Nie pisać, słuchać!

sin∞ger
sin∞ger
Kategoria album muzyczny · 11 marca 2012

Recenzja najnowszego wydawnictwa duetu Palmer Eldritch - Bluedive EP

Doszedłem ostatnio do wniosku, że żadna recenzja nie może być dobra i ta również nie będzie.

Pisząc dobra nie mam na myśli samych walorów estetycznych i technicznych tekstu, gdyż mając pewną dozę talentu i jeszcze odrobinę wprawy można tworzyć dobre recenzje jedna za drugą. Chodzi o to, że strasznie ciężkim zadaniem jest przekazać czytelnikowi wszystkie emocje i myśli, które pojawiają się podczas recepcji pracy artysty. Oczywiście najłatwiej jest recenzentom literackim, gdyż zarówno dzieło jak i jego krytyka operują tym samym – tekstem. Problem pojawia się gdy na słowa trzeba przełożyć dźwięki, obrazy, ruch, etc. Jak opisać muzykę? Pytanie to stawiam sobie od bardzo dawna i nie znalazłem jeszcze odpowiedzi, która jednocześnie byłaby prosta i nie postawiała niedomówień. Frank Zappa powiedział kiedyś, że pisać o muzyce to jak tańczyć o architekturze. Trudna sprawa.

 

Trochę fatalistyczny wstęp, nieprawdaż? Niemniej, spróbuję w kilku zdaniach przybliżyć wam jak się rzecz ma w wypadku najnowszego wydawnictwa duetu Palmer Eldritch. Najpierw organizacyjnie – Palmer Eldritch to Raph i digan. Raph jest raperem i producentem, digan producentem i gitarzystą. Obaj mają pewne dokonania na polu hip-hopowym (Raph jest członkiem składu Neternalz, był współzałożycielem Introverbes, stworzył projekt Matthew Murdock, digan zaś wydał milion epek, których nikt nigdy nie przesłuchał, najbardziej znane to Banned Cartoons i Cloverleaf Quasar, udziela się też w zespole rockowym Death Letter Blues – sam go zresztą stworzył), a pod koniec zeszłego roku wydali debiutancki album Koniec Świata.

 

Głównymi inspiracjami Końca świata były post-rock i trip-hop oraz twórczość takich zespołów jak Godspeed You! Black Emperor, Mogwai, Massive Attack czy Portishead. Na Bluedive duet dokonuje dość znacznej zmiany estetyki, gdyż tym razem postanowili nagrać płytę w klimatach dream popowo/shoegaze’owych. Będą więc przestery, dużo kontrolowanego hałasu, trochę szeptanych wokali i lekkie, elektroniczne dodatki. Raph i digan sami przyznali, że punktem wyjścia dla Bluedive była twórczość Slowdive czy Cocteau Twins. Nawiązania te najbardziej widoczne są w otwierającym epkę Into The Ocean (te smyki! Co za miód na moje uszy!) czy nagranym razem z Ewą Judasz Nieważne. Utwór tytułowy jest jednocześnie najbardziej i najmniej shoegaze’owy – gitara wyje i sprzęga, zaś tła i perkusji nie powstydziłby się sam bvdub. Blue Noir przypomina mi w pewien sposób dokonania DJ Shadowa, Brzeg Morza to klasyczny shoegaze w stylu My Bloody Valentine, ale najlepsze tak czy siak jest Revelations – dziewięciominutowa wyprawa po szczytach świata.

 

Pełno tu długich partii smyków, głębokich, przywodzących na myśl kłęby chmur klawiszy oraz krótkich jak krople deszczu szumów i trzasków. Co rusz coś w tle sprzęga i trzeszczy, co potęguje mocno warczące brzmienie gitary, a mimo to ma się wrażenie spaceru po lesie. Sosnowe igliwie błyszczy od kropel, śpiewają małe ptaki, wiewiórki skaczą z gałęzi na gałąź. Bluedive bezapelacyjnie jest wydawnictwem lepszym i bardziej dojrzałym od debiutu (nie oznacza to, że Koniec świata był niedojrzały), wyraźnie słychać, że Raph i digan mają wszystko pod kontrolą i doskonale wiedzą, co chcą grać. Właściwie nie ma tu nic przypadkowego, nic co by raziło i odrzucało, ale to wciąż nie jest szczyt dokonań duetu. Na tle innych prezentują się bardzo dobrze, ale swoje OK Computer mają jeszcze przed sobą.

 

(Tak jak pisałem na początku – oddałem tu niewiele z całej zawartości Bluedive. Posłuchajcie, oceńcie i spróbujcie sami coś napisać. Trudna sprawa, czyż nie?)

 

 

 

 

Damian Kowal ©

 

Palmer Eldritch; Bluedive EP
Własnym sumptem; 2012

 

1. Into The Ocean
2. Bluedive
3. Nieważne (ft. Ewa Judasz)4. Blue Noir 
5. Revelations
6. Brzeg Morza (Uwaga! Koniec Plaży)