Myśli w mojej głowie myśli w mojej głowie

nF
nF
Kategoria felieton · 6 kwietnia 2010

(...) nie ma recepty na dekodowanie tekstu. Tu powinna być najważniejsza świadomość, a właściwie nadświadomość. Rozumienie procesów pojmowania, przyłączania, skracania. Również wynajdywania znaczących elementów.

 

 

Załóżmy, że nasza wiedza, w momencie narodzin, jest zerowa. Żyjąc zdobywamy pewne informacje, fakty. Fakty te prawie nabierają sensu jedynie poprzez kontekst ich użycia (czyli poprzez strukturę, jaka im towarzyszy). Kontekst może być bardzo różnorodny: od sposobu użycia w zdaniu, przez wskazywanie, definiowanie, czy obserwowanie reakcji otoczenia na próby użycia faktu. W ten sposób uczymy się nie tylko znaczenia faktu, ale też możliwych kontekstów (choć proce ten raczej nie przebiega świadomie).

Kontekst może pochodzić z zewnątrz, albo z wewnątrz. Mamy do czynienia tylko z kontekstem (fenomenem) i zawartą w nim informacją semantyczną, nigdy z rzeczą samą w sobie (noumenem). Możemy kontekst zewnętrzny nazwać kulturą, a wewnętrzny uczuciami.

Informacje i otaczające je konteksty porządkujemy w głowie, na bazie struktur biologicznych. Tworzymy w ten sposób zarówno własną sieć połączeń między faktami i kontekstami, ale też schematyzujemy (utrwalamy) zdobyte informacje. Schematyzowanie polega na upraszczaniu, łączeniu, usztywnianiu. Im lepiej uschematyzowany jest jakiś fakt, tym silniej tworzy naszą osobowość, ale też jest mniej jednoznaczny. Schematyzacja pomaga myśleć, ale przekłamuje obraz świata. Jest tłumaczeniem surowej treści do poziomu zapisanych kontekstów i faktów. Dlatego dwie osoby notujące na wykładzie mają inne notatki.

Proces schematyzacji jest bardzo istotny. Polega przede wszystkim na konfrontacji surowej treści ze schematami myślowymi. Surową treść najpierw upraszczamy (filtrujemy usuwając zbędne informacje), a następnie próbujemy zrozumieć, analizując kontekst faktów. Utworzony schemat negujemy, albo w jakiś sposób przyłączamy do naszego schematu, znów upraszczając znaczenie i upodabniając strukturę do takiej, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. Wyjątkowo jesteśmy w stanie zmodyfikować nasz pierwotny schemat na podstawie nowych informacji, jednak uczynimy to bardzo rzadko.

Jeśli słabo schematyzujemy, możemy łatwo rozbić nowe struktury (zapomnieć, przebudować w pamięci). W wyniku czego, jeśli nie stosujemy powtórzeń (inny rodzaj schematyzacji, utrwalania) możemy pamiętać tylko fragmenty nowych informacji, zawieszone w przestrzeni, które na nowo musimy połączyć z resztą schematu. Mamy z tym do czynienia bardzo często, szczególnie w natłoku nowych informacji. Duża ilość wolnych faktów wpływa także na brak spójności całości schematu. Im natomiast wyższa schematyzacja, tym trudniejsza jest nauka, tj. dołączanie nowych elementów.

Możemy sami (świadomie bądź nie) dokonywać wielu skomplikowanych operacji na strukturze. Dołączać fakty i konteksty, odłączać, porównywać, łączyć w nowy sposób, upraszczać, modyfikować schematy na wzór innych schematów. Nie możemy jednak używać kontekstów i faktów, których się jeszcze nie nauczyliśmy (poza przypadkowym rozwojem struktury). Np. nie możemy operować na poziomie ogólników, jeśli nie nauczyliśmy się ich kontekstu. Jeśli mamy mocno zubożony język (np. jesteśmy głusi i nie mamy dostępu do naturalnego języka migowego), nie jesteśmy w stanie powiedzieć niektórych rzeczy, mimo że jesteśmy w stanie je odtworzyć, skopiować (ale nigdy się ich nie nauczyliśmy). Dlatego kultura rozwija się przez nas i przez jej używanie, jest jakby obiektywnym połączeniem faktów i kontekstów, których możemy się nauczyć.

Przy pomocy opanowanych faktów i kontekstów jesteśmy w stanie kodować i dekodować. Ale jeśli chcemy uchwycić konkretne uczucie albo przedmiot, musimy uciec przed schematyzacją. Co więcej, uczucie czy przedmiot nie są komunikowalne. A więc, dzięki nabytym umiejętnościom, musimy stworzyć względnie nową strukturę z własnych faktów i kontekstów. W ten sposób wyróżniamy coś z tła, tworzymy na nowo, prezentujemy (ale nie: wskazujemy, może lepiej: malujemy). Posiadający własne umiejętności odbiorca będzie w stanie w jakiś sposób zdekodować naszą strukturę, ale nigdy nie zrobi tego zupełnie (ze względu na proces nauki). Aby jak najpełniej zdekodować nasz komunikat, odbiorca powinien mieć podobny schemat myślowy (lub przynajmniej wysoko rozwinięty) oraz dostęp do pewnych kontekstów.

Aby „trafić” do odbiorcy z danym, nieschematycznym komunikatem, trzeba modyfikować, rozbijać i łączyć schematy, które już posiada. Przykładowo, opisując wielki ból możemy krzyczeć, machać rękoma, stawać na palcach itp., wykorzystując do opisu naszej emocji wszystkie elementy wiążące się z czymś wielkim (to nie najlepszy przykład, ale chciałem uciec od metafor tekstowych). Ale opisując np. bezsilność (ale jakąś konkretną bezsilność!) musimy użyć wielu skomplikowanych środków, wiążąc ze sobą schematy strachu, przytłoczenia czymś, a także porwania, ulotności itp., mówiąc urywanymi zdaniami, przerywając, kuląc się itd.

Oczywiście nie ma recepty na dekodowanie tekstu. Tu powinna być najważniejsza świadomość, a właściwie nadświadomość. Rozumienie procesów pojmowania, przyłączania, skracania. Również wynajdywania znaczących elementów. „Zrobił mi to na mdłość”, mdłość łamie schemat, jest istotne. Ale dlaczego? Jeśli znamy strukturę własnych myśli, możemy czytać tekst przez nią. Istotne jest to, co jest zawarte w komunikacie, intencje nadawcy są drugorzędne (chyba, że ten upiera się, aby przekazać konkretnie swoją dawną myśl w sposób jak najbardziej bezpośredni, czyli w przypadku komunikacji pragmatycznej, na przykład w literaturze naukowej, gdzie kładzie się nacisk na jasność i zupełne odtworzenie rozumowania).

Nie ma czegoś takiego, jak udana komunikacja. Komunikat nie ma wartości (bez odbiorcy jest pozbawiony sensu). Niektóre komunikaty da się dekodować na wielu poziomach (wtedy są bardziej uniwersalne). Im więcej poziomów sensu, tym komunikat jest obiektywnie lepszy (vide wiersz Białoszewskiego „mironczarnia”). Aby komunikat mógł dotrzeć do jak największej ilości ludzi, musi być albo uproszczony (zawierać popularne schematy kulturowe, „Kod Leonarda da Vinci”), albo unikatowy (wyjątkowe nagromadzenie sensów wpisujące się w drogę rozwoju kulturalnego, czyli np. zawierający informacje i konteksty, które zostaną przez ludzi włączone do wewnętrznej struktury, a następnie utrwalone, a więc wejdą w skład danej kultury, o czym decyduje wiele czynników; dzieła sztuki).

Nadświadomość oznacza także, że odbiorca powinien być świadomy i aktywny przy odbieraniu komunikatu. Powinien doszukiwać się nawiązań i połączeń, podejmować nieustanne próby interpretacji (przy czym są interpretacje silniejsze i słabsze, różnią się siłą nawiązania i poziomem). Powinien mieć również przynajmniej podstawową wiedzę o silnych elementach i schematach tworzących jedną z jego kultur, a w szczególności obserwować, jak niektóre elementy rozwijają się i same schematyzują ludzkie myśli.

Z jednej strony taka nadświadomość pomaga (albo i pozwala) wyszukiwać sensy, konteksty itp., z drugiej jednak zmienia poziom postrzegania komunikatu (a więc czasem niepotrzebnie go komplikuje, co można z zewnątrz postrzegać jako nadinterpretację). Czyli samoświadomość umożliwia wejście na wyższy poziom sensu, dewaluując jednocześnie sensy podstawowe. Warto też pamiętać o tym, że zwiększenie ilości sensów rozbija ich jednoznaczność. Zgłębiają prawdę nieustannie ją pogłębiamy; zwiększając naszą wiedzę, jeszcze bardziej zwiększamy jednocześnie naszą niewiedzę. A więc, im lepiej poszukujemy sensu, tym bardziej go tracimy.