Rozumiem, że pisząc tutaj, w tym serwisie, występując z nie-lewicowymi (albo nie-liberalnymi) poglądami jestem na straconej pozycji. Niestety, dzieci same się nie obronią. Nie staną twarzą twarz z taką matką, nie rozpłaczą się, nie powiedzą: błagam, pozwól mi żyć, nie zabijaj mnie.
A jaka jest dzisiaj lewica? Zupełnie skurwiona. Odnoszę się z pogardą do tych, którzy operują lewicowym językiem, ale za ich słowami nic nie stoi.Gustaw Herling Grudziński. Tak, taki jestem. Gazeta Wyborcza 29.04.2000
Ostatnio wiele się dzieje, jeśli chodzi o Unię Europejską. Unia to, Unia tamto. Bogusław Wołoszański reklamuje Unię i to wcale nie jest przy tym w skórzanej kurtce. Józef Oleksy jest w jakimś gremium, które ma debatować o przyszłości Unii i ponoć wcale nie jeździ tam przez Moskwę. Unia została mocno oprotestowana przez Samoobronę i LPR. To sprawy znane.
Jak każdy trzeźwo myślący człowiek, mam bardzo dużo obiekcji odnośnie tego tematu. Lecz jednocześnie rozumiem, że innej drogi nie ma. Pieronek mówi w spocie z lubością emitowanym przez TVN24: Jeśli nie Unia, to co? Władywostok? No, pewnie nie. Lecz ostatnio zaciekawiła mnie jedna rzecz...
Mianowicie Unia Europejska już wchodzi z butami w polskie sprawy. Chodzi o taką rzecz jak kwestie aborcji. Jest taka hipoteza, że ponoć episkopat i SLD są w tej kwestii ułożone. Bzdura wg mnie, bo episkopatowi można zarzucić sto spraw, ale nie to, że chodzi na tanie układy z czerwonymi. To jest sprawa tego kraju, że decyduje jak chce. A Unia powiedziała: przemyślcie sprawę aborcji. Co było ewidentnym zagraniem na nosie trzem krajom: Polsce, Hiszpanii i chyba Irlandii. Czemu oni wchodzą z butami w nasze sprawy? Czemu tak bardzo się bronią, żeby nikt nie krytykował ich hedonistycznych parad gejów, lesbijek i transwestytów, ale potrafią krytykować innych? Grają rolę dobrych tatusiów, którzy zawsze wiedzą lepiej.
Rozumiem, że pisząc tutaj, w tym serwisie, występując z nie-lewicowymi (albo nie-liberalnymi) poglądami jestem na straconej pozycji. Otóż mam poglądy różne, nie myślę w kategoriach lewica/prawica, do każdej sprawy podchodzę z osobna. Moim zdaniem bzdurą jest twierdzenie np., że aborcja to sprawa kobiet. To tak, jakby powiedzieć: przyszłość świata jest sprawą kobiet. To sprawa wszystkich. Tak jak kobiety same nie mogą się zapłodnić (na razie), tak samo nie powinny zabijać w sobie dzieci (nawet jeśli będą same się zapładniać;). Niestety, dzieci same się nie obronią. Nie staną twarzą twarz z taką matką, nie rozpłaczą się, nie powiedzą: błagam, pozwól mi żyć, nie zabijaj mnie. To tylko bezbronny płód. Lekarz, który chce zarobić, wmówi takiej matce wszystko, nawet to, że jeśli płód jest młody, to wcale nie jest człowiekiem. Jasne, to rodzaj robaka, który dopiero od któregoś tam tygodnia zamienia się w człowieka, tak? Czasem przemówienia Jana Pawła II po prostu mnie śmieszą. Tak, śmieszą. Lecz mówienie o współczesnej cywilizacji jako o cywilizacji śmierci jest rzeczą odwagi.
Wróciłem kilka dni temu z Holandii, gdzie miałem kontakt m.in. z córką liberalnego posła tamtejszego parlamentu. To jest straszne, co ta młoda dziewczyna opowiadała. Ultraliberalizm i antypedagogika, to w tej chwili w tamtym domu ulubione słowa. Z którymi ta dziewczyna się zresztą w pełni identyfikowała. O ile pierwszy termin jest jasny, drugi polega na tym, że rodzice nie mają obowiązku, ba, nie mają prawa do wychowywania swoich dzieci. Wychowywanie bezstresowe to przy tym tylko przygrywka, rozgrzewka. W antypedagogice nie można dziecku powiedzieć: narkotyki są złe (nazywa się to: „przelewanie dorosłych lęków na umysł dziecka"), to samo w kwestii alkoholu. Nie rozmawia się z dzieckiem o seksie, bo można w tym cokolwiek zasugerować. Niech dziecko same zbiera we wszystkim doświadczenia. Z dzieckiem można porozmawiać, jeśli samo ma na to ochotę, jeśli samo pyta. Teraz „najlepsze": jeśli małe dziecko ma ochotę na kontakt seksualny z dorosłymi, nie należy jej tego zabraniać. Będąc w Holandii wziąłem do ręki brytyjską gazetę i właśnie z niej wyczytałem, że w promowanie antypedagogiki na holenderskich uniwersytetach są zamieszani znani na Wyspach pedofile. Gdy pokazałem to liberalnej „rodzince" zrobili dobrą minę do złej gry i bąknęli coś o tym, że konserwatywna Anglia zazdrości Holandii otwartości. Miałem okazję być na Wyspach - Anglia może była konserwatywna, ale sto lat temu. Ci ludzie, mówię o holenderskiej rodzince, „przyjaźni, otwarci i liberalni" potrafią zrobić się okrutnie agresywni, gdy ktoś się z nimi nie zgadza. Gdzie wtedy podziewa się ta ich cała polityczna poprawność, takt, czemu są tacy wojowniczy?
Ja w każdym razie mam zamiar uczyć moje dzieci, że każde zabijanie, obojętnie czy „niepotrzebnych starców" czy „nienarodzonych dzieci" jest równie niedopuszczalne i karygodne. Mam zamiar kochać je, uczyć nagradzać, ale i od czasu do czasu być może będę musiał je w jakiś sposób ukarać (oczywiście nigdy nie uderzę mojego dziecka), pragnąc ich dobra w przyszłości. Nie będę ich wychowywał w sposób „bezstresowy", gdyż najedzą się w życiu jeszcze sporo stresów i będą musiały umieć je znosić. Będę je wychowywał tak, jak moi rodzice mnie wychowali, tak, żeby szanowali każde życie, każdą roślinę, każde zwierzę, każdego człowieka i po prostu by byli szczęśliwi i dobrze wspominali swoje dzieciństwo. I lepiej niech ręka boska broni jakiegoś urzędnika z Unii do wtrącania swojej antypedagogiki czy ultraliberalizmu do mojego kraju, mojego otoczenia, do mojego domu. Zaś - tylko i wyłącznie w ramach protestu - w referendum w sprawie Unii wybiorę „nie".