Zbrodnia była. Małolat Piotruś zapotrzebował w trybie nagłym trochę kasy na wino na sylwestrową imprezę. Sam nie miał, ale wiedział, kto ma. Starucha Marynia z Komorowa poznała chłopczyka po głosie i wpuściła go, gdy prosił.
Niestety, musiał ją zatłuc tłuczkiem do mięsa, nie było czasu na dyskusje, gdy 75-letnia kobieta zapierała się, kłamała w żywe oczy, że nie ma i nijak nie chciała zrozumieć prośby przyjaznego wyrostka. Min. Ćwiąkalski łaskawie sprostował bajkę, powielaną w mediach i w internecie, że Piotruś obezwładnił i zatłukł Marynię tłuczkiem do mięsa. Nie tak było, a przynajmniej nie całkiem. Minister miał dostęp do papierów procesowych i wiedział źródłowo. Piotruś Filipczyński ściągnął potem staruszkę do piwnicy; nie mieściła się w piecu, więc oblał ją rozpuszczalnikiem i podpalił. Dobrze, że ślepy los nie postawił na jego drodze drugiej staruszki! Chyba by się nie cofnął i byłoby prawie tak, jak u Dostojewskiego.
Okazało się później, gdy był już całkiem dorosły, że starą matkę, Natalię Filipczyńską, bardzo kochał i nigdy, przenigdy by jej nie zabił. Dobry syn z niego był. Przez kilkadziesiąt lat nauczył się opanowywać impulsy, pijał lepsze wino i bywał na świetnych imprezach. Jedynak opiekował się przykładnie 91-letnią staruszką, to przed jej domem go zatrzymano w drugi dzień świąt. Natalia z rodu Vogel była hardą kobietą - odmówiła kiedyś podpisania folsklisty i trafiła do Oświęcimia. Z dość małym numerkiem: 50031. Przeżyła. Cóż za ironia losu: jej niechciane nazwisko staje się naraz bardzo pożądane i ono dopiero otwiera synowi-mordercy karierę za granicą.
A jakaż za to kara? Pycha była, ale czy miłość też była? Czy było odkupienie? Zabrakło Sonieczki. Więc temperatura emocjonalna zapewne nie ta. 8 lat zsyłki na Sybir za cara to dziś trudne do wyobrażenia. 25 lat za mord staruszki dla ówczesnego 17-latka już łatwiejsze. A potem jeszcze zmniejszono wyrok do 15, z czego odsiedział tylko 8. W kraju, na miejscu, bez katorgi. Jak Raskolnikow, skądinąd też młody bardzo i wykształcony człowiek, ledwie o parę lat starszy.
Wielki pisarz nie za bardzo lubił Polaczków. Czy Filipczyńskiego by polubił? A może wolałby go, jako Vogela? Nie wiem. Niby porządny człowiek, choć może ciutkę miałki. Nawet zdolniejszy od Raskolnikowa, wzorowy odsiadywacz, nic tylko nauka i wewnętrzne doskonalenie się w drodze do oszustwa. Skończył w więzieniu maturę, studiował, po drodze dwa patenty, pisał prace personelowi, pokończył fakultety, ale mimo wszystko, format nie ten. Tytan pracy, tak fizycznej, jak i umysłowej, rówieśnik Prezydenta Kwaśniewskiego, przezeń zresztą ułaskawiony. Błyskawicznie uzyskany paszport, szybki wyjazd za granicę, Niemcy, Szwajcaria i godności w tamtejszym Coutts banku. Nie tylko umie fantastycznie pracować, ale też odpowiednio organizować pracę i pozwalać by inni też mogli zarobić, na niego i na bank. Dochnalowi założył konto, a potem jednak trochę go obciągnął.
Mimo wszystko, jestem za mordercą. To zbyt okrutna wizja, gdyby miała się sprawdzić zapowiedź Ćwiąkalskiego: że gdy udowodni się Peterowi oszustwa, odwiesi mu się automatycznie ta pierwsza kara za morderstwo. Wtedy musiałby jeszcze odsiedzieć jakieś 7, 8 lat! Przeraża mnie myśl, ile mógłby się przez ten czas nauczyć ten zdolny człowiek i gdzie miałby potem wykorzystać swoje talenty...
Widzę tu pewne wyjście: niech pisze! Jakiż to niezwykły materiał na scenariusz filmowy! Samo życie by tego nie napisało, bez talentu i pracy bohatera nic się nie narodzi. Banki musiałby trochę odpuścić, ale skoro bezprawnie przetrzymywanemu nędznemu lobbyście Dochnalowi pozwolono raz czy dwa zagrać na giełdzie, by opłacił z tego areszt, to jak można pomniejszać możliwości w tym względzie jego wielkiego mentora Petera! Dla niego, to tyle, co kichnąć. Na jego miejscu nie marnowałbym jednak czasu. Przez tyle lat można się stać nie tylko świetnym scenarzystą filmowym, nawet Hartley'a-Merrila mógłby załapać. A czy nie lepiej samemu skręcić? Miałby prawo pierwszeństwa. Chyba że mu odpalą tak przebitkową sumkę, że sprzeda te prawa na pniu. Jeśli o mnie chodzi, nie przestałem wierzyć w Vogela!
Jacek Łaszcz