Czarno - biała tolerancja

goodgirl
goodgirl
Kategoria felieton · 6 lipca 2008

Tolerancja jest w modzie. Niestety na pytanie adoptowanego przez ta parę dziecka - "to zabawne, ale nie rozumiem dlaczego ja jestem czarny a mój tata biały" - nabieramy wody w usta i udajemy, że nie dosłyszeliśmy...

  

 

Tolerancja jest w modzie, bycie tolerancyjnym jest szalenie trendy. Deklarujemy, że nie przeszkadzają nam geje i lesbijki, ateiści, innowiercy. Bycie tolerancyjnym to taki stygmat naszych czasów, przecież zaściankowi i pełni uprzedzeń byli nasi rodzice i dziadkowie - my jesteśmy zupełnie inni. W myśl tego bierzemy udział w manifestacjach feministycznych, przyjaźnimy się z ludźmi o kolorze skory zupełnie innym od naszego, a składając życzenia świąteczne koledze gejowi z pracy, prosimy aby przekazał je Nickowi i dzieciom. I udajemy, ze zupełnie normalne jest dla nas to, ze nasz kolega z Nickiem tworzą parę i wspólnie wychowują dwójkę adoptowanych dzieci. Idąc dalej w tym kierunku, na pytanie adoptowanego przez ta parę dziecka  - "to zabawne, ale nie rozumiem dlaczego ja jestem czarny a mój tata biały" - nabieramy wody w usta i udajemy, że nie dosłyszeliśmy...

Tolerancja sobie a życie i tak rządzi się samo swoimi prawami. 

 

Monika poznała Toniego kilka miesięcy po przyjeździe do Hiszpanii. Szarmancki, elegancko ubrany a do tego od samego początku niemalże nosił ją na rękach. Jakże był inny od Moniki rówieśników, od tego prostactwa przed którym uciekła z Polski. Było tylko jedno "ale" - Toni pochodził z Nigerii i był czarny jak noc. Dziewczyna początkowo broniła się przed tym uczuciem, ale starszy o 15 lat mężczyzna wiedział jak ją zdobyć i uśpić wszelkie wątpliwości. Do tego miał pieniądze, żeby Monikę rozpieszczać, pokazał jej życie o jakim mieszkając w Polsce w niewielkim mieście mogła tylko pomarzyć. Podróżował sporo w interesach i jeśli nie mógł zabrać Moniki ze sobą, to zawsze przywoził jej prezent świadczący, ze myślał i tęsknił. Zwiedziła z nim Londyn i Amsterdam, bawili się razem w berlińskich klubach.

Bajka, no prawie bajka. Bo owa bajkę trochę psuje rodzina Moniki, której ciężko przejść do porządku dziennego nad tym, ze wybranek jest czarnoskóry. Próbują na Monikę wpłynąć, proszą aby zastanowiła się, ze to jednak inna kultura, inne zwyczaje... Dziewczyna nie daje sobie nic powiedzieć, a po pewnym czasie wszelkie próby rozmów na temat różnic kulturowych kończą się rzuceniem słuchawki. Bo przecież oni (rodzina) nic nie wiedza o sile miłości jaka łączy Toniego i Monikę, przemawia przez nich zaściankowość, rasizm i brak tolerancji.

Związek kwitnie, dziewczyna zachodzi w ciąże i rodzi ślicznego chłopczyka. Toni wpatruje się w syna jak w obrazek, zachwyca się jego delikatna beżowa skora i anielskim uśmiechem.

Życie Moniki z dnia na dzień bardzo się zmienia. Rodzina jest daleko w Polsce, koleżanki jakoś się odsunęły. Jedna z nich powiedziała Monice, trochę zmieszana, ze nawet chętnie by się spotkała zobaczyć dziecko i w ogóle, ale mąż - Polak źle się wyraża o dziewczynach, które zadają się z Murzynami i nie chciałaby go drążnić. Monice zrobiło się przykro.

W rozmowie telefonicznej z rodziną skarży się po raz pierwszy mamie, ze wstyd jej za rodaków za granica, którzy są pełni uprzedzeń. Po drugiej stronie słuchawki zapada kłopotliwa cisza.

Życie Toniego po narodzinach dziecka wcale się nie zmienia. Nadal spotyka się w niedzielne popołudnia z kolegami. Dużo pracuje i często wyjeżdża służbowo. Po powrocie jest zmęczony i jedyne na co ma siłę to 5 minut zabawy z synkiem.

Po roku takiego życia dziewczyna zaczyna mieć dosyć. Całymi dniami siedzi sama z dzieckiem. Żony i dziewczyny kolegów Toniego są czarnoskóre i nie mają ochoty na przyjaźń z Monika. Za jej plecami mówią, ze biała suka ukradła im brata.

Dziewczyna czuje się coraz bardziej samotna i wyalienowana. Tak bardzo chciałaby, żeby znowu było tak jak kiedyś, żeby on ją rozpieszczał i miał dla niej czas, żeby wyszli gdzieś razem, pojechali na weekend. Nadchodzi lato i gdyby tylko udało się wysłać małego na wakacje do Polski... Gdyby...  

Pomijając to, ze chłopczyk ma kolor skory jak jego ojciec, jest jeszcze jeden problem - nie mówi niestety po polsku. Monika z Tonim rozmawia po angielsku i hiszpańsku, zaś mały rozumie tylko hiszpański, wiec wakacje u dziadków w Polsce odpadają. Oprócz kwestii językowych dochodzą też kwestie formalne, czysto urzędowe. Proza życia, jak to zwykle bywa... Urzędników nie obchodzi wielka miłość tylko przepisy. A te nie określają wprost jaki paszport ma mieć dziecko. Ojciec narodowości nigeryjskiej, matka polka, mały urodzony w Hiszpanii. Po kilku miesiącach wędrówek od jednego urzędu do drugiego, nie posuwając sprawy ani o milimetr wnoszą wniosek do sądu, aby zdecydował jakiej narodowości jest dziecko i co za tym idzie, gdzie starać się o paszport. Od pól roku czekają na odpowiedz...  

Monika kilka dni temu przyznała się siostrze, że jednak z tymi różnicami kulturowymi to prawda i że boi się, bo Toni ostatnio zaczyna wspominać o budowie domu w Nigerii.