Grupa jako jednostka społeczna zawsze posiadała przywódcę, szefa, króla, bossa, kogoś, kto rozdawał pożywienie, rozdzielał zadanie. Był sędzią, wszyscy się z nim liczyli.
Dowódcy zawsze kojarzą się z czymś bardziej lub mniej nieprzyjemnym.
Zapewne jest to związane z faktem, że wbrew pozorom ludziom nigdy nie
odpowiadało to, że ktoś sprawuje nad nimi władze. Jednak jak wyglądałaby szkoła
bez dyrektora, parafia bez proboszcza, mafia bez bossa czy gmina bez wójta?
Anarchia fascynuje, jednakże każda grupa społeczna bez przywódcy staje się
niczym bańka mydlana, którą można łatwo rozbić. Władza w grupie powinna być
mocna, inteligentna i rzecz jasna powinna znać potrzeby i problemy panujące w
grupie. Jeśli władza posiada takie cechy to znaczy, że w 50% jest to władza
idealna. Druga strona medalu polega na tym, iż takowa władza musi mieć
poparcie, musi potrafić rozwiązywać
problemy i przede wszystkim znać swoich poddanych, którzy często bywają
egoistami i nie potrafią dostrzec dobra
władcy, rzucając jej kłody pod nogi. Władza niestety albo i na szczęście
nie bywa idealna. Władza zanim została
władzą podlegała innej, która się nie sprawdziła. Istotą łączenia się ludzi w
grupy jest współdziałanie i wzajemna pomoc, dlatego trudno jest wybrać lidera. Przykładem
takiego przywódcy był bohater książki pt. „Władca much", który był po prostu
silny, ale nie posiadał cech idealnego wodza. Grupa żałowała i słono zapłaciła
za ten wybór.
Większość ludzi w naszym kraju po
wybraniu poprzedniego rządu umyła ręce. I tu pojawia się problem władzy w
grupie, a raczej jej wyboru, bo jak zdążyłam zauważyć, a zresztą zdążyliśmy
wszyscy zauważyć oszukujemy samych siebie. Podobno przeszliśmy rewolucję
moralną, że skończyły się czasy gładkich pozorów. Stanęliśmy wobec prawdy
sobie. Podobno. Wątpimy w to, jak przyglądniemy się temu, co się dzieje. Ci
sami, którzy zachwycali się swoimi wyborami i którzy uważają się za dobrych i
czystych, tkwią w wygodnym przekonaniu, że nigdy nie byli chorzy i powtarzają
do złudzenia tą samą stara śpiewkę zrzucając wszystko na tych drugich, którzy „źle"
wybrali. Wydaję mi się, że nasza mentalność polega na tym, że zamiast naprawiać
wyrządzone krzywdy ciągle staramy się znaleźć winnych.
To
ONI, to IM coś dolega, my w tym żadnego udziału nie mieliśmy. Zjawy, które nas
nawiedziły przybyły z kosmosu. Myśmy byli tylko rozsądnymi szanującymi
tradycję, ale też nowoczesnymi misiaczkami, które nie uprawiają sportów
ekstremalnych, nie lubię Młodzieży Wszechpolskiej tak samo jak tych z Parady
Równości. Zgwałconej kobiecie pozwolą na aborcje, oczywiście o ile zdąży
załatwić formalności. Przyjaźnią się z gejami, ale tylko takimi, którzy się z
tym nie obnoszą i niczego nie chcą. Ślub wezmą w kościele z pompą a potem cichy
rozwód w sądzie... A za niedługo będą się dziwić skąd się wzięli Ci, którzy
nami rządzą. Taka jest polska rzeczywistość.
Władza w grupie większej niż klasa może
prowadzić do tego, iż ludzie będą Cię chcieli spalić na stosie, ale przywódcą ktoś
musi być. Czy nam się to podoba czy nie.