Energicznie, szybko, spójnie, ale jednocześnie z dużą swobodą. Muzycznie „Popstory” potrafi zaciągnąć do krainy prawdziwego rocka. Szkoda, że nie po polsku.
Już pierwsze sekundy Joulin zapowiadają, że będzie się działo. Ilość dźwięków prawie na granicy chaosu. Jakby Popsysze pokazywali, jak bardzo chce im się grać. Na szczęście szybko opanowują się i nadmiar energii przekuwają w – ciągle szybką, ale – czytelną dwuminutową kompozycję rodem z repertuaru Franz Ferdinand lub Queens Of The Stone Age. Podobne skojarzenia mogą powrócić głównie – a przeplatać się będą cały czas – przy słuchaniu Palm Tree oraz pod koniec albumu, przy jedenastej kompozycji Drive Until To Stop.
Robi się jeszcze bardziej układnie w drugim numerze, w którym przewodzi bas i perkusja. Wejście w Blue Summer to miejsce, do którego niejednokrotnie wrócę. Hipnotyzujące jak niegdyś The Hardest Button to Button The White Stripes. Warto wspomnieć o pojawieniu się – w ramach gościnnego występu – w Blue Summer Joanny Kuźmy, której wokal choć niewyróżniający się, to dodający głębi, ciekawie uzupełnia w tej materii poczynania Jarosława Marciszewskiego
Kolejne kompozycje to równie udane wykorzystanie klasycznego rockowego muzycznego zestawu: gitara (Jarosław Marciszewski), perkusja (Jakub Świątek), bas (Sławomir Draczyński) – wzbogaconych wokalem. Piosenki to bez mała przebojowe. Nie wszystkie jednak utwory zamienią się w silne uderzenie przepełnione szaleńczym rytmem (m. in. Changing Apartments, Maybe). Popsysze potrafią się rozmarzyć, zwolnić i przysłuchiwać się szumowi Bałtyku, jak w numerze trzynastym – Ali Song. Takie pomysły realizują równie dobrze. Szkoda tylko, że nad tym jakże polskim morzem śpiewa się po angielsku, co utrudnia komunikację.
Grabaż, którego dokonania artystyczne mniej lub bardziej cenię, ostatnio bardzo celnie powiedział o polskich zespołach śpiewających w obcym języku: „Wnoszę, że albo nie mają nic ciekawego do powiedzenia, albo nie umieją pisać po polsku. W obydwu przypadkach jest to dramat. Na dzień dobry stawiają między sobą, a rodzimym odbiorcą, sanitarny kordon.”1 Pod rozwagę?
Poza tym Popsysze sami dają dowód, że po polsku też można, a nawet, że można... ciekawiej(?). Rewolwer nie traci nic z siły muzyki prezentowanej przez trio. A jednocześnie czuje się więcej szczerości, naturalności. Utwór ten odsłania wokalne niedoskonałości pozostałych. Oczywiście Marciszewski brzmi w języku Shakespeare'a lepiej niż (przynajmniej w latach osiemdziesiątych) Panasewicz (Lady Pank stawało się jeszcze wyraźniej nieudolną kalką The Police), ale...
Materiał z Popstory na pewno świetnie brzmi na koncertach, czego namiastkę można poczuć dzięki nagraniu całości przez Popsysze na magnetofonie wielośladowym.
To płyta dobra. Z mały minusem.
© Michał Domagalski
Wykonawca: Popsysze
Tytuł: Popstory
Data premiery: 06. 07. 2012
Wydawca: Nasiono
--------------------------------------------------------
1 Grabaż o młodych poznańskich kapelach: 'Jałowy autyzm' (link - wejście z dnia 9. 08. 2012).