Jednym z podstawowych rozróżnień, niezbędnych do zrozumienia sposobu istnienia państwa, jest podział na wspólnotę i stowarzyszenie. Bez tego podziału trudno jest mówić o jakimś zdrowym patriotyzmie czy społeczeństwie obywatelskim.
Jednym z podstawowych rozróżnień, niezbędnych do zrozumienia sposobu istnienia państwa, jest podział na wspólnotę i stowarzyszenie. Bez tego podziału – uświadomionego bądź nie – trudno jest mówić o jakimś zdrowym patriotyzmie, społeczeństwie obywatelskim czy wreszcie o faktycznych politycznych interesach jednostki. Wspólnota i stowarzyszenie – te dwa rodzaje organizacji społecznej przenikają się, zacierają, a w dużej części wypadków starają się być tożsame. Dzieje się tak w wypadku państwa, Kościoła czy najzwyklejszej korporacji.
Rozróżnienie między stowarzyszeniem a wspólnotą wprowadził Ferdinand Tönnies. Co prawda jego pierwotnym celem było rozwiązanie niewielkiego problemu lingwistycznego. Zauważył mianowicie, że dwa niemieckie słowa – Geselshaft (stowarzyszenie) i Gemainschaft (wspólnota) – choć używane są w języku potocznym zamiennie, mają trochę inne znaczenie. Starając się je możliwie wyostrzyć, doszedł do jednego z najbardziej przełomowych rozróżnień porządku społecznego.
Czym różnią się od siebie wspólnota i stowarzyszenie? Właściwie wszystkim – w czystej postaci są zupełnie rozłączne. „Czystą” wspólnotę najłatwiej można porównać do wspólnoty regionalnej, albo do rodziny. Nie wybieramy tego, częścią jakiej rodziny jesteśmy. Możemy odrzucić więzy, które nas z nią łączą, ale wtedy jesteśmy tylko p o z a rodziną, a więc pewnym sensie wciąż jesteśmy z nią związani (jesteśmy anty, dookreślamy swoją pozycję cały czas odnosząc się do rodziny).
Tak więc, niezależnie od naszej woli, żyjemy w pewnej wspólnocie. Musimy odnosić się do jej postępowania i autorytetu. Celem nadrzędnym wspólnoty jest istnienie. Poza wyjątkowymi wypadkami dąży ona do zwiększania swojej siły – zarówno przez wzrost siły jednostek, jak i ich potencjału. Im ten jest większy, tym większe są szanse wspólnoty na bycie długotrwałą i dominującą. Osiąganie konkretnych korzyści jest istotne jedynie w tym sensie.
Według najnowszych teorii wspólnotę definiuje się jako grupę ludzi, których – na konkretnej płaszczyźnie – łączy większa ilość relacji niż z ludźmi spoza wspólnoty (im więcej jest tych wzajemnych relacji, tym wspólnota jest silniejsza i bardziej autonomiczna). Przykładowo wzajemne relacje członków rodziny to więzy krwi, ta sama kultura, kompatybilność geograficzna, język itp. Tak więc wspólnotą mogą być – w zależności od kontekstu – optymiści, rodziny, fanatycy religijni, członkowie jednej rasy itp. Oczywiście, jeśli głębiej zastanowimy się nad wzajemnymi powiązaniami każdej z tych grup, ich teoretyczna „czystość wspólnotowa” nie będzie aż tak oczywista.
Stowarzyszenie natomiast – w przeciwieństwie do opisanej powyżej wspólnoty – jest p o w o ł y w a n e . Pewna określona grupa ludzi zgadza się na jakieś warunki, które pozwolą jej osiągnąć jakiś konkretny cel (albo wiele różnych konkretnych celów). Pod określonymi warunkami można się ze stowarzyszenia wypisać, można też zostać z niego wykluczonym. Stowarzyszenie przestaje istnieć, kiedy tylko ostatecznie zrealizuje cele, do osiągnięcia których zostało powołane (albo też osiągnięcie ich stanie się niemożliwe. Dalsza współpraca wymagać ędzie powstania kolejnego stowarzyszenia.
Współcześnie uważa się, że każda realna organizacja, społeczność czy grupa (w potocznym sensie), zawiera w sobie łączone elementy zarówno wspólnoty jak i stowarzyszenia (albo – w skrajnych przypadkach – jednego z nich). Zawsze są to jednak cechy rozłączne. Można powiedzieć więcej – współcześnie prawie każda organizacja społeczna chciałaby posiadać jednocześnie najlepsze cechy obu tych form organizacji, albo przynajmniej taki fakt udawać. Co więcej, dużej części organizacji do pewnego stopnia się to udaje. Nic jednak dziwnego – ta forma „zdobywania władzy” nad ludźmi funkcjonuje o zarania dziejów. Idąc po skrajnych przypadkach – bohaterowie filmu (i prawdziwej historii) Dług zawierają umowę ze swoim przyszłym wierzycielem. On jednak twierdzi, że według niego, weszli oni do wspólnoty, której główną zasadą jest wieczne spłacanie długu. Oczywiście taka wspólnota jest sztuczna, ale z czasem zaczyna istnieć naprawdę.
Analogicznym przykładem może być moment, kiedy zakładamy małżeństwo. Często nawet my sami przeświadczeni jesteśmy o tym, że zakładamy wspólnotę. Jednak wcześniej czy później (w większości wypadków) okazuje się, że wbrew swoim intencjom założyliśmy stowarzyszenie. Czyli zgodziliśmy się zawrzeć konkretną umowę, która pod określonymi warunkami może przestać nas obowiązywać. Paradoksalnie bliżej nam do wejścia we wspólnotę, kiedy bierzemy ślub kościelny, niż przy ślubie cywilnym. I nie ma tu znaczenia, czy jesteśmy wierzący.
Dlaczego jednak uważam, że podział na wspólnotę i stowarzyszenie jest aż tak istotny, kiedy mówimy o państwie? Otóż jestem zdania, że współcześnie liberalne państwo ma coraz więcej cech stowarzyszenia. Jednak – z drugiej strony – chce być coraz bardziej wspólnotowe (przede wszystkim ze względów populistycznych). I tak – przykładowo – partie nacjonalistyczne skłonne będą postrzegać twór państwowy waśnie jako wspólnotę. Stąd też pochodzi ich fanatyzm – jeśli myślimy o narodzie w kategoriach np. rodziny, nie możemy pozwolić sobie na zbytnią tolerancję (choć oczywiście bardziej skłonni będziemy wybaczać). Partie bardziej liberalne natomiast skłonne są widzieć społeczeństwo właśnie jako stowarzyszenie (do którego przynależymy aby osiągnąć swój cel, np. wzbogacić się). Dzięki temu partie liberalne są w stanie lepiej zrozumieć kwestię niektórych zachowań społecznych, takich jak emigracja itp. (zakładając oczywiście, że społeczeństwo również jest liberalne, i że również myśli ono racjonalnie dokonując szacunku zysków i strat).
Czym jednak w rzeczywistości jest państwo? Co tłumaczy zachowania, które towarzyszą atmosferze zawodów sportowych? Różnice kulturowe, wykształcenia, języka. O społecznym rozumieniu państwa i tego, jaką rolę powinno ono zapewniać jednostkom. Pomyślcie również jak te elementy zmieniały się na przestrzeni wieków. Jak poszczególne edykty (w przypadku Polski) powoli przemieniały niektóre elementy wspólnoty w stowarzyszenie i odwrotnie (możnowładcy myśleli wtedy w kategoriach umacniania władzy, ale przede wszystkim właśnie zmieniali proporcje tych rodzajów formowania się społeczeństwa). Równie istotne może być przemyślnie polityki państwa do problemów z mniejszościami narodowymi.
Myślę, że po rozważeniu wszystkich tych elementów odpowiedź na pytanie „czym jest państwo” powinna być oczywista. Państwo to wyjątkowo silne stowarzyszenie. Lub wspólnota, zależnie od punktu widzenia.
Na jeszcze większe niejasności możemy się natknąć, jeśli spróbujemy zrozumieć, jak pod tym kątem zorganizowany jest Kościół (oraz sekty), które bardzo chciałyby być wspólnotami. Podobnie korporacje czy partie polityczne (w nich ostatnich rozdział między wspólnotą a stowarzyszeniem bardzo często prowokuje realne konflikty).
Niektórzy rozróżniają również trzeci rodzaj organizacji społecznej – społeczność internetowa. Moim zdaniem jednak jest to po prostu wspólnota – jednak wspólnota bardzo słaba i umowna, dopiero przybierająca silniejsze formy (serwisy społecznościowe, fora itp.). Myślę, że jej iluzoryczność i dowolność jest raczej słabością, a nie siłą. Kwestia ta może zmieniać się w przyszłości, ale współcześnie jest, jednak zbyt mało istotna, aby tworzyć dla niej dodatkowy podział. A jeśli coś jest na tyle skomplikowane, że nie potrafimy tego obliczyć, wcale nie znaczy, że nie potrafimy tego zrozumieć. I odwrotnie.