mentalną barierą tego skandującego tłumu, który z kolei swoje granice postawił w miejscu dość jednoznacznym – właśnie tam, przed głównym wejściem do teatru, pod drzwiami, jeszcze kilkadziesiąt metrów od widowni i całe lata świetlne od miejsca, w którym rozwija się wrażliwość, jak nigdzie indziej.

 

Pierwszy raz spotkała mnie sytuacja, w której nie mogłam przedostać się przez tę granicę. Całkiem fizycznie, bo masa wrzeszczących ludzi po prostu blokowała wejście do teatru. Pierwszy raz spotkała mnie sytuacja, w której ktoś, na moich oczach, w środowisku, które  jest mi najbliższe, dokonał zamachu na wolność słowa i przy okazji moją wolność myślenia.

 

Znaczące, i, jestem przekonana, w pełni odsłaniające prawdę o świadomości kultury tych ludzi jest to, że owe sceny erotyczne (bo do pornografii było im daleko), trwały nie więcej ponad kilkanaście sekund i w istocie w ogóle nie o nie w tym spektaklu szło. Doskonałym w formie, lirycznym, bardzo inteligentnie pomyślanym. Także znamienne jest to, że skandowali i modlili się, żądając zdjęcia z afisza, ich zdaniem, oburzającej sztuki. Której nawet nie widzieli.

 

Dzisiaj znacznie bardziej nasycone przesadną seksualnością niż choćby plakat spektaklu, są reklamy blachodachówek, choć przykłady można mnożyć. Ogólnodostępne, akceptowalne społecznie, pozbawione ładunku interpretacyjnego, pozbawione wrażliwości estetycznej, puste w środku, ale nadal wcale nie oburzające, bo nie będące niczym ponad znak czasu. I to jest przerażające. To jest absurdalne. Świadczy o tym, że przyzwolenie na epatowanie seksualnością dotyka wszystkich sfer życia – poza teatrem. Poza miejscem, gdzie ta seksualność ma jakiekolwiek znacznie.

 

Kilkadziesiąt osób inicjuje zamieszki pod teatrem, pełne agresji, zagrażające bezpieczeństwu widzów, pozbawione uzasadnienia, bo, nie ma nawet świadomości, że co drugi spektakl dostępny w każdym z polskich teatrów jest erotycznie bardziej nasycony, niż ten, który oprotestowali, i w niemal każdym mogą zobaczyć nagość, która ich tak przeraziła.

 

OD A do Z jest tu łamana godność – stwierdziła jedna z uczestniczek protestu. Jedna z tych, którzy spektaklu nie widzieli.

 

W sobotę, pod Sceną Grzegorzewskiego, kiedy próbowałam dopchać się do wejścia, uważając, aby nie stać się ofiarą tych przerażających ludzi, została złamana moja godność.

 

Żaden spektakl, jaki widziałam w życiu nie wywołał we mnie większego niesmaku, niż to, co zobaczyłam przed teatrem. I wstydzę się za tych ludzi. Wstydzę się za każdy gest agresji, na jaki się zdobyli. Nie rozumiem ograniczonej świadomości, która pozwala prawodawcom tych transparentowych filozofii czuć, że mogą wpłynąć na czyjąkolwiek wolność myślenia. Wśród protestujących rozpoznano uczestników niedawnej akcji palenia kukły Żyda na wrocławskim Rynku. Brakuje na to słów. Teraz, poza wstydem, czuję jeszcze strach. Boję się ciemnoty.

 

My wam nie wchodzimy do kościołów, kiedy się modlicie, nie krzyczymy przed każdą mszą, nie wnosimy swoich sprzecznych z waszymi teorii do miejsca, w którym czujecie się, jak w domu. Więc dajcie nam przeżywać to, co święte jest dla nas.

 

Cieszę się, że jestem człowiekiem Teatru. Cieszę się, że poznałam ożywiający sposób myślenia Lupy, głęboką rozpacz świadomości Warlikowskiego, poruszającą wrażliwość Borczucha, pełną przystępnego sarkazmu trzeźwość myślenia Strzępki i liryczną, odważną, pobudzającą wszystkie zmysły estetyzację Eweliny Marciniak w sobotnim spektaklu. Cieszę się, że mądrzejsi ode mnie nauczyli mnie rozumienia świata i świadomości, że nikt nie ma wpływu na to, co z tym zrobię. W końcu cieszę się że jestem człowiekiem Teatru i znam odpowiedzi na pytania, których  tamci ludzie nawet nie potrafią sobie zadać.

 

 

 

Karolina Obszyńska