La Musica Tetrale 2

anonim
Anonimowy użytkownik
Kategoria album muzyczny · 24 marca 2010

Połamanymi dźwiękami i kąśliwymi przeszkadzajkami prowadzeni jesteśmy do klatki niczym lew pod wpływem środków uspokajających; narkotyczny trans, z którego, choć chcemy, to nie możemy się wyrwać.

 

“La Musica Tetrale 2” to drugi album uwieczniający muzykę teatralną spod skrzydeł Kormoranów. Tym razem autorów było tylko dwóch, w co aż ciężko uwierzyć. Paweł Czepułkowski i Michał Litwiniec stanęli na wysokości zadania i sprawili, że “La Musica Teatrale 2” w niczym nie jest gorsza od swej poprzedniczki.

 

W wydanym przez Stowarzyszenie Rita Baum digipaku znajdziemy dwie płyty, a na nich zapis muzyki do trzech spektakli. Z 2007 roku: “Opowiadania dla dzieci” w reżyserii Piotra Cieplaka (ojciec chrzestny przygody Kormoranów z teatrem) i “Daily soup” (reż. Małgorzata Bogajewska). Na koniec “Król umiera, czyli ceremonie” z 2008 roku (reż. Piotr Cieplak).

 

Jeden album, ale trzy części. Same w sobie spójne, jednak różniące się, jak historie, które opisują... I jak tu teraz opowiedzieć o muzyce, która była tłem, a teraz staje w centrum naszej uwagi? “La Musica Teatrale 2” nie składa się z obrazów (stricte), ale też nie z utworów, które żyją swoim życiem bez historii, z której się zrodziły. Choć trochę karkołomnie, ale nazwać je chyba można obrazoutworami.

 

Pierwsza część albumu - muzyka do “Opowiadań dla dzieci” - jest niczym obraz z kolekcji Marca Chagalla. Cechy wspólne to zdecydowanie wielowątkowowość jak i wykorzystanie (choć nienachalne) motywów żydowskich. Ale czy mogło się bez nich obejść przy muzycznym opisywaniu świata zrodzonego w głowie Isaaca B. Singera?

 

Prawdziwie klezmerskie nuty wkraczają dopiero w połowie “Opowiadań...”. Wcześniej Kormorany częstują hojnie swą wszechstronnością. Od elektroniki, ambientu, przez jazz aż po klimaty reggae (szczególnie wyróżnia się dubowy “Taxi”). Po obrazoutworach w klezmerskich barwach, pojawiają się kolejne bajkowe dźwięki przywołujące na myśl muzykę filmową Yanna Tiersena, czy Vangelisa. Mocno odczuwalna jest tu duża dawka elektroniki i idiofonów. 

 

W muzyce do “Daily Soup”  główną rolę grają klawisze. Choć i tu muzyka jest równie różnorodna, klimat zmienia się diametralnie. Siłą napędową tej części albumu są kontrasty. Już na wstępie dostajemy molowe, pijane dźwięki, co rusz atakowane psychodelicznymi wstawkami. Po kilku takich utworach pojawiają się łagodniejsze, jednak wszystkie podszyte nutką niepokoju. Wyjątkiem jest “Sen ojca”. Mocno kontrastuje z resztą utworów i znakomicie podkreśla przepaść pomiędzy pięknym snem a jawą, czy raczej koszmarem na jawie, bo życie rodzinne w “Daily soup” jest niczym cyrk, w którym klaunom odpadają nosy,  a akrobatka ma nadwagę. Połamanymi dźwiękami i kąśliwymi przeszkadzajkami prowadzeni jesteśmy do klatki niczym lew pod wpływem środków uspokajających; narkotyczny trans, z którego, choć chcemy, to nie możemy się wyrwać. 

 

Muzyka do “Król umiera...”  skutecznie budzi i wyrywa z tej rodzinnej psychodelii. Zaczyna się  całkiem niewinnie, by w drugim utworze uderzyć z całej siły brudnymi riffami. Ta część albumu jest najbardziej gitarowa, choć o konkretnym gatunku i tu ciężko mówić. Przykładowo utwór “Erotica” to niczym Neil Young grający z John Paul Jonesem, do tego triphopowy groove, saksofon... Chwilę później słyszymy “Lekcję historii”. Tu renesansowy obrazoutwór oprawiony został w pastelową ramkę z plexiglasu. W wydaniu Kormoranów takie połączenia nie razi w najmniejszym stopniu. Utwory z “Król umiera..” to muzyczna psychoanaliza człowieka, który staje twarzą w twarz ze śmiercią. Dużo tu emocji, zarówno tych z pogranicza bezradności, błogości jak i szaleństwa. 

 

Słuchanie (w ogóle odbiór) muzyki tworzonej na potrzeby spektaklu, którego się nie widziało, może wydawać się trudne. Niektóre z utworów, zwłaszcza tych trwających poniżej minuty, wydają się być nieme bez towarzystwa zwizualizowanej historii, którą opisują. Z pomocą przychodzą zwięzłe i pointujące tytuły, dzięki którym szybko odnajdujemy się w świecie opisywanym przez muzyków. Do tego Kormorany, jak to mają w zwyczaju, nie ograniczają się w doborze instrumentów i sięgają po wszystko, co pozwoli im wydobyć pożądane dźwięki.

 

“La Musica Teatrale 2” to album, o którym można mówić dużo, jednak nie da się słowami opisać tego, co się na nim znajduje. Trzeba to usłyszeć na własne uszy, podobnie jak trzeba zobaczyć obraz, żeby go przeżyć

Posłuchaj fragmentów płyty

Płyta do kupienia w sklepie internetowym Serpent.pl