Co przez półtora godziny ograniczona przestrzeń może uczynić z muzyką? – o płycie R.M.I. jako klimatycznym wspomnieniu koncertu.
Radio Massacre International to dość płodny zespół. Chronologiczne słuchanie dorobku artystycznego grupy nie jest jednak warunkiem koniecznym – większość płyt jest do siebie podobnych, nie mówiąc o rozpoznawalnym stylu. Część słuchaczy może ten fakt uznawać za wadę (zbytnie przynudzanie), część za zaletę. Osobiście, jeśli tylko mam okazję posłuchać kolejnej płyty zespołu, to sięgam po nią bez większego zastanowienia. Wiem czego się spodziewać, a niejednokrotnie jestem mile zaskakiwany żywą improwizacją.
Krążek Antisocial to niemal pełny zapis kameralnego koncertu zagranego 10.06.2005 w klubie The Brudenell Social Club w Leeds (Wielka Brytania) wydany przez zespół własnym sumptem w małej serii (na CDR). Tytuł podobno odnosi się do faktu, że muzycy grali w ograniczonej przestrzeni nieprzerwanie przez półtorej godziny, nie bez problemów technicznych. Może to prawda, a może „chwyt reklamowy”. Nie wiem, nie było mnie na koncercie. Wspomnienie w postaci płyty niesie jednak ze sobą niepowtarzalne klimaty.
Jak na R.M.I. przystało Antisocial to wielka wielowarstwowa plama dźwiękowa zabarwiona krautrockowo-elektronicznym duchem. Wzajemnie przenikające się kompozycje tworzą nierozerwalną całość. Poszczególne części wyodrębniają się dzięki zmianom dynamiki i przypisanym tytułom. Wszystko zaczyna się dość nietypowo, od ubogich ambientowo – gitarowych barw. Można nawet odnieść błędne wrażenie, że panowie „rzępolą” sobie od niechcenia. Jednak odpowiednie pętle i ich konsekwentna monotonia tworzą niemal psychodeliczną atmosferę. Atmosferę, której nie powstydziłby się niejeden film z gatunku... westernów drogi. Kolejna część przynosi sekwencyjno-berlińskie przyśpieszenie. Zamienia się ono w pewnym momencie w przedziwną hipnotyczno-pulsacyjnie zapętloną gitarowo – elektroniczną kakofonię barw. Transowe odczucia albo... ból głowy – gwarantowane. Zanim jednak co poniektórzy nabiorą chęci i sięgną po ewentualną tabletkę, następuje uspokojenie w postaci kompozycji Coppers in the Jar for Soundproofing. Uspokojenie to jest jednak pozorne. Nieco industrialne w swym wyrazie dźwięki nie pozwalają ukoić myśli. Barwy nie są zbyt wyszukane, ale dość zaskakujące jak na R.M.I. (słychać nawet piłopodobne „jęki”). Na zakończenie mieszanka klasycznej berliner schule i krautrocka (charakterystyczne brzmienie gitary przewija się przez całą płytę). Krążek kończy się spokojnie, tak jakby muzyka miała usypiać. Całość jest wyraźnie ukierunkowana na improwizacyjne poszukiwania brzmieniowe.
Podczas słuchania opisywanej płyty nasunęły mi się skojarzenia z pewną audycją radiową z przeszłości. W programie II Polskiego Radia w latach 80-tych XX w. redaktor Jerzy Jop w jednej z audycji Słuchajmy razem przedstawiał twórczość artystów, którzy uzyskiwali efekty elektroniczne przy pomocy instrumentów akustycznych. R.M.I. nie przystaje do tego nurtu ze względu na użyte środki wyrazu. Gdyby jednak członkowie zespołu skupiliby się tylko na użyciu instrumentów strunowych (i nieelektronicznych klawiszowych), mógłby powstać, w moim odczuciu, niezmiernie ciekawy materiał.
Grzegorz Cezary Skwarliński ©
Radio Massacre International Antisocial
Northern Echo Recordings NE 018(CDR), 2008