Bez płaczliwego mędzenia o bezpańskim człowieku niepewnym, czy baranek to nie diabeł, czy królewna to nie jędza.
Stać UR na solidne teksty, które okraszają prawdziwie prostym, acz mocnym, surowym rockowym graniem. Nie pozwalają sobie na kiczowaty melancholo-sentmentalo-egocentryczne songi. Obcy jest UR również nadmierny patos – tak w brzmieniu, jak i w tekstach.
W środku Syntetycznej wiosny tkwi człowiek, ale nie malkontent. To raczej człowiek jako... człowiek. Trochę zagubiony. Rozerwany pomiędzy niebem a piekłem, uwikłany w szatańskie sprawki, pozbawiony pańskiej opieki stara się zrozumieć świat. (Bezpańśki człowiek) Niepewny, czy baranek to czasem nie diabeł i kim tak naprawdę jest Pan (Diabeł za baranka), dający o sobie świadectwo z gruntu złe, śląc owczarnię swą na rzeź (Adonai, Adonai). Owe rozmyślania podpowiada bestseller wszech czasów. Jeżeli autorytety padły, to jak dopiero odróżnić królewnę od jędzy? (Diabeł za baranka)
Mity ukryte człowieka współczesnego to nie tylko te kurzące się w religijnych tomiszczach i zbiorach baśni. Zamyka się beztroskę w tabletkach, połyka się szczęście serwowane w kinach, telewizji. Nadchodzi odrodzenie, a że jest ono jakby syntetyczne, ma chemiczny posmak kłamstwa – trudno. Skoro staliśmy się bezpańscy, będziemy uczestniczyć w sakramentach świeckich (Beztroska w proszku) Z wiarą – wmawianą przez nowych kapłanów – w to, że chcieć to móc. Hasło o tyle szlachetne, co puste. Nie trzeba przecież dokonywać nadzwyczajnego wysiłku intelektualnego, aby zauważyć, że chcenie sobie a możenie sobie (Chcieć to móc).
Tak rozbujany świat trudno utrzymać w ryzach, zachować od rozpadu. Trudno też opowiadać o nim dźwiękiem płaczliwym, melancholijnym. Przez to UR decydują się raczej na ostre szarpnięcie strun ocierające się o brudny hałas. Nie chcą jednak popaść w szum informacyjny. Są w swym grani klarowni, mimo rozedrganych talerzy. Przecież jest tu i zdecydowana stopa, ukonkretniony rytm. Trzeba w końcu kontrolować wszystko. Nadawać słuszny sens słowom. Niech tak będzie tak. Nie – nie. Sen – snem. Dzień – dniem. Tylko taka żelazna konsekwencja utrzyma mikroświaty ludzi w porządku (kolejne odwołanie biblijne w Tak – tak, nie – nie). Może nawet światy międzyludzkie i makroświaty też. Stety, niestety – czasami moje tak jest twoim nie (Efekt cieplarniany) Warto byłoby zadbać o większe zrozumienie, o to, żeby móc iść prosto.
Czy to jednak nie są sny zbyt małe? Marzenia marne, z których nie ucieszy się świat przepełniony ideami głoszonymi przez szaleńców, wykolejeńców, mesjaszy, antychrystów, anarcho-komunistów, pragnących z posad ruszyć rzeczywistość (Na styku nieba z ziemią). Rewolucje mi szykują jak ta lala, a ja... wolę podśpiewywać sobie minimalistycznie refren Rozsypały mi się łzy – mojej ulubionej piosenki z Syntetycznej wiosny. To utwór udowadniający, że przekleństwa mądrze użyte potrafią zaskakiwać. To utwór, w którym muzyka potrafi dopasować nastrój do słów. Co więcej zmianiać go w trakcie trwania niecałe cztery minuty kawałka. Rozsypały mi się łzy to także świetny dowód, że ów człowiek tak wspłuchujący się w muzykę wielkich sfer i tematów (niebo, piekło etc.), potrafi opowiedzieć w sposób niemniej interesujący o miłości.
Syntetyczna wiosna w mym prywatnym konkursie ma spore szanse, aby stać się najlepszą polską płytą rockową 2012. Na pewno najlepszą płytą rockową po polsku tego roku. Jak dobre piosenki powstają w języku Mickiewicza, warto przekonać się, odsłuchując propozycję zespołu UR. Teksty Michała Kwiatkowskiego, uciekając od mentorskiego tonu, stają się równocześnie mocnym bodźcem do ruchu myśli. Muzycznie to płyta wyjątkowa – choć rockowo prosta; ciekawa – choć nieprzekombinowaną. Bez płaczliwego mędzenia. W dodatku dźwięki wpasowują się w teksty (a może na odwrót?), dając wrażenie spójności. Zgrania. Syntetyczna wiosna to pozytywne URozmaicenie.
© Michał Domagalski
Wykonawca: UR
Tytuł: Syntetyczna wiosna
Wydawca: S.P. Records
Data premiery: 10 września 2012
Nośnik: 1CD