Absolutnie uniwersalny relatywizm moralny a także zwykły relatywizm pozwalają tłumaczyć fakty, powody i skutki zależnie od punktu widzenia. Niezależnie od poziomu abstrakcji wyjaśnień z każdych, nawet najbardziej pokrętnych, zeznań członka "złej generacji" wyłania się schemat czynów, pewna siła wzmacniająca relację przyczyna - skutek, ukazuje się nam po odfiltrowaniu relatywnych bzdur uniwersalny powód, przyczyna.
Jest to motor wszelkich przemian zachodzących w świecie ludzi, czyli namiętność. Gwałtowne uczucie nazywane przez jednych miłością a innych nienawiścią. Uczucie, które kształtuje charaktery, wyzwala "najniższe" instynkty, wydobywa najwznioślejsze zachowania. Nieodgadniona namiętność nakazująca nam żyć i o życie walczyć; powodująca wiarą. Czym jest to uczucie władające chaosem ludzkich istnień?! Co jest odpowiedzialne za zabójstwa Mickiego, książki Williama, czy też muzykę Jana Sebastiana?! Co popchnęło do malowania Salvadora, a co zmusiło do rzeźbienia Michała?! Jaki był motor działań Hitlera?! Co? Co? No właśnie. Teorii jest wiele ale po poddaniu analizie, przemyśleniu, porównaniu ( niedających się zanalizować, nie przemyślanych, nie nadających się do porównań) wydarzeń przed członkiem świata cieni, przed uczestnikiem wirtualnego świata myśli rozpościera się panorama pozbawiona malowniczych kształtów. Widzimy ponurą, surową wręcz, kiczowato kanciastą prawdę. Nie ma miłości, nienawiści, szaleństwa, namiętności. Powoduje nami potrzeba bycia potrzebnym. Termin może niefortunnie dobrany, może nieadekwatny dla jednych, może zbyt egzaltowany dla innych, ale jakże rzeczywisty. Pragnienie bycia potrzebnym to właśnie miłość. Gdy mówię kocham to proszę o wspólnotę. Nie chcę brać. Prawdziwa miłość to spełnienie oczekiwań. Istniejąca miłość to taka sytuacja gdy znajduję kogoś kto mi ufa, obdarza mnie odpowiedzialnością swych tajemnic, to świadomość, że istnieje ta osoba, która potrzebuje, oczekuje moich słów, moich myśli, mojego ciała. Miłość to potrzeba bycia potrzebnym. Uzależniamy od siebie innych. Sprawiamy, że ich świat bez naszej obecności będzie niepełny. Chcemy żeby ktoś nas pragnął. Istniejemy dopiero, gdy nasza obecność jest uzasadniona czyimś pragnieniem. Potrzebne dla życia duszy, a więc esencji człowieka, jest coś co ją przy życiu trzyma. Jakiś magnes przyciągający ją do powierzchni. Rolę takiego spoiwa między próżnią samotności a szczęściem dnia codziennego jest bycie potrzebnym. Chcemy być potrzebnymi kochając, chcemy też nienawidząc. Nienawidząc dążymy do unicestwienia czegoś. To coś musi zginąć gdyż nas nie potrzebowało. Nienawidzimy i unicestwiając przez chwilę uzależniamy od siebie naszą ofiarę. Czyniąc krzywdę, niszcząc, dajemy nauczkę tym, którzy byli pozornie niezależni i nas nie potrzebowali. Ten mechanizm bez wątpienia steruje prześladowaniami rasowymi jak i "patologicznymi" bezlitosnymi mordami. Każde uczucie jest jedynie kolejną interpretacją potrzeby życia potrzebnym. Ten prosty mechanizm po rozbudowaniu przekształca się w koneserstwo sztuki, w "dobry gust", w umiejętność rozumienia wierszy, w talent pisarski itd. (a więc w efemeryczne i niezwiązane z "ciemnymi zapędami mrocznych zakamarków świadomości" zdolności).Osobną sferą jest ludzka działalność uwarunkowana instynktami. To, że walczymy o przeżycie, o pożywienie, o miejsce to są instynkty. Potrzeba bycia potrzebnym jedynie je usprawiedliwia lub rozwija. Potrzeba bycia potrzebnym jedynie nadaje instynktownym zachowaniom sens i wywołuje wszelkie luksusowe (dodatkowe) odruchy. Człowiek tak naprawdę i autentycznie żyje jedynie gdy wyeliminuje a może raczej zagłuszy potrzebę bycia potrzebnym. Dopiero w ascetycznie uzasadnionej samotności może przeprowadzona zostać pionierska wyprawa wgłąb własnej jaźni na poszukiwanie autentycznej istoty stanowiącej meritum i esencję duszy (będącej esencją człowieczeństwa). Istota - to zwiewna świadomość celu i przeznaczenia. Istota jest pozbawiona sensu lecz nie bezsensowna. Uzasadnia, przeprowadza i usprawiedliwia abstrakcyjne zachowania. Istota po prostu jest i nie należy, a wręcz nie można jej udowadniać i sprawdzać. Jest niepodzielna, niezmienna, niesprawdzalna. Istota, jeżeli się ją odkryje okazuje się prawdą prostą i oczywistą. Dzieje się tka dopiero u kresu wędrówki poznawczej, często urozmaiconej astralnymi projekcjami, konstelacjami doznań; u końca niekończącej się opowieści o czystości i dokonaniu. Istota to zjawisko, które można uprzystępnić a właściwie zdefiniować na użytek laików dzięki filozofii determinizmu. Taka definicja mówi: istota istnieje wcześniej i wcześniej istniała niż niej myślano. Była i jest dla każdego inna, ściśle określona i wytyczona. Przypomina nieco w swym charakterze tradycyjnie pojmowanego Boga. Działa również tak jak staroświecki Bóg mogący wszystko i o wszystkim decydujący. Jest jednak pewna różnica: niezależnie od tego czy i w co wierzymy, jak żyjemy i tak kiedyś się z nią spotkamy, kiedyś ją zrozumiemy. Inaczej niż jest to z Bogiem istotę możemy kiedyś odkryć w śrubokręcie, wirtualnym świecie, marzeniu sennym. Nie nakłada ona na nas obowiązków, nie nadzoruje, nie obserwuje. Po prostu jest w nas. Nie możemy się od niej odwrócić Chcąc lub nie łączymy się z nią w jedną całość. Jedni w dniu narodzin, inni w dzień śmierci, a jeszcze inni stojąc w kolejce po lewoskrętne wkręty do drewna. Wtedy też doznajemy czystości jaką dla Mickiego było zabójstwo, dla Jana Sebastiana muzyka, dla Salvadora obrazy, dla Michała rzeźby, dla Williama książki. Czystości więcej wartej niż wszystkie wartości moralne i materialne zakłamanego świata jaki ochoczo wciąż na nowo budujemy. Świata równie nieracjonalnego i niewytłumaczalnego jak istota. Nie oceniajmy, nie sądźmy, nie naśladujmy cieni gdyż są jedynie cieniami. Poznać można istotę albo poznać można jej cień, a wybór znów należy do nas. Jedyną naszą szansą, wyborem i możliwością jest pewne przyspieszenie lub opóźnienie utożsamienia się nas z naszymi lapidarnie banalnymi istotami. Nie potrzeba na to ezoterycznych uniesień, manifestacyjnych umartwień. Potrzebny jest jedynie powód dla zakupienia biletu w jedną stronę - biletu na podróż w świat naszej świadomości, naszego przeznaczenia. Biletu zapewniającego nam bezpieczne dla zmysłów dotarcie do celu. Biletu będącego przepustką do "poczucia bezpieczeństwa" jakim jest pełna świadomość prawdziwego charakteru istoty.