„ Boy’e nasze ”

Montou
Montou
Kategoria felieton · 5 lipca 2002

Nieraz bywało oczywiście i tak, że chciałem bardzo być poetą, albo pisarzem i siedząc w licealnej ławce skrobałem wierszyki po marginesach zeszytów o kolorowych okładkach. Wydawało mi się wtedy że mam jakąś misję, że mam talent i tak dalej. Zresztą czasem gdy o tym myślę to zastanawiam się czy nie powinno się ogłosić z powyższego powodu stanu epidemii, kiedy tak patrzę i czytam i co niektórzy piszą.

To co piszę wyszło ze mnie po przeczytaniu „Boya”, (czyli) Tadeusza Żeleńskiego więc aż się prosi o jakieś błyskotliwe złośliwości w jego stylu . Zapewniam jednak że nie o to mi chodzi . Żeleński w jednym z odczytów pt. ” Jak zostałem literatem”(pierwszy w „Reflektorem w mrok”) powiedział o kilku rzeczach świetnie pasujących do części życia która myślę powinna was zainteresować . Nie będę się wygłupiał bo tytuł mówi wszystko dosyć jasno, może więc lepiej posłużę się cytatem z Boya :

„ Ale nigdy przez całe moje życie literackie, nie miałem godziny, która by nie była przyjemnością, w której bym dźwigał moje zajęcia jak ciężar i uroczysty obowiązek. I dlatego w konkluzji na pytanie zawarte w tytule odczytu przychodzi mi poważna wątpliwość: czy ja w ogóle jestem literatem ? „

Słowa napisane już dawno ale nadal na czasie. Pytanie kończące powyższy cytat powinno być dla nas niczym litania .

Czy ja w ogóle jestem literatem ? Odstawmy dziś ego na półkę, zwyczajnie o nim nie mówmy , nie używajmy terminów – nie doprowadzajmy filozofów, którzy płodzili teorie nad flaszkami wódki, do gorących wybuchów nieukrywanego śmiechu .

Na zwykły chłopski rozum niech każdy sobie odpowie kim jest.

Ja mogę powiedzieć za siebie i dziś mówię że z całą pewnością, że literatem nie jestem (choć pewnie istnieje wiele innych miejsc i czasów, w których powiedziałbym bądź mówiłem inaczej ) i mówiąc to nie mam na względzie nic poza zdrowym rozsądkiem . Nieraz bywało oczywiście i tak że chciałem bardzo być poetą, albo pisarzem i siedząc w licealnej ławce skrobałem wierszyki po marginesach zeszytów o kolorowych okładkach . Wydawało mi się wtedy że mam jakąś misje że mam talent i tak dalej . Szczerze się przyznaję do tak lichych toków myślenia bo to zwyczajnie fakt . Jasne mimo to, jest dla mnie że nie zamiar czyni cel osiągniętym . Zresztą czasem gdy o tym myślę to zastanawiam się czy nie powinno się ogłosić z powyższego powodu stanu epidemii, kiedy tak patrzę i czytam i co niektórzy piszą .

Należało by może ludziom wytłumaczyć że literatem zostaje się poprzez pisanie a nie, pisze się, wpierw stwierdzając swoją przynależność zawodową .A kiedy już zaczyna się tworzyć to stwarza się to, co samo z człowieka wychodzi a nie zakłada się że jest się „przeciw” lub „za” czymś a później terroryzuje świat swoim rękopisami . Może też czasem trzeba by się zastanowić czy samemu się o tym pamięta .

Kiedy komuś czasem między jednym a drugim papierosem, między telefonem do kumpla a drzemką, zdarzy się wiersz , niech go napisze i schowa i nie myśli o nim .Tak myślę, tak robię .

To co się kiedyś stanie z rzadka zależy od nas a jak długo czujemy że jesteśmy o.k sami ze sobą – to pal licho resztę .Kiedy między jednym i drugim papierosem skreślę jakiś wiersz, to zazwyczaj o dziewczynie albo słońcu, o przyjaźni i innych prozaicznych, ważnych rzeczach .Myślę : kiedy ma się 19 lat to o czym innym można pisać ?. Pytam siebie :czy jestem literatem ? Odpowiadam nie i uśmiecham się, zamykam Żeleńskiego i robię nadal to co czuję . „To” czasem szepcze że chce pobuszować po kartce bądź ekranie komputera.

Wiem że jeśli kiedyś to pytanie z artykułu Boya wyda mi się nieważne to znaczy że będę szczęśliwy i wtedy już bez znaczenia będzie kim jestem . Może więc lepiej czasem pogadać ze sobą szczerze ?

Mówię że to co napisał Żeleński powinno być litanią , czemu niby ? Pewnie dlatego żeby nie stracić głowy, żeby swoją formą nie przerosnąć treści . Trzeba wiedzieć kim się jest, mieć przynajmniej świadomość naciągniętą nawet w stronę nie pozytywną, żeby chcieć coś robić poza zaszczycaniem innych swoją osobą .

W razie niestrawności tzw.„lustrowej” w ocenie siebie, proponuję drzemkę i uparcie twierdzę - róbmy swoje . W myśl zasady że rama to ostatni element obrazu .

A co z młodymi literatami ? Jeśli ktokolwiek ma być literatem jego talent resztę opisze .

Ps. Dziękuje temu co wie że jemu dziękuje za wsparcie merytoryczne w kwestiach tej osobie znanych .pozdrawiam

3.VII.02