Tusz Na Rękach – „Upór, Odmienność, Cokolwiek”

Katarzyna Stolarczuk
Katarzyna Stolarczuk
Kategoria album muzyczny · 18 lutego 2013

Raper-Orkiestra wypuszcza innowacyjny projekt, na którym można znaleźć niemal wszystko – od zapędów oldschoolowca po eksperymenty z efektami wokalnymi. Recenzja płyty Kuby Witka, z perspektywy czasu.

Od premiery krążka minęło już kilka miesięcy. Bardzo nieszczęśliwie dla Tusza pokryła się ona z wydaniem płyty Zeusa i tym samym została trochę w muzycznym cieniu. Czy słusznie? Ja sama wróciłam do niej dopiero teraz, na skraju zimy. Obecnie płyta gra mi pysznie.

 

Sam autor zdaje się ciągle poszukiwać – znając jego cztery poprzednie wydawnictwa, nie potrafię sklasyfikować go jako oldschoolowca, technika pisania tekstów czy wielbiciela innowacyjnych rozwiązań. Kuba Witek jest tym wszystkim na raz. Upór, Odmienność, Cokolwiek muzycznie opiera się o eksperymentalne rozwiązania muzyczne, słyszymy dużo kobiecego wokalu, stosowany jest Autotune, pojawia się kilku gości. Oprawa graficzna wciąga w dwukolorowy świat. Z drugiej strony mamy bowiem numery w klasycznej konwencji, które zaspokoją „ortodoksyjnych” słuchaczy rapu.

 

Wizytówką płyty jest utwór Jestem Produktem – wydany jako singiel, następnie teledysk oraz bonus w zremiksowanej wersji z gościnnym udziałem Emesa. Świetnie napisany i „nawinięty” numer, popis technicznych umiejętności Tusza. Pierwotna wersja niebywale wciąga, jednak remiks zaskoczył mnie ogromnie, a Emes przekonał do siebie na amen. Współtwórca EgoTrue, będąc odpowiedzialnym za zwrotkę z klimatycznym intro oraz warstwę muzyczną bonusu, nadał całej kompozycji nowy kształt i wymiar. Płyta tym samym zaczyna się mocno, a przed metą czeka nas niespodzianka z kokardką.

 

Jak stwierdziłam, nie brakuje też smaczków dla rapowych tradycjonalistów. Utwór Zanim powstał we współpracy z Martą Wólczyńską, Dekimem i Bek-Onem. Wyprodukowany przez samego Tusza beat (Tusz Na Rękach na całym krążku jest niemal człowiekiem-orkiestrą) opiera się o pomysł połączenia funku, jazzu i rapu. Doskonale ten projekt uzupełnia Marta Wólczyńska, której zostały powierzone refreny oraz jedna zwrotka. Stwierdzić należy, że poradziła sobie znakomicie, szczególnie z tym drugim zadaniem. Goście w postaci raperów utrzymują poziom, dorzucając do worka różnorodności ciekawe flow. Swoisty hymn carpe diem z wysoko postawioną muzyczną poprzeczką. Klasa.

 

Czekam na przełom. Cóż, podobało mi się dotąd, więc na przełom jakoś szczególnie nie czekałam. Rzecz dla fanów rozwiązań z głębokim basem, wielowarstwowych produkcji (tu: Nocne Nagrania) i nałożenia efektów na wokal. Sama strona liryczna czy flow zadowalają mnie zupełnie. Pomysły na elektronizację muzyki cieszą już mniej, aczkolwiek na pewno jest to pewien powiew świeżości.

 

Dużo bardziej przekonuje mnie WY3OOR, za samą perkusję (kolejny beat Tusza) nadaję prywatną nagrodę słuchaczki. Numer z rodzaju tych, o których nie należy za dużo pisać. Trzeba siąść i uważnie posłuchać. Kuba zdecydowanie nie jest tekściarzem od opisywania intensywności nienawiści do organów władzy. Jak przedstawia swój pogląd tutaj:

 

Nie lubię się chwalić, ściemniać, robić wrażenia,
Wolę w tym czasie pisać, tworzyć, gonić marzenia,
Choć często, przez to, mało kto docenia,
Że często, przez to mam coś do powiedzenia

 

Ma do powiedzenia ogromnie dużo, co słychać na całej płycie. Niezależnie od stylu rymowania, doboru bitów czy efektów – każdy numer jest nasączony inteligentną poezją.

 

Na całej produkcji pojawiło się kilka wokalistek. W kawałku Ona ma broń jest to Czili (bardzo obiecująca postać w dziedzinie damskiego rapu). Storytelling o pewnej Femme Fatale. Niestety, nie wnosi nic nowego w zakresie pomysłu na utwór. Tym samym otwiera się już mniej lubiana przeze mnie część płyty. Zastosowanie efektów we Łzach skreśla mi ten numer zupełnie (nawet mimo bardzo osobistego tekstu). Refren w 21 Megabajt zwyczajnie mnie drażni, za to cały utwór powinien spodobać się fanom newschoolu. Stosowanie Autotune’a wymaga wielkiego wyczucia. Wydaje mi się, że miejscami (właśnie we Łzach czy Kosmicznej Załamce) jest przesadzone. Zaznaczam jednak, że piszę to z pozycji słuchaczki z zamiłowaniami w kierunku klasycznych brzmień w rapie. Na następnej ścieżce doszło do kompromisu. Połączono elektryczny bit z samplami z gier rodem z lat 90, mocne wejście Tusza oraz piękny śpiew Edyty Cymer. Zabijamy ból jest kawałkiem, który można wpisać na listę ambitnych bangerów. Niezmiernie rzadko spotykany paradoks na polskiej scenie.

 

Jak widać Tusz postawił na dużą liczbę mało znanych gości. W Kosmicznej Załamce udziela się Hasi. W duecie z Kubą brzmią fantastycznie i tylko, jak już zaznaczyłam wyżej, efekty na wokalach sprawiają, że troszkę kręcę nosem. Mimo to w zwrotkach, na bicie Emesa, obaj po prostu płyną. W tym miejscu kończy się moje narzekanie na nowatorskie pomysły i zaczyna grać Dla Ciebie. Osobisty przekaz, który obok Katharsis przypadł mi do gustu najbardziej.

 

Końcówka płyty jest mocnym zamknięciem podróży po pomysłach, dźwiękach, głosach gości, produkcjach zarówno Tusza, Emesa, Nocnych Nagrań, Mortego, Famsona, Dj Vasqueza. Przedostatnią ścieżkę zapełnia multinstrumentalny Upór, Odmienność, Cokolwiek. To nie jest zwykły, rapowy numer. To synergia: „ogromna energia i umiejętności Funky Carnivale” + „gwarancja jakości -  Justyna Kuśmierczyk” + „sprytny i mądry Tusz” + „Longer – poeta klimatotwórczy” = absolutnie piękne rozwiązanie u schyłku płyty. Trzynasty i ostatni utwór to „Katharsis” – podsumowanie odrodzenia autora. Dla mnie: tekstowe „numero uno” całego krążka, na przykład dzięki wersom:

 

I patrzysz w swoje oczy, przekrwione jak moje,
odpalasz długopis, zaczynasz nowy projekt.
Znowu leje się tusz, lecisz w dół, jak ja,
i chuj, nie masz ochoty nic sobie udowadniać już.
Twój ból, Twoja sprawa i słodki kurz,
wymiotujesz literami, gdy innym brakuje słów.

 

Kończę recenzję całej produkcji, robiąc głęboki wydech. Zdecydowanie Tusz Na Rękach chwyta za gardło i „sadza w fotelu”. Po przesłuchaniu 13 ścieżek tak naprawdę nie wiem, jaka to była płyta. Była eklektyczna. Tym samym mam lekkie ukłucie i myśl: czy przez to nie straciła na spójności? Na pewno jest to rzecz, która nie powinna stać tylko i wyłącznie na rapowych półkach. Inteligencja tekściarsko–muzyczna autora i gości wynosi ją ponad poziom rapu z podwórek. To, w połączeniu z datą premiery, sprawiło, że nie odbiła się wielkim echem na scenie. Jestem przekonana, że warto jednak do UOC wrócić. Nie tylko dlatego, że Tusz Na Rękach wpakował w nią tytułowy „upór”. Nie tylko dlatego, że słusznie w nazwie zawarto „odmienność”. Dlatego, że „cokolwiek” nie jest kompromisowym machnięciem ręką. Jest wyjściem w stronę słuchaczy z arsenałem wszelkich środków tak, by każdy znalazł w tej płycie coś dla siebie.

 

 


© Katarzyna Stolarczuk

 

 

Płyta: Upór, Odmienność, Cokolwiek

Autor: Tusz Na Rękach aka Kuba Witek

Producent Wykonawczy: Kuba Witek dla Gruby Kot Records

Okładka: Michał Wach

Rok wydania: 2012