Lady Gaga na Wywrocie? Dlaczego nie! W końcu o niej się teraz mówi, a muzyka znosi wszelkie obyczaje. Słuchać i oceniać można wszystko. Nawet ikony popkultury, choć może to za dużo powiedziane.
Lady Gaga „Born This Way”
Nowy album Lady Gagi to prawdziwe postmodernistyczne dzieło. Problem w tym, że postmodernizm z dziełem ma się trochę nijak. Born This Way jest jak
typowa symulakra Jeana Baudrillarda. Mówiło się o nim zanim jeszcze się narodził, uniezależnił od swojej materii dawno temu. Hiperrzeczywistość ponad miarę. Dziś jednak The Fame Monster wyszedł ze swojej matki w całej okazałości. Jaka zatem jest jego wyniosłość?
Można by wiele pisać na temat poszczególnych utworów, rozwodzić się na temat ich oryginalności i reprodukcji, ale po co, gdy wiele tego typu przypisek w sieci mutuje z godziny na godzinę. Zrodzony w ten sposób album nie może przejść bez echa, skoro przed niektórych nazywany jest (i był jeszcze w fazie embrionalnej) najlepszym albumem ostatniego ćwierćwiecza. Dwie rzeczy natomiast pewne są niezaprzeczalnie, Britney Spears czy Madonna mogą pozazdrościć Gadze jej wszędobylności i tego, że cały świat czekał ze wstrzymanym oddechem na te wydawnictwo. Drugą rzeczą jest pewność, że Lady Gaga ewoluuje.
Born This Way jest inny niż poprzednie sławy gwiazdy (The Fame oraz jego ewolucja w postaci The Fame Monster), nie jest kopią swoich poprzedniczek, ale... no właśnie, czyją kopią jest ten album? Media rozwodziły się na ten temat już niejednokrotnie. Że Gaga plagiatuje Madonnę, że jej nowe utwory to tylko powtórka z rozrywki. Co zatem z tą nową Gagą? Czy, jak śpiewa artystka w Judasu, dalej ją kochamy? Utworów na Born This Way mamy co nie miara, bo aż czternaście w wersji podstawowej, a siedemnaście (plus kilka remiksów) w edycji specjalnej. Cały album jest bardzo spójny, tworzy całość świetnie skomponowaną. Utwory niestety do siebie dość podobne. Nie można mieć jednak tego za złe, bo większości albumów obecnych na dzisiejszej scenie muzycznej można postawić taki zarzut. Ale dlaczego dzieło ćwierćwiecza miałoby powielać ten schemat? Gdyby pokusić się o rozłożenie nowego materiału Gagi na części pierwsze, niczym porządny strukturalista rodem ze szkoły Levi-Straussa, nie znajdziemy w elementach składowych żadnych innowacji. Dźwięki i melodnie znane nam są skądinąd, zaczerpnięte ze wszystkiego, co znane i lubiane po trochu. Mamy tu zatem ostatnio bardzo modne elektronicznie bity (prawie jak Femme Fatale nowostarej Britney Spears), mocno rozerotyzowane fragmenty (witaj Madonno z lat osiemdziesiątych!), próbujące być mocnymi rockowe riffy (czy Metallica nie powstydziłaby się ich w Judasu?), gotycki rozmach zahaczający o kościelne chóry (Gregorian w wersji żeńskiej), a także (dość dużą) garść tandetnego momentami Ace of Base.
Mówiąc jednak o Born This Way jako całości, nie da się zaprzeczyć tego, że stanowi on efekt dotąd niespotykany. Nikt bowiem wcześniej nie myślał nawet o połączeniu tych wszystkich elementów ze sobą. Lady Gaga wkroczyła w świat postmoderny w całej klasie tego słowa. Nowy album jest prawdziwym eklektyzmem. Dziełem na wskroś ponowoczesnym. Łączy w sobie popkulturę z religią (a raczej jej przerysowanym wizerunkiem), stare z nowym (współczesne trendy muzyczne z tym, co było znane kilkadziesiąt lat temu), muzykę z innymi dziedzinami „sztuki” (album nie jest przecież tylko do słuchania, ale także patrzenia, mówienia, przeżywania etc.), monumentalizm z kiczem, jednym zdaniem (w nieco ironicznym tonie): łączy w sobie cały Wszechświat.
W nowym wcieleniu Lady Gaga ma w sobie dużo z czarownicy. Diabelskie są przecież także jej teledyski i wizerunek promujący płytę. Jako wiedźma Gaga ugotowała całkiem smaczną i strawną zupę. Mając za bazę swój stary wywar z poprzednich płyt, wrzuciła do garnka nieco nowych elementów, i tak mamy tu Pet Show Boys, Madonnę, Metallicę, Rammstein, Spice Girls, Enyę, Abbę i wielu innych. Lady Gaga jest dobrą kucharką, czy jednak nie ugotowała swojej zupy trochę w nadmiarze? Uważajcie na przejedzenie i lekką niestrawność. Chyba, że dalej ją kochacie to problemy powyższe problemy wam nie grożą. Chociaż mnie od razu nasuwa się jedna myśl, którą artystka śpiewa w Judasu i która stanowi kwintesencję mojego odbioru albumu: I wanna love you (Gaga), but something's pulling me away form you.
© Adam Walkiewicz
Wykonawca: Lady Gaga
Tytuł: Born This Way
Wydawca: Interscope Records
Premiera: 23.05.2011
Format: CD
Tracklista:
1. Marry the Night
2. Born This Way
3. Government Hooker
4. Judas
5. Americano
6. Hair
7. Scheiße
8. Bloody Mary
9. Bad Kids
10. Highway Unicorn (Road to Love)
11. Heavy Metal Lover
12. Electric Chapel
13. Yoü and I
14. The Edge of Glory