Na "Zemstę" pójdę, choćby z zemsty.
Kiedy narodziła się moda na superprodukcje, a w zasadzie kiedy okazało się, że można ściągnąć olbrzymie środki do kina i sporo zostawić w kieszeni, wybuchło coś w rodzaju histerii. Oto zbieramy pieniądze, od sponsorów i banków, bierzemy kredyty i zaciągamy długi, bo przecież TO musi się sprzedać, TO jest naszą relikwiją narodową i obowiązkiem patriotycznym itd. Rozdygotani producenci zatrudniają rozdygotanych specjalistów od marketingu, a ci plus nieźle ustawione już lobby gwiazdorskie wpychają im do głowy sieczkę sugerując, że wystarczy gdy się naćka znanych twarzy tych, których ludzie pragną oglądać. Pomijając milczeniem kreatywną rolę telewizji. To, że ludzie lubią oglądać to, co im się pokazuje najczęściej.
Czy ktoś sobie przypomniał, że obsadzenie roli Kmicica Danielem Olbrychskim wzbudziło szeroki protest krytyki i części widowni? Ale Hoffman się nie ugiął, co i roli, i filmowi, i jemu samemu wreszcie na jak najlepsze wyszło. Jakżeż musiał on się zestarzeć, aby dać sobie zrobić taką wodę z mózgu. Apogeum było urządzenie ogólnonarodowego plebiscytu na role w „Ogniem i mieczem” siarczyście dopełnione Izabelą Wydmuszką Po Bondzie. Ileż trzeba durnoty, aby przejść z pozycji artysty, który ryzykuje wierząc i marząc, aby mu się udało, na pozycje piernika, któremu wszystko się należy jak psu zupa i z którego można już tylko stroić sobie żarty? Montaż powierzono facetom od teledysków (marketingu ojcze nasz) i z całości wyszedł klip(s)-klops. Widownia to łyknęła na fali zaściankowego podniecenia. „Pan Tadeusz” nie był, całe szczęście, gorszy, ale ręczę, że zostanie równie szybko zapomniany. Spece od marketingu i producenty nie ustawali. Wypuścili Wiedźmina z puszki pustoty. Ani myśli, ani feeri, ot, nasza siermięga. Zanim jeszcze wierzyciele zrobili bilans zysków i strat i już następny niegdysiejszy tuz kina polskiego zabiera się za Sienkiewicza. Rachunki bankowe pękają od pożyczonych pieniędzy i, co gorsza, dotacji z moich podatków. Powstaje „Quo vadis?”
O, jakże znamienny i mocno osadzony w realiach tytuł. Tu bezczelność i arogancja wobec widza przelała czarę (czego nie można powiedzieć o krwi Petroniusza i Eunice, której starczyło na popielniczkę, a winno być, na moje oko, około 6 litrów) i dochodzą słuchy, że film z długów nie wybawi swoich producentów. Dobrze im tak! – pomyślałem sobie. Skoro nikomu nie zachciało się nawet sprawdzić na czym polegało otwieranie sobie żył przez Rzymian, że cięło się je wzdłuż jak człowiek odważny, a nie w poprzek po ścięgnach jak zidiociała pensjonarka, skoro zatrudnia się następnego kadłubka aktorskiego, za to sportowca z medalami do jednej z ważniejszych ról, a Winicjusz jest prawdziwy tylko jeden jedyny raz, w czasie sceny pożaru Rzymu, kiedy rzeczywiście się boi, że spadnie na niego dekoracja, to dobrze im tak! Teraz się wreszcie opamiętają – myślałem nadal równie głupio i naiwnie. Teraz – roiłem – następny reżyser zrobi rzetelne zdjęcia próbne, będzie dobierał starannie charaktery i osobowości, będzie poszukiwał, ryzykował… terefere!
Przedstawienie musi trwać! Ileż my jeszcze mamy lektur do pokazania tym leniom, co to im się czytać nie chce? Jest jeszcze Fredro. Niemal samograj. W teatrze nie do zepsucia, chyba, że z talentem. To nic, że ktoś inny już planował ją zrobić i nawet obsadził (Tarnas). Podobno niestrudzeni spece od marketingu długo się głowili, jak napędzić ludzi do kasy (szkoły jak widać, to za mało, bo pewno tańsze mają bilety). A jakie oni mogą mieć pomysły? No, zgadujta prostaki! To wam powiem. Prowadzono ciche wywiady na temat jakiejś tańszej gwiazdy z Hollywood, ale pomysł upadł, bądź ktoś wymyślił na czas Polańskiego, bądź on na czas wymyślił siebie sam. Niech mu tam! Ma co prawda niemal 70 dych (ur. 1933), ale Fredro już dawno w grobie, a gdyby żył, to miałby 209, czyli trzy razy więcej. Na pewno by Polańskiemu nie podskoczył, bo by mu gnaty rozwiało. Ale ja podskoczę. Zachowam się jak prawdziwy reżyser, zaryzykuję. Moim zdaniem Józefa Papkina powinien zagrać Andrzej Gołota (patrz moja wersja obsady na www.stopklatka.pl). Po warunkach zewnętrznych w kontrze, ale jaka zgodność charakterów!
PS
Gaża wyszłaby podobnie.
PPS
W tekście słowa nie ma o śniegu, ale ładniejsze bedą zdjęcia (o marketingu!), lecz tu hrabia sam się zemścił i wyciął im finfę. Muszą śnieg (!) sprowadzać od Angielczyków. Na funty za funty.