Marzenia spiętej głowy. Felieton do walki z nachalnym szowinizmem braku

Rafał Gawin
Rafał Gawin
Kategoria felieton · 28 listopada 2014

Marzenia spiętej głowy

 

Walka z wieszakami jak walka z wiatrakami

Felieton do walki z nachalnym szowinizmem braku

 

Witold Gombrowicz pokazał Polakom pupę. Niestety, nie sprecyzował, jakiego powinna być rozmiaru.

 

 

Rubens miał gest i gust. Malował takie pupy, jakie sprawiały mu satysfakcję, a jeszcze do tego miał pupili, którzy wykonywali tę białą (cera) robotę za niego. Tak samo jemu współcześni. Ponadto, Marylin Monroe, o czym niewielu już pamięta, nosiła rozmiar 44. Jak to się stało, że na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat został zaprzepaszczony cały dorobek światowej kultury w zdrowych i ponętnych kształtach i zauważalnych dla oka, rąk i języka (również tekstu) rozmiarach?

 

Włączam telewizor i chce mi się płakać: wszędzie ten sam wieszak, lansowany na wskroś: bo zdrowy tryb życia, bo jeśli ciało, to bez tłuszczu, bo 34, no, maksymalnie 36 to rozmiar idealny dla kobiety, która chce osiągnąć sukces, nie tylko wizerunkowy. (A raczej włączałem, bo rzuciłem TV, m.in. z tego powodu).

 

Internet daje mi większy wybór, ale znowu epatuje tekstami i fotoreportażami w stylu: siedem aktorek o najgorętszych ciałach w polskim, niemieckim, bułgarskim czy duńskim szoł biznesie, a po kliknięciu na link ekran mojego komputera próbują zdominować jakieś patyczaki, które ledwo wybijają się na pierwszy plan w otoczeniu krzykliwych teł. Krew mi się burzy.

 

Kolejny, smutny przykład: wracając od gastrologa, który zgwałcił mnie analnie, wpadłem na konferencję prasową nowej edycji Elite Model Look. Zastałem czternaście wieszaków wykonujących jak roboty te same czynności. Łamały się w oczach. (Dochodzi tutaj jeszcze problem odchudzania intelektualnego, nad czym pewnie będę się znęcał w następnych felietonach).

 

Albo taki utwór literacko-wizualny: wielki tytuł „Czego nie powinny nosić przy swojej budowie ciała” – i zdjęcia ponętnych kobiet, którym gdzieniegdzie coś się wylewa, i podpisy pod, jakie to obciachowe i obleśne. Hola, hola, fetyszyści niedowagi, czy aby nie zapędziliście się w kozi róg, becząc swoje dyrdymały o wklęsłych brzuchach i pośladkach, które mają stanowić nieznacznie tylko zaokrąglone przedłużenie ud, zresztą o obwodzie (zdrowej) łydki?

 

Ogłaszam wszem i wobec walkę z nadmiernym i nieadekwatnym do roli społecznej i łóżkowej oraz do dobrego samopoczucia odchudzaniem i lansowaniem odtłuszczonych kukieł, a więc, co następuje: wieszaki do szafy! Nie zawaham się sięgnąć po literaturę, ale tylko w ostateczności – wszak ciało jest głównym motorem napędowym tworzenia, czyli też i pisania, nie wspominając o sprzyjających mu (tworzeniu) inspiracji, natchnieniu i determinacji w opiewaniu szeroko (sic!) rozumianego piękna. Tym bardziej że mamy tu do czynienia z hipokryzją na szeroką skalę i jeszcze szerszym wyparciem i zaparciem.

 

Rozmawiam z kolegami-poetami o kobietach – i praktycznie wszyscy uważają, że jestem wypaczony (od dewiantów i grubasofili mnie wyzywają, i to lewaki obok prawicowców), ponieważ preferuję krągłości i wypukłości zamiast powszechnie szanowanych płaszczyzn i równin. A jak przyjdzie co do czego – nie pogardziliby bardziej kształtną pupą czy brzuchem dalekim od wyimaginowanego w jakichś dziwnych pracowniach mody ideału. Do czego przyznają się po cichu lub pod wpływem alkoholu – na boku i niechętnie. Panowie, czas stanąć z prawdą twarzą w twarz i uznać swoją uległość wobec prymatu ciała, nie kości. Kości zostały rzucone i nikt ich nie będzie zbierał.

 

OK, powiecie, eksploratorzy internetu różnych prędkości, taki tekst byłby dobry piętnaście lat temu, gdy nie było alternatyw, światełek w wąskim tunelu. Gdy dopiero spłaszczał się medialny krajobraz za pośrednictwem raczkującej sieci i niewinnych (z dzisiejszej perspektywy) tabloidów. Ale czy znowu tak wiele się zmieniło? Temat jest szerzej obecny dzięki kilku celebrytkom (nazwiska sobie odpuszczę, wyguglacie je bez problemu), które publicznie oświadczyły, że nie będą się odchudzać – i raczej nie robią tego ze względu na promocję takich, a nie innych kształtów, tylko z nakazu speców od wizerunku, którzy w ten sposób próbują rozgrzeszyć przed opinią publiczną nadprogramowe rozmiary swoich klientek, zagrać ryzykiem w kontrze do obowiązujących standardów dla zgarnięcia bonusu związanego z posiadaniem dużej liczby hejterów. (Dla niewtajemniczonych: hejterzy to podstawa odpowiednio nagłaśnianego lansu w mediach, gwiazdy słono płacą za odpowiednio w tym kontekście zaplanowane głośne kompromitacje; o tym, oczywiście, później). Pojawiło się też kilka miejsc w sieci, gdzie prezentuje się piękno, w mniej lub bardziej użytkowym wydaniu, w przeróżnych rozmiarach.

 

Gdzie można doświadczyć tej poezji w praktyce? Portal Krągłości.pl i agencja modelek No Body’s Perfect to tylko dwa chlubne przykłady wierszy wolnych i odpowiednio przeładowanych środkami artystycznymi. Ale to tylko kropla w morzu potrzeb, w którym codziennie rano topicie swoje zdrowe instynkty. Bezkrytycznie wobec siebie.

 

Przecież polscy osobnicy płci męskiej (pozwolę sobie ograniczyć użycie słowa „mężczyzna”, w imię prawdy) „wielkiego formatu” zawsze trzymali się mocno, paradowali dostojnie, prężąc najmniej melodyjne bębny świata. Gorzej z paniami – te chowały się po kuchniach, a nawet ryzykowały utknięcie we wnękach kuchennych, byle ich krągłości nie oświetliło słońce czy nawet przypadkowy promień księżyca w bezchmurną noc. Ponieważ do żadnego krajobrazu z seksem w tle, choćby i najbardziej kiczowatego, w powszechnym rozumieniu tego słowa nie pasowały.

 

Ale przyjmijcie do wiadomości, że świat się zmienia, a w was tkwią zdrowe instynkty i nie wstydźcie się powtarzać za mną: znamy nasze potrzeby i wiemy, jak je spełniać, by z satysfakcją godną większej sprawy oddawać się nie tylko pisaniu i czytaniu. Niech kobieta wygląda jak kobieta (podkreślamy wężykiem!). Niech nie ulega marginalizacji poprzez znaczące zmniejszenie objętości (jak wyżej!). Niech będzie ją widać. I my jej w tym pomożemy, rozumiejąc i opiewając piękno na wielu płaszczyznach (a raczej wypukłościach) interpretacji.

 

I wystarczy, choć tego nigdy nie za dużo. Obiecuję, że następnym razem będzie o literaturze.