Psybient – znany również jako psychedelic chillout, to jeden z wielu podgatunków muzyki elektronicznej. Łączy elementy m.in. psychedelic trance, ambient, world music, new age. Nie jest pozbawiony wpływów dub, a momentami może zaskakiwać efektami dźwiękowymi, brzmiącymi jak awangardowe eksperymenty.
W dobie komercjalizacji wszystkiego, co tylko się da, działania artystów niezależnych (niezwiązanych z żadnymi koncernami medialnymi) są utrudnione. Utrudnione, ale nie niemożliwe. Szczególnie nasyconym i wymagającym polem jest twórczość kompozytorska. Niektórzy artyści usilnie próbują się przebić do komercyjnego świata w nadziei na uznanie ich pomysłów (a także niewypowiedzianą chęć zarobku), innym wystarcza dzielenie się swoją twórczością. I jednym, i drugim trudno jednak byłoby przebić się do szerszego ogółu, gdyby nie obecność takich „nisz wolności” jak choćby portal jamendo, skupiający twórczość muzyczną udostępnianą na zasadach licencji Creative Commons. Rozbudowana baza portalu nie jest łatwa do przeglądania. Jednak przy odrobinie wysiłku można trafić na artystów, obok których nie można przejść obojętnie.
Jednym z takich artystów jest SaReGaMa. Skąd taka nazwa? Sa, Re, Ga, Ma to pierwsze 4 nuty Saptak – indyjskiej oktawy siedmiu dźwięków. Artysta nie ukrywa, że lubi indyjską muzykę, inspiruje się nią. Pseudonim artystyczny ma to odzwierciedlać. Kompozytor jest samoukiem, multiinstrumentalistą (gra m.in. na fortepianie, gitarze, różnego rodzaju fletach etnicznych, didgeridoo, instrumentach perkusyjnych, kalimbie i żydowskiej harfie) i konstruktorem instrumentów (część z nich wykorzystuje w swojej twórczości). Komponować zaczął w wieku lat 17 przy pomocy Yamahy CS1, Cool Edit i FL Studio. Jak sam przyznaje czerpie inspiracje nie tylko z tradycyjnej muzyki Wschodu, ale także z dokonań takich zespołów i artystów jak: The Future Sound Of London, Union Jack, Shulman, Raja Ram, Jairamji, Nitin Sawhney, Prem Joshua, Thievery Corporation, Prodigy, Jean Michel Jarre. Swoją twórczość określa jako organic-electronic world fusion i sugeruje słuchanie jej przez głośniki (najlepiej ustawione w równoboczny trójkąt i oddalone od siebie co najmniej na 4m), a nie przez słuchawki. Ma to spowodować wyłapywanie wszystkich subtelnych szczegółów utworów i czucie przestrzeni, jaką mają ze sobą nieść. Oczywiście „przepis” nie jest obowiązkowy. Wszystko zależy od preferencji odbiorcy.
Po tym niezbędnym wstępie pora przejść do konkretów. Najnowsza płyta Fractal Universe (2011) nie reprezentuje żadnego konkretnego gatunku muzycznego. Gdyby jednak pokusić się o małą klasyfikację, to to, co dotrze do naszego ucha, można określić jako psybient. Zgromadzone kompozycje skonstruowane zostały wokół idei „muzycznej podróży” (dźwiękowego rejsu). Już pierwszy utwór One Day of Brahma nasuwa jednoznaczne skojarzenia. Melodyjna kompozycja z wyraźnymi elementami etnicznymi i drobnymi wtrętami psybient wyznacza kierunek, w jakim będzie prowadzić wędrówka. Wbrew tej początkowej sugestii kolejne utwory wiodą słuchacza w inne obszary. Usłyszymy więc barwy hang druma (specyficzny bęben) przemieszane z psychodelicznym electro (Space Fanfare), transowo-klubową energię bijącą z Fractal Universe, hip-hopowe w swym wyrazie Return to Bhurloka z udziałem wielu etnicznych instrumentów i zawodzącego głosu, chilloutowe (nie pozbawione charakterystycznych elementów etnicznych) uspokojenie w postaci Himalaya i niecodzienne psychodeliczne połączenie barw instrumentów elektronicznych, wiolonczeli, gitary i harfy w The 6th Sense. Swym psy-transowym klimatem i... wokalem tureckiego sufi może zaskoczyć Transcendence. The 6th Sense w akustycznym remiksie odkryje zupełnie inne pola eksploracji, a abstrakcyjno-ambientowa kompozycja Nibiru z udziałem gardłowego głosu (który brzmi jak jakiś instrument elektroniczny) Tuvana wszystko elegancko domknie. Mimo tego pozornego bałaganu całość zadziwiająco współgra. Kolejne spotkania z opisywaną płytą pozwalają niejako odkrywać nowe obszary i „podróżować” po fraktalnym wszechświecie, tam gdzie wzrok nie sięga. Ogólna, przedstawiona wcześniej, sugestia artysty, co do sposobu słuchania w przypadku tej konkretnej pozycji z jego dyskografii jest jak najbardziej słuszna.
W dzisiejszych nastawionych na zysk czasach trudno uwierzyć, że SaReGaMa dystrybuuje swoją twórczość wyłącznie za darmo. Jak sam przyznaje muzyka jest jego hobby i to niezależnie od tego czy ma za to płacone, czy nie. Wbrew wszelkim „wieszczom”, którzy głoszą: „co jest za darmo ma wątpliwą jakość” (czyt. gorszą – przyp. autora) kompozytor pokazuje, że można stworzyć coś wartościowego (i to o wysokiej jakości) tylko i wyłącznie z potrzeby i dla satysfakcji. Zgodnie z ideą wolnej kultury.
© Grzegorz C.Skwarliński
SaReGaMa Fractal Universe
wydawnictwo własne, 2011
mp3 (10 utworów), TT 63'10"
http://www.jamendo.com/pl/album/100284